Sezon rozpoczęłem pstrągowy dopiero 5 stycznia, ale jak się później okazało było to moje wymarzone rozpoczęcie. 4 stcznia wykupiłem znaczki na wody górskie i na drugi dzień planowałem wyskoczyć na pierwsze pstrągi w tym sezonie.
W dniu wyjazdu padał gęsty i mokry śnieg, co uniemożliwiało wyjazd nad rzekę, ale nie mogłem się powstrzymać i gdy zatelefonowałem do kolegi z pytaniem, "Cześć, jedziemy na pstrągi?'' odpowiedział błyskawicznie że tak. Nad rzeką pojawiliśmy się około godziny 12.00 i padający śnieg troszkę psuł nam wędkowanie, ale gdy tylko wyszło słońce po śniegu nie było ani śladu.
Po obłowieniu ciekawego odcinka nie mieliśmy ani jednego brania, ale to nas nie martwiło i łowiliśmy dalej. Wreszcie docieramy do bankowych miejsc, kolega obławia napływ na zwalone drzewo a ja miejsce z głęboką rynną na środku rzeki i korzeniami przy burcie.
Pierwszy rzut i nic, drugi rzut i przy korzeniach pod samym brzegiem poczułem opór tak jakbym zahaczył o podwodne zaczepy, ale w okularach polaryzacyjnych zauważyłem jak gruby potokowiec przekłada się na bok i powoli odpływa w środek rzeki zostawiając na wodzie wiry. Kolega zauważył że miałem na kiju rybę i chciał wykorzystać moment kiedy zmieniałem przynętę i rzucić w miejsce gdzie miałem branie. Po zmianie koloru kopytka z fluo na biały z czarnym grzbiecikiem wykonałem rzut pod drugi brzeg i po łuku ściągałem przynętę w rynne z kamienistym dnem i dokładnie w tym miejscu poczułem dość mocne uderzenie które momentalnie zaciełem. I zaczeło się, pstrąg nie ukazując swoich rozmiarów walczył w silnym nurcie. Po około minucie ryba wyszła do powierzchni i zaczeła młynkować nie dając mi szans na podprowadzenie jej nawet o metr bliżej. Walka trwała ponad 6 minut i po 3 nieudanych próbach podebrania w końcu za 4 razem kolega podbiera pstrąga gdyż nie było szans abym sam podebrał rybę bo uniemożliwiała to wysoka burta.
Ręce mi się trzęsą i nie mogę znaleźć miarki, i od razu przez myśl mi przeszło co będzie jak go nie zmierzę, być może że jest to moja życiówka a przecież i tak go wypuszczę a nie wiem ile ma centymetrów.
Jednak znajduję miarkę i po zmierzeniu okazało się że pstrąg ma 45 centów. Po szybkiej sesji fotograficznej piękny potokowiec wraca w dobrej kondycji do rzeki tym samym dając mi wiele radości i nadziei na jeszcze większe pstrągi w tym sezonie.