Dzień dzisiejszy (teraźniejszy).
Upalne popołudnie, Wkra... . Idę ze spinningiem od Królewa w kierunku Jońca. Rzucam od czasu do czasu. Rzeka jakby wymarła, nawet ukleje nie pokazują się na powierzchni. Nie widać ani szczupaka, ani okonia o kleniu nie wspominając. Kolejne 100 metrów rzeki i nic.
Nagle, przebijam się przez gęste krzaki i wychodzę wprost na trzech gości, ubranych w waciaki i gumofilce. Jeden klęczy przy dużym akumulatorze, a pozostali dwaj moczą przepastne kasary, podłączone do tego akumulatora. Na wodzie widać białe, srebrzyste ciała ryb. Pokaźnych rozmiarów klenie, okonie, kilka niewyrośniętych szczupaczków i mnóstwo drobnicy.
Elektrycy są równie zaskoczeni jak ja, ale zaraz przytomnieją i natychmiast pod moim adresem leci twardy komunikat żebym spier.., bo jak nie to popływam razem z rybami albo podłączą mi akumulator do...no domyślcie się gdzie... .
Nie czekam na dalszy bieg wydarzeń tylko spie... tzn. idę szybko dalej. Kątem oka zauważam jeszcze wielki, czarny, foliowy wór, w którym trzepocze w drgawkach olbrzymia ilość ryb.Przeszła mi ochota na wędkowanie, robię szeroki łuk i dochodzę do samochodu. Odpalam silnik i wciskam gaz do dechy. Po trochu z wściekłości, po trochu ze strachu. Zatrzymuję się kilka kilometrów dalej, wystukuję na komórce numer na Policję. Zgłasza się dyspozytor, po przebrnięciu przez sporą ilość formalności opowiadam całą sytuację.
-"Niestety w tej chwili żadnych patroli w tej okolicy, ale zgłoszenie zostało przyjęte".
Znając życie na tym się skończy. Tak jak rzeka, też się skończy, odarta z życia, godności, pusta i martwa.
Wściekłość, bezsilność, smutek i gorycz.
ODSŁONA DRUGA „Rewolucja"
Niedaleka przyszłość... 1,5 roku później ...
Wieczór. Siedzę przed telewizorem. Przed chwilą dzwonił kumpel, żebym koniecznie obejrzał wiadomości. Czekam z niecierpliwością na serwis informacyjny.
Zaczyna się. Na początku wiadomo, polityka, wiadomości ze świata itd.
Nagle! Widzę na ekranie ulicę, którą znam. Co roku opłacam tam kartę wędkarską i składkę. Na ulicy tej stoi szereg czarnych terenówek, radiowozy. Kręci się tam mnóstwo ubranych w czarne, bojowe stroje postaci
z dużym napisem na plecach CBA, Policja i chyba CBŚ. Z budynku wyprowadzają kilka osób w ubraniach cywilnych, są zakuci w kajdanki. Zasłaniają twarze przed kamerami.
Widać jak funkcjonariusze wynoszą z budynku mnóstwo jakiś dokumentów i ładują je do specjalnego samochodu z napisem Prokuratura.
Odkręcam głośniej fonię. Nie bardzo do mnie dociera w pierwszej chwili, ale wyłapuję coś o likwidacji
i delegalizacji największej i jedynej organizacji zrzeszającej wędkarzy w Polsce. Potem coś o postawieniu zarzutów, padają hasła korupcja, malwersacja, złe zarządzanie, działanie na szkodę państwa i obywateli itd.
Akcja była przygotowana w ścisłej tajemnicy od kilku lat, a kontrole i aresztowania takie jak ta, ruszyły w całej Polsce.
Z otwartą gębą siedzę jeszcze dobre 15 minut. Szok.
I co dalej?
Parę tygodni później w kolejnym wydaniu wiadomości słyszę o powołaniu i powstaniu nowej organizacji mającej na celu rejestrację i zrzeszenie wędkarzy w Polsce. Po krótce przedstawione jest jak będzie wyglądał zarząd, struktura i status. Padają nazwiska osób, które będą tworzyć kierownictwo, komórki i zaplecze prawne i naukowe. Pare nazwisk rozpoznaje, bo znani i świetni wędkarze, są też nazwiska ludzi związanych z dobrą prasą wędkarską, ichtiolodzy, naukowcy, prawnicy. Równie ciekawą informacją jest powołanie specjalnych służb i organów ścigania do walki z kłusownictwem, przestępstwami i wykroczeniami na wodach Polski. Powołano również aparaty kontrolne, które mają za zadanie trzymać rękę na pulsie jeśli chodzi
o handel rybami i pochodzenie ryb przeznaczonych do handlu.
Wszystkie te służby mają być wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt i technologie służące prewencji
i skuteczności w działaniu. Łodzie, samochody terenowe, systemy łączności itd.
Po prostu rewolucja..
W duchu mówię do siebie..powodzenia.
ODSŁONA TRZECIA „Coś drgnęło"
Mineło już prawie 2 lata od początku rewolucji.
Przez ten czas zdobyłem już papiery i pozwolenie na wędkowanie wydane przez nową organizację SWP (Stowarzyszenie Wędkarzy Polskich).
Nowy regulamin, nowe przepisy. Limity, górne wymiary ochronne, nowe okresy ochronne, obostrzenia....dużo zmian. Nad wodą też. Przykład.
Ten sam odcinek Wkry, który opisałem poprzednio. Znów idę od Królewa w kierunku Jońca. Na wysokości Szumlina zaliczam trzy ładne okonie (ok 35 cm) i szczupaka (61 cm).
Ryby wracają z powrotem do wody. Stoję w kolejnej miejscówce, rzucam. Nagle, z krzaków wychodzi wprost na mnie dwóch wyglądających jak komandosi męszczyzn. Przy pasach broń (na gazową to nie wygląda). Mówią grzecznie, ale stanowczo, dzień dobry i wyjmują legitymacje. Państwowa Ochrona Wód. Dopiero teraz też zauważam na ramionach i plecach naszywki P.O.W. Jestem skrupulatnie kontrolowany. Dokumenty, sprzęt, plecak. Chwila rozmowy o rzece, rybach. Wszystko ok.
W tym momencie radio jednego z nich zacharczało, ostry, poddenerwowany głos wywołał patrol i podał krótką i zwięzłą informację. „Kilometr od was ekipa elektryków, trzy osoby".
Panowie grzecznie się pożegnali i szybkim krokiem oddalili się w kierunku samochodu. Teraz dopiero zauważyłem zielonego Range Rovera stojącego przy polnej drodze. Wychodzi na to, że naprawdę dostali niezły sprzęt.
Wracając do domu mijałem po drodze ten sam patrol, stojący w towarzystwie jeszcze dwóch następnych Range Roverów. W rowie przy drodze siedzieli skuci elektrycy wraz z całym osprzętem który mieli przy sobie. Założył bym się , że jednym z elektryków był ten, który parę lat wstecz kazał mi spier... .
Po powrocie do domu zadzwoniłem do kumpla, opowiedziałem mu o całej przygodzie. Nie był zaskoczony.
W tym samym czasie był na rybach, na Zalewie Zegrzyńskim. Kontrolowano go trzykrotnie. Opowiadał o kilku ekipach strażników na szybkich łodziach, które patrolowały „patelnie" i bardzo dokładnie sprawdzały nie tylko wędkarzy, ale też i motorowodniaków i kąpiących się.
Coś jednak drgnęło...
ODSŁONA CZWARTA „Utopia"
Minęły kolejne 3 lata...
Przez ten czas głośno było o dużej ilości akcji P.O.W-u. Szczególnie jeśli chodzi o walkę z kłusownictwem na rzekach pomorskich i jeziorach mazurskich. Efekt jaki przyniosły zmasowane działania tego typu przeszły najśmielsze oczekiwania.
Trocie i łososie wróciły w ogromnych ilościach do większości rzek Pomorza ale i nie tylko. Również i Drwęca oraz większość dopływów Wisły (powyżej zapory we Włocławku) zapełniły się rybami szlachetnymi. Mazury zaczynają przypominać , pod względem zasobności w ryby, jeziora skandynawskie. Działalność rybacka na śródlądziu została całkowicie wyeliminowana. Ryby, które przeznaczone są do handlu, restauracji itp. pochodzą ze specjalistycznych gospodarstw rybnych. Kary za jakąkolwiek działalność na szkodę środowiska wodnego (kłusownictwo, skażenia wód, nieprawidłowości w użytkowaniu wód i zasobów wodnych, łamanie nowego regulaminu amatorskiego połowu ryb) osiągają niebotyczne kwoty, a egzekwowanie ich jest szybkie
i sprawne. Włącznie z możliwością zagarnięcia mienia w przypadkach szczególnych.
Problemy z uzyskaniem pozwoleń na dany akwen to już historia. Pomaga w tym internet, poczta oraz sieć specjalistycznych punktów gdzie można dostać odpowiednie dokumenty czy uiścić opłaty.
Zmienia się również pozytywnie mentalność samych wędkarzy i użytkowników wód (motorowodniacy).
Jednak bitwa o taki stan rzeczy nie skończy się tak szybko. Jeszcze długo przyjdzie się męczyć
z naprawianiem tego co przez długie lata było bezmyślnie niszczone, zaniedbywane, grabione i niewłaściwie użytkowane. Rewolucja się udała, efekty są zachęcające.
Przed nami światło w tunelu.....
Ciekawa wizja, nieprawdaż? Może trochę drastyczna, ale co tam....
Do następnego razu
Tomek "Strachu" Straszewski
Ps.: Wszystkie instytucje, postacie i wydarzenia występujące w tym opowiadaniu, w większości są wykreowane przez (pokręconą nieco) wyobraźnię autora, a wszelka zbieżność do wydarzeń, postaci i instytucji istniejących i działających w realnym świecie jest przypadkowa.