Spider Wire 1


Bolenioza jest chorobą psycho-fizyczną choć nie śmiertelną ale jak na razie nie znaleziono na nią lekarstwa.


102 6179 1Poprzez swój intensywny przebieg może doprowadzać do wycieńczenia organizmu. Objawy choroby ujawniają się najczęściej i najintensywniej w okolicy maja, a najgorsze jest kilka ostatnich dni kwietnia naukowcy do dziś nie wiedzą dlaczego po jakimś miesiącu objawy słabną a późną jesienią prawie całkowicie ustępują by w uśpieniu czekać i nasilić się kolejnej wiosny.
Wielu z nas zna dobrze boleniozę bo sami doświadczają jej rokrocznie. Mnie także nie ominęła a szczerze mówiąc zauważyłem że z roku na rok objawy są coraz mocniejsze. Atak boleniozy zaczął się standardowo w kwietniu, ostatnie dni były okropne myślałem że po prostu oszaleje ale na szczęście zaczął się maj
i ruszyłem nad wodę z pudełkiem pełnym własnoręcznie robionych woblerów które pieczołowicie strugałem całą zimę.
Niestety rzeka szybko ostudziła mój zapał, gdy zobaczyłem że stan wody nie pozwala na skuteczne łowy. Eh ale ja po prostu musiałem złowić bolenia bo choroba nie dawała spokoju ani na chwile praca czy dom tu czy tam w głowie była jedna myśl BOLEŃ.

 

Po kilku dniach udało się woda troszkę spadła i pierwszy boluś trafił na brzeg poczułem się znacznie lepiej
i to dodało mi sił na kolejne wyprawy podczas których złowiłem jeszcze kilkanaście boleni. Radość była wielka bo wszystkie ryby brały na moje wobki a przecież to pierwsze moje wyroby w życiu.

102 6169Wyniki były ale niedosytem było to iż nie poprawiłem życiówki a taki był początkowy plan na sezon, aż nadszedł ten dzień.
Zapowiadał się zwyczajnie choć wewnątrz miałem jakąś dziwną myśl że to mój czas. Praca ciągnęła się niemiłosiernie ale to standard, gdy czeka na nas wyjazd na rybki. Po zajechaniu nad wodę stała trasa po moich miejscach choć nie najlepszych, ale w tym roku jedynych dających się dobrze obłowić niestety po przejściu prawie wszystkich byłem nadal bez ryby. Została mi jedna rozmyta główka więc lekko już zniechęcony ruszyłem i zacząłem jej obławianie.
Stałem dobre kilkanaście minut i nic już chciałem wracać do domu gdy usłyszałem na końcu warkocza lekko za trzcinami głośny atak. Od razu uśmiech trafił na moje usta i zaczęły się podchody, ryba już się nie pokazywała ale wiedziałem że tam jest, próbowałem na kilka przynęt bez efektów. Zajrzałem do pudełka uśmiechnąłem się w duchu i założyłem mojego wobka który nie sprawdzał mi się. Nazwałem go żartobliwie lekkim nieudacznikiem jeden rzut i nic drugi i z daleka widzę pracującą przynętę, myślę sobie za dużo uciekasz na boki łamago! Ale ciągle obserwuje jak przecina wodę, jestem już blisko brzegu jakieś 1,5 może 2 metry aż naglę mój wewnętrzny dialog przerywa atak ryby widzę wielkie błyszczące przewalające się cielsko które połyka mojego wobka i znika pod wodą pokazując swoją olbrzymią płetwę ogonową. Podskakuję aż cały do góry a serce zaczyna równie silnie jak ryba na wędce pulsować w mojej piersi, hol trwa dobre kilka minut zestaw nie pozwala na zbyt siłową walkę, ale nie martwię się tym i cieszę chwilą. Po kilku odjazdach ryba słabnie i delikatnie wprowadzam ją na brzeg, jest tak masywna że nie mogę jej objąć ręką choć wierzcie mi nie mam małych rąk. Udało się mam ją, szybka sesja zdjęciowa i mierzenie miarką pokazuje 75cm. Choć na zdjęciu udało mi się tylko uwiecznić 74 więc i taką oficjalną miarę przyjmuję, co mi tam centymetr w tą czy tą jak i tak mam życiówkę. Później nadszedł najfajniejszy moment czyli wypuszczanie, musiałem potrzymać go trochę w wodzie aby odzyskał siły obowiązkowy buziak (może żona nie będzie zazdrosna) i rybka majestatycznie odpływa, a ja chyba z nią bo usiadłem na brzegu i kilka minut potrzebowałem na dojście do siebie. Powrót do domu i gratulację rodziny kończą ten piękny dzień.

Podsumowując ten sezon nie był łatwy, duża woda utrudniała łowienie ale jakieś wyniki były i padła życiówka, więc nie mogę narzekać. Cieszy mnie to że wszystkie bolenie złowiłem tylko na swoje woblerki bolenioza została zaleczona.
Teraz kilka miesięcy przerwy aby za rok znów stracić głowę dla pięknych boleni.

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się