Zachęcony opowiadaniem kolegi, choć akurat jestem wędkarzem, którego do wędkowania zachęcać nie trzeba, o zerwaniu ładnego szczupaka wybrałem się tym razem na to właśnie jezioro z zamiarem obłowienia miejsca gdzie ów szczupak był się jemu zerwał razem z przynętą, której wygląd znany mi był z jego opisu.
Pojechałem na ryby nie może aby go zaraz złapać, ale takie opowiadania działają na wyobraźnię. Jakież było moje zdziwienie, gdy po krótkim łowieniu, a łowiłem „kogutem” wyczułem skubnięcie i po szybkim zacięciu i holu wyjąłem z wody niewymiarowego szczupaka zahaczonego za oskrzele i nie było by w tym może nic dziwnego gdyby nie to, że w tym samym miejscu tkwił znajomy mi z opisu kolegi wobler. Po zrobieniu zdjęcia i uwolnieniu ryby z nienaturalnie zahaczonych przynęt zrobiłem szybki telefon do kolegi aby mu donieść z satysfakcją, że odzyskałem jego przynętę, informując przy tym, iż szczupak był niestety mały. Kolega stwierdził, że to nie może być ten bo jego był duży, miał go już blisko przy łódce w zasięgu ręki, ok. pomyślałem. Minęło kilka dni, wgrałem zdjęcie do komputera i gdy nadarzyła się okazja pokazałem zdjęcie w obecności kilku osób temu właśnie koledze i jaka była fajna jego reakcja, pierwsze co powiedział to wykrzyknął podnieconym głosem „to mój wobler”.+
Pozdrawiam
Lucjan Runiewicz