Może coś o wodzie, jest to średniej wielkości jezioro, porośnięte prawie w całości grążelami i trzciną, głębokości nie wielkie, łowienie dość trudne, miejscówka jaką sobie wybraliśmy to tzw "prezesówka", można
z niej obłowić ładny kawał wody.
W piątek po pracy i po szkole szybko wyruszyliśmy w trasę, po przyjeździe zastajemy teamowego przyjaciela Patryka, na stanowisku po drugiej stronie zatoki, pogoda nastraja nas do tego żeby szybko się rozpakować
i powywozić wszystkie zestawy, położyliśmy różnie, zaczynając od płytkich dziur w liliach kończąc na 4m gdzie znajdował się dość duży muł.Piękna pogoda, ciepły wiatr wiejący w nas, czego można więcej chcieć, szybkie stwierdzenie- karpie tu muszą być.
W nocy nastąpiło pierwsze branie z najgłębiej postawionej wędki, niestety ale karp odbiegał od średniej wielkości łowionej na wodzie, wywózka i do świtu bez pip, słońce zaczyna lekko przebijać się spoza horyzontu i nagle na mojej wędce odjazd, dość ciężki hol ale karp podebrany, niestety ta sama wielkość- coś jest nie tak ! Wywiozłem zestaw i gdy kładąc go w to samo miejsce widzę kilka karpi, uświadamiam sobie że w zanętę weszły mniejsze karpie, po ogarnięciu wszystkiego, nie zdążam usiąść i znowu jedzie z tej samej wędki, wypływam po karpia i w tym czasie słyszę, że jedzie u Patryka, fajnie wyglądało jak zaspany biegał po pomoście, holujemy w dwójkę, ta sama wielkość karpi...
Wywózka i szybkie śniadanie bo wiem, że zaraz może pojechać kolejny haha i jak myślicie co się stało, dojadam jajecznice i jedzie kolejna wędka, tym razem z miejsca gdzie zawsze brały duże ryby, biegnę po pomoście i lekko podnoszę kij, karp wyjeżdża jeszcze kilka metrów i się "poddaje" lilie jeszcze do końca nie wyszły więc staram się go dociągnąć do brzegu, przy pomoście zaczyna się przeciąganie liny, masakra co ten karp wyczyniał, wreszcie pokazuje się i stwierdzamy mniej więcej że nie jest jakiś ogromny ale puki co największy, okrzyk – C"mon słyszeli wszyscy na jeziorze. Piękny karp ląduje w podbieraku, waga potwierdza nasze przekonania- 14.80, no nie, już te 20dk mógł się najeść więcej.
Karp wziął na kulkę Arctic krill 4D, która później okazała się killerem, połączenie szybkiej pracy ze stabilnością na włosie to było to!
Trudno mi to opisać, a nie chcę was zanudzać czytaniem moich wywodów... Może opiszę kilka fajnych wydarzeń z całej zasiadki - tak to bardzo dobry pomysł. Tata w sobote poszedł pomagać kolegą dokończyć parking, a tu nagle odjazd na kiju właśnie u niego, karp zaparkował w liliach, oddaje mamie wędkę i razem
z nią wypływam, odplątuję karpia z lili, ustawiam hamulec, karp nie daje za wygraną, mija chyba z 20 minut, nawet się nie pokazał- co jest, czyżby był duży... Niestety ale nie, karp się pokazuje, podbieram go za pierwszym razem, patrzę na zdobycz i oceniam go na 8kg, piękny rzeczny kształt, pełnołuski i jeszcze wysypka tarłowa. Jak mamy go w macie, przychodzi tata razem z kolegami, mama zadowolona, robimy jej kilka zdjęć i w bardzo dobrej kondycji karpik wraca do domu. Jest niedziela rano, przyjeżdża mój kolega spiningista, chciał sobie porzucać i przetestować nowy sprzęt, w trakcie mam odjazd na magicznej miejscówce, która dała na tej wyprawie piękne ryby, karp wchodzi w lilie, wypływam z tatą, w trakcie jest odjazd na innym kiju, zacina mama, ciągniemy w dwójkę, odplątuje karpia z lili a tu nagle jedzie 3 kij, co teraz ? Marcin spiningista zacina, holuje pierwszy raz karpia.
Komentarze w stylu, teraz już niech nic nie bierze bo nie ma komu zacinać, co w tedy ? Jedzie czwarty kij, scena jak z bajki, zdążam wyciagnąć karpia bo blisko 30 minutowym holu, wszyscy ciągną, niestety, brak środku pływającego i karpia wyciągnąłem tylko ja, piękny samiec, rzekłbym sam mięsień, zero tłuszczy, bardzo waleczna ryba, właśnie tym zakończyliśmy zasiadkę, w drodze powrotnej mama kupuje nam lody włoskie, a to dla tego, że wyciągnęła największą rybę.
Podsumowanie:
Przez weekend zarejestrowaliśmy 25 brań, co jest naszym absolutnym rekordem na tej wodzie, killerem okazał się wcześniej wspomniany arctic krill, największe ryby to 15kg,14.80kg.14,80kg i 13,5kg.
Pozdrawiam
Sebastian Lemke "sebawwo"