Abu 1

Był październik 2010r., i wybrałem się ze spinningiem na kolejny wypad nad Odrę. Plan miałem ułożony już dzień wcześniej, a mianowicie:


- miejsce to samo, co poprzednio, czyli tam, gdzie wyjąłem 3 dni
temu, dwa fajne sandacze (63 i 62 cm),
- zaczynam od "marchewy",
- najpierw różne opadowe prowadzenia wabika, aby trafić, na jak prowadzoną przynętę będą dziś brały,
- przy braku brań, zmiana gumy i to samo, co z poprzednią gumą, tj. ostry opad, wleczenie po dnie, itd.,
- stać w tym miejscu do skutku, nawet kilka godzin, bo wiem, że sandacze tu są, a złapanie ich, to kwestia trafienia z przynętą i odpowiednim prowadzeniem lub trafienie z godziną, kiedy ruszą na żer.
Po ok. pół godz. zameldował się malutki 20+ okonek. Przed godz. 9, założyłem gumę Bass Assassin w kolorze zgniłej zieleni w dodatkiem "czerwonego pieprzu" i czerwonym ogonkiem na 15 gramowej główce, na haku 2/0 i akurat podszedł do mnie wędkarz, który jechał ze mną rano
busem na ryby. Łowiliśmy i jednocześnie rozmawialiśmy, stojąc obok siebie. Trwało to kilka minut i nagle poczułem w opadzie "pstryknięcie". W tym czasie akurat mówiłem coś tego spinningisty i
patrzyłem się w jego stronę. Zacięcie spóźnione, i automatycznie szybka myśl: KURCZE, ZAGADAŁEM SIĘ I SPÓŹNIŁEM ZACIĘCIE, PEWNIE PO BRANIU.

 

Ale o dziwo ryba została zacięta i z mojej strony nastąpiło miłe zaskoczenie. Po chwili już wiedziałem, dlaczego mimo spóźnionej reakcji, zacięcie okazało się skuteczne. Szczupak szybko dał znać po
stylu walki, że to on. Od razu dało się wyczuć, że nie jest to 50-60 szczupaczek. Nie bałem się o zerwanie ryby, gdyż sprzęt, jaki posiadam, jest przystosowany do łowienia takich ryb. Zębata "mamuśka" była waleczna, do samego końca "dawała" łbem na kiju, ale hol z racji
dysponowanego sprzętu nie był długi. Nawet nie wiem, skąd się nagle pojawiło za mną tylu wędkarzy. Podebranie ryby obyło się bez większych problemów i nastąpiła wielka radość, bo gołym okiem było widać, że jest to największy szczupak, jakiego udało mi się złowić w Odrze!
Mierzenie i... ogon kończy się dopiero na 93 centymetrze!

Brzuch jest pełen ikry, tak grubego szczupaka jeszcze nie widziałem (szkoda tylko, że zdjęcie tego nie odzwierciedla). Kilka pamiątkowych fotek i... gdy padło hasło "to do wody z nim", automatycznie się zaczęło gadanie za plecami i bój o rybę: " moja sąsiadka je ryby z Odry, ile chcesz na
flachę", " mój brat zaraz przyjedzie samochodem , wpuszczę go do stawu, dam Ci na flachę", "ja go wezmę, zaraz Ci przyniosę flachę", "...flachę".

Finał był taki, że "mamuśkę" zwróciłem Odrze, a ta pięknie pomachała mi ogonem, co udało się bardzo fajnie udokumentować na krótkim filmiku. Tego dnia, nie ujrzałem sandacza, nie miałem już
kontaktu z rybami. Nie musiałem... Byłem przeszczęśliwy...

Szczupak

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się