Penn Slammer III

Dionizy ZiemieckiPrzy mizernym zainteresowaniu wędkarzy działacze Polskiego Związku Wędkarskiego dyskutowali w Szczecinku z prezesem największej organizacji w kraju. Głównie o sprawach finansowych.

Przyjazd prezesa PZW Dionizego Ziemieckiego do Szczecinka reklamowano jako wizytę "pierwszego wędkarza kraju”, szefa organizacji liczącej ponad 630 tysięcy członków. Poza częścią oficjalną (patrz ramka) frekwencja na spotkaniu z bracią wędkarską była jednak żenująca. Na wielkiej sali w zamku siedziało może ze 20 osób, co na liczące ponad tysiąc członków szczecineckie koło PZW Jesiotr było powodem do wstydu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, większość zarządu koła poczuła się dotknięta, że wizyta prezesa zorganizowana była niejako obok nich, bez ich wiedzy, a o wszystkim dowiadywali się z mediów. – Mam świadomość, że aktywnych działaczy jest niewielu, większość to opłacacze znaczków i składek – mówił Dionizy Ziemiecki.

I właśnie pieniądze zdominowały rozmowy z szefem PZW, bo delegacja wędkarzy, choć nieliczna, miała masę problemów do zgłoszenia. Jeden z pytających chciał wiedzieć, czy uda się wrócić do zwyczaju, że po opłaceniu składki w swoim okręgu, będzie można wędkować w całym kraju na wodach PZW. Dionizy Ziemiecki nie robił specjalnych nadziei – raz, że z kalkulacji wynika, iż taka składka wynosiłaby ponad 400 zł rocznie, a zainteresowanie nią byłoby niewielkie, dwa, że od kilku lat okręgi Związku mają osobowość prawną i same decydują o wielu sprawach.

– Jedyne co mogę obiecać, że będziemy działać na rzecz porozumień między okręgami i ułatwień tak, aby składkę opłacić jeszcze przed wyjazdem na połowy – prezes mówił, że wtedy może uda się uzyskać zmniejszenie opłat. Inna sprawa, że okręgi nie podają pełnych kosztów wędkowania – dochodzą do nich jeszcze opłaty za łowienie z łódki, za spinning, czy za konkretne jezioro. Stąd władze PZW będą chciałby, aby w okręgach podawać pełne koszty, jakie musi ponieść wędkarz.

Członkowie PZW narzekali także na podział składki (10 proc. trafia do zarządu głównego, do okręgu 50, a do koła tylko 40 proc.). Skarżyli się także, iż koszaliński okręg Związku pozbawił ulg osoby bezrobotne, a tych w największym kole w regionie w Szczecinku jest około 200. – To tylko zachęci ludzi do kłusownictwa – mówi jeden z uczestników.

Prezes tłumaczył, że ulgi za odznaki związkowe, czy dla emerytów są w statucie i nikt ich nie rusza. – Ale trudno, aby PZW brał na barki konsekwencje złego funkcjonowania państwa, bo wkrótce okaże się, że zniżki chcą ci co mają 5 dzieci, samotne matki lub ciocia im z zagranicy pieniędzy nie przesyła – mówił Dionizy Ziemiecki i przypomniał, że koło może zdecydować, aby za osoby w trudnej sytuacji materialnej zapłacić składki ze swoich środków. Sęk koło ma niewielkie fundusze, a obowiązków sporo. Stąd głosy szczecineckich wędkarzy, aby w tej materii wspomógł ich okręg.

– Bo może się okazać, że nie będziemy mieli żadnych pieniędzy, gdy ludzie przepiszą się np. do okręgu w Pile – mówili. – Wędkarstwo staje się hobby dla bogatych. Prezes PZW zgodził się: - Kwadratura koła, w okręgu jest jak w ZUS, coraz mniej ludzi płaci składki, więc próbuje się je podnieść i w efekcie jeszcze mniej ludzi płaci – mówił i dodawał, że nikt na siłę nie będzie utrzymywał przy życiu okręgów, które nie mają pieniędzy, aby wywiązywać się ze swoich obowiązków – płacenia za dzierżawione jeziora, zarybienia, organizację zawodów, czy pracę z młodzieżą.

źródło: Serwis Głosu Koszalińskiego

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się