Piątek godzina 17 kończę pracę, szybko do domu, pakowanie sprzętu, kanapek, i już czekam przed domem na Mariusza, który pierwszy raz wyjeżdża ze mną na nockę.Po drodze zajeżdżamy do sklepu kupic świetliki i piwko, w sklepie od sprzedawcy dowiadujemy się że sporo osób jechało na odrę i na pewno nie znajdziemy miejsca, ale ta wiadomość nie zniechęca nas dojeżdżamy na miejsce i … Faktycznie 5 wędkarzy czeka na pierwsze brania.
Chwila rozmowy i udajemy się w bardziej zaciszne miejsce. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu i na szczęście jesteśmy tam sami. Rozkładamy wędki, zakładamy robaki i zestawy wędrują do wody, po kilku minutach pierwsze branie, jest godzina 19-20 więc drobnica jeszcze nie śpi. W siatce ląduje okoń 27cm, następną rybą jest leszcz, i znów okoń.
Przy zimnym piwku czas mija bardzo szybko już godzina 23 i czas założyć świetliki i zmienić haki. I tam się stało, hak 5 cm na haku 5 dorodnych rasówek, wyrzut i zestaw ląduje 80 m od nas. Druga wędka – czynność ta sama. Mija pół godziny, i pierwsze potężne branie, zacinam i jest, czuje spory opór, plecionka do 15 kg, przypon 0,30 i to mnie martwi, hol trwa 10 minut, ryba głęboko, nie wiem co ciągnę, ale po kiju domyślam się że to spory węgorz, i nagle pstryk, przepon się zerwał. Trudno, tym razem 1:0 dla ryby, koniec z przyponem, pleciona zastąpi mi żyłkę.
Pęk rasów i znów daleki rzut. 30 minut bez brania, więc postanowiłem zmienić miejsce, powoli ściągam i nagle coś uderza i zaczyna się walka, taka walka że od razu przypomina mi się zeszło roczna nocka kiedy ryba połamała mi kija, ale w tym roku nie uda jej się po w rękach trzymam porządny kij, Trabucco Lucyfer 3,60m, 60-200 gr. , kołowrotek Stradic 4000FH.
Ryba wyciąga plecionkę metr za metrem, hamulec podkręcony prawnie do końca, hol trwa już dłuższa chwile , szczytówka prawie w wodzie ( łapie z pomostu ) i znów odjazd 30-40 metrów, piękną melodię gra hamulec, na pewno jest to spory sum, adrenalina sięga zenitu, i nagle….poszło…..kur….powiedziałem do kolegi który jak sam powiedział, nigdy takich ryb nie widziałem
i zapytał „gdzie ty mnie zabrałeś z takim sprzętem?"
Przypon cały, plecionka cała, tym razem naprawdę się zdziwiłem, kuty hak nie wytrzymał napięcia. Zakładam nowy hak i zestaw ląduje w wodzie.
Mija koło 40 minut i znów mam branie, zacinam i jest, po raz kolejny zaczynam hol, znaczny opór, na pewno coś ładnego zahaczyło się na końcu plecionki, po 10 minutach, pokazuje się piękny węgorz, 2 próby podciągnięcia na pomost i dwie próby nie udane, niestety wzięte zostało wszystko oprócz podbieraka, kolejna próba i węgorz się spina i ucieka. Kolega w szoku, że takie ryby pływają w naszych wodach. Robaki na hak i znów zestaw ląduje w wodze.
Siadam otwieram piwko, odpalam papierosa i znów mam branie, zacinam i jest, znów spora ryba tym razem zrobię wszystko żeby złapać tą rybę, hamulec śpiewa, wędka szaleje, kolega się trzęsie : ), 15-20 minut i oczom pokazuje się piękny sum. Mariusz – mówię…złaś na drabinkę i czekaj aż podholuje rybę pod ręce, następnie wsadź jej dłoń do pyska i wyciągaj na pomost.
Uwierzcie mi koledzy ale mina kolegi który ma to zrobić jest bezcenna, myślałem że nie przestane się śmiać kiedy w jego oczach zobaczyłem strach i zrezygnowanie. „ Oszalałeś !!!" odpowiedział, on mi rękę odgryzie!
Wytłumaczyłem Mariuszowi że nie ma się czego bać i tak po kolejnych 10 minutach ryba była już przy dłoni Mariusza, ale niestety stchórzył. Kolejna próba i znów to samo, kolejna i kolejna i kolejna. Powiedziałem że jak tym razem tego nie zrobi nie wraca ze mną do domu i będzie w nocy szedł 20 km sam z kapcia.
I w końcu udało się dłoń w paszczy zamach i ryba na pomoście. Piękny sum, 8,02 kg pierwszy w tym roku, piękna walka, kolega przez 15 minut się trzęsie, palce lekko popękane od zębów, fotka w świetle halogenów od auta, i lecimy dalej wędkować, bo ryby dziś w nocy żerują. Ale to było ostatnie branie i ostatnia większa ryba złowiona tej nocy. Godzina 2:30 pakujemy sprzęt i wracamy do domu. Po drodze kolega zapisuje co musi sobie kupić na kolejną wyprawę żeby miał szanse złapać taką sztukę. Oprócz suma złapaliśmy kilka okonków i leszczy.
Noc zaliczam do udanych, kolejna wyprawa już w piątek : )
Po telefonie dowiaduje się że kolega Adam był również na odrze i złapał węgorzyka 66 cm i miał kilka potężnych ale krótkich brań.
Pozdrawiam wszystkich kolegów po kiju. Do zobaczenia nad wodą.