Po pracy spakowaliśmy się i wspólnie wyruszyliśmy w nieznanie. Droga jak pisałem wcześniej okazała się istnieć tylko na mapie - po przejechaniu 1/4 drogi leśnym traktem trzeba było zostawić samochód i dalej iść
z przysłowiowego buta.
Robiło się coraz bardziej grząsko i mokro. Po przejściu 2 km znaleźliśmy tablice "Użytek ekologiczny " i straszne mokradła. Wcześniej dzięki nawigacji GPS zaznaczyliśmy punkt gdzie znajdował się zbiornik . Las był tam tak gęsty, że nawet kiedy GPS pokazywał że jesteśmy blisko ale nic nie mogliśmy zauważyć. W końcu zobaczyliśmy wodę, naprawdę kawał wody. Co ciekawe, nie było nawet oznak bytności wędkarzy.
Czysto, nie widać śladu po podpórkach, robakach ani innych oznak działalnośći naszych współbraci. Woda po prostu dziewicza.
Dzikie ptactwo i kółka na wodzie dawały znaki, że woda żyje.
Na środku zbiornik miał dużą wyspę a na końcu był dobrze zarośnięty.
Rob wykonał kilka rzutów ale nic nie złowił. Głębokość to około 1,5 m do 2 m ale dużo jest wypłyceń. Zaczęło się ściemniać więc zebraliśmy się do domu ale pewnie tam jeszcze zawitamy .