Tego dnia wybrałem się na ryby z kuzynem który nazwijmy delikatnie jest "świątecznym" łowcą :) ale ma wielkę przewagę nade mną - posiada ponton...
Zaprosiłem go na malutkie jeziorko a w zasadzie rozlewisko na bardzo małej rzecce w której dotychczasowy największy przezemnie szczupak miał 1,20 kg.Smutne ale jednak prawdziwe - kłusownicy zrobili swoje... Jednak w tym jeziorku trafiały się tubylcom regularnie zdrowe 60... Niestety nie mogłem tego doświadczyć z racji braku obiektu pływającego i kopletnego dostępu z brzegu...
Był to dzień bardzo ponury a mgła unosząca się nad wodą była jedną z najgęstrszych jakie w życiu widziałem, wręcz dłuższe rzuty leciały w zasłonę dymną. Niestety cały dzień nie było nawet puknięcia, z racji tego, że jest to jeziorko z tych ekstremalnie zarośniętych, kuzyn miał duży problem z dostosowaniem przynęty - jedyny połów to zielsko. Z rosnącej frustracji i ciągłych problemów z zielskiem zdecydowałem się na słynnego slidera 10 cm Ana blue.
Mimo że posiadam uniwersalny spining o wyrzucie maks 30 gr to na upartego regularnie próbowałem "jerkować" tą cegłą jak nazwał to mój kuzyn - gdy wykonałem pierwszy rzut sliderem kuzyn powiedział że wypłoszę wszystkie ryby i że w zyciu nie widział niebieskiej ryby ! Co znaczyło nic innego jak to, że nie możliwe jest abym coś złowił...
Gdy się przejaśniło wreszcie zauważyliśmy jakąś aktywność na wodzie - głównie ryba biała. Jednak wtedy mieliśmy okazję usłyszeć chlust niczym krokodyl nilowy skaczący po antylopę. Niedługo zastanawiając się popłyneliśmy w to miejsce. Niestety była to największa dżungla wodna na jeziorze ! Jednak instynkt i wyobraźnia spiningisty zadecydowała.
Oddałem rzut w samo oczko na najgęstrzym zielsku na jeziorze - było tak małe że zdążyłem wykonać tylko jeden ruch maksymalnie podniesioną wędką, slider pięknie niczym pijany heniek z pod sklepu odbił na bok, a ja z racji braku miejsca zrobiłem pauzę... w tym momencie "krokodyl" ponownie chlusnął, a ja przerażony krzyknąłem z całych sił... ale spudłował gdyż miałem luźną żyłkę a wędkę prawie w pionie. Jednak po szybkim zwinięciu luzu okazało się że bestia połknęła niebieskie straszydło. Po najtrudniejszej walce w mojej karierze - chyba z 10 odjazdów w gęste zielsko (widać na zdjęciu w tle) plus nieobycie kuzyna w podbieraniu udało się.
Szczupak nie był największy w moim życiu ale napewno było to najbardziej emocjonjący hol - równe 80 cm i około 4 kg i także jedna z najpiękniej ubarwionych ryb jakie widziałem (środowisko zadecydowało)....
Jest to piękna historia a dodatkowo nawiązuje do nagród w konkursie więc uznałem, że fajnie będzie ją opowiedzieć :)
Pozdrawiam i ostrzegam, kiedyś również złowię tak dużego szczupaka jak ten z jeziora Boren. Pozdrawiam wszystkich niedowiarków