Zapewne wszyscy sympatycy kropków wiedzą, że już niedługo startujemy! Już dziś jesteśmy myślami nad ukochaną rzeczką, przeglądamy wędkarskie pudełka i uzupełniamy zapas naszych pstrągowych "kilerków".
Jedni będą starali się łowić na dużej wodzie. Inni zaszyją się w leśne odcinki maleńkich pstrągowych ciurków. W oczekiwaniu tych dni, chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami, opowiedzieć o swoich ulubionych łowiskach, technikach połowu.
Moja przygoda z pstrągami zaczęła się już we wczesnych latach dzieciństwa. Jako młody adept wędkarstwa, łowiąc kiełbie i karasie, usłyszałem o olbrzymich pstrągach pływających w naszej rzeczce. Słowo pstrąg zaszumiało mi wtedy w głowie, a wyobraźnia była już nad rzeką i holowała wielkiego kropka. Tak zostało do dziś, zarówno pstrąg jak i sandacz to ryby które spędzają mi sen z powiek, za którymi uganiam się z niesamowitą przyjemnością.
Pstrąg fascynuje. Nie tylko swą urodą, walecznością i sprytem, pstrąg jest superdrapieżcą, znakomicie dostosowanym do środowiska. Łowienie pstrągów, to rozpoznawanie rzeki, odgadywanie kryjówek, ciche podejście i precyzyjne podanie przynęty. To jest więcej niż pasja, to więcej niż choroba. Życie staje się jednym wielkim polowaniem, zasadzką, taktyką, ciągłym obmyślaniem planu łowów. Pstrąg to wspaniała ryba. Ktoś, kto to odkrył, przepadł bez reszty. Amen.
Małe, leśne strumyki
Takie łowiska pokochałem najbardziej. Wędrując wsród otaczającej mnie przyrody, słuchając śpiewu ptaków, złowienie grubaśnego potokowca schodzi na dalszy plan. Brak tu obecności człowieka. Nad brzegiem takich strumyczków częściej spotykam ślady dzika niż ludzkiego buta. Może i trudno tu o ryby, które potargałyby nam wędki, ale jest ich wystarczająco dużo by odczuć zwykłą przyjemność wędkowania. Jestem tu tylko ja, las, rzeczka no i to najważniejsze - pstrągi. Niepozorne rzeczki wielokrotnie wynagradzały moją cierpliwość, podczas długich, niekiedy mozolnych wędrówek, obdarowując pięknymi potokowcami. Trzeba tu jednak być prawdziwym łowcą. Starać się wtopić w otoczenie, by nie spłoszyć swej ofiary. Szukać dogodnych miejsc do łowów, być bezszelestnym jak cień i cierpliwym jak mnich.
Jak na froncie...
Nasza pstrągowa taktyka w takich warunkach, to istne podchodzenie wroga na polu walki. Pojedynek z rybą zaczyna się już w momencie skradania się na jej stanowisko. Trzask gałązki pod naszą stopą, głośne kroki na zmrożonym śniegu, jak i cień naszej sylwetki rzucony na wodę powoduje naszą kapitulację. Na tym polu walki pozostajemy jednak sami, bowiem nie znam bardziej nietowarzyskiej metody łowienia ryb niż spinningowanie na małych rzeczkach pstrągowych. Wędkowanie z kolegą to jedynie parę rzutów w okolicy rozpoczęcia połowów. Następnie decyzja, kto w górę a kto w dół rzeczki.
Wędrując wzdłuż brzegu musimy wiedzieć, że na ogół to pstrąg postrzega nas wcześniej. W słoneczne dni będziemy poruszać się tym brzegiem, z którego nie rzucimy swojego cienia na wodę. W małych rzeczkach pstrągi są szczególnie ostrożne. Podawanie przynęty w pozycji wyprostowanej, przy niskiej, czystej i prześwietlonej wodzie, nie przyniesie efektów. Rybę mogą spłoszyć nieskoordynowane ruchy wędkarza, chlapnięcie przynęty, lub nawet cień rzucany przez wędzisko. Musimy też zapomnieć o brodzeniu. Spodniobuty pomocne są nam jedynie podczas przedzierania się przez gęste zarośla, możemy również w razie potrzeby przedostać się wygodnie na drugą stronę rzeczki. Przejście wędkarza w spodniobutach środkiem koryta, spowoduje, że spłoszone ryby przez długi czas nie podniosą się do żadnej przynęty.
Przechytrzyć kropka
W poszukiwaniu pstrąga, dobre są miejscówki na zakrętach rzeki z głęboką rynną przy wklęsłym brzegu, rynną pośrodku przewężenia koryta, z szybkim, ale nie z rwącym nurtem. Dobrze, gdy w takim miejscu leży kłoda w poprzek nurtu z przelewającą się wodą, a poniżej znajduje się dół przechodzący stopniowo w przemiał. Typowe wlewy, rozwidlenia koryta, niewielkie wysepki omiatane nurtem, stanowiska za dużymi głazami, sąsiedztwo starych pali po zniszczonych mostach i ruin budowli wodnych to miejsca, obok których nie wolno nam przejść obojętnie.
Nasze łowiska stają się równie atrakcyjne podczas przyboru wód. Wyższa, podmącona woda, po dłuższych opadach lub wiosennych roztopach, niesie dużo różnorodnego pokarmu wypłukanego z łąk, pól i rowów. W tych okresach pstrągi są aktywniejsze, intensywniej żerują i łatwiej je podejść.
Jak już wspomniałem, jednym z najważniejszych elementów pstrągowego wędkowania, to umiejętne podejście pod dołek. Hałas wywołany przedzieraniem się przez gęste zarośla nie ułatwi nam złowienia ryby. Równie ważnym czynnikiem decydującym o naszym sukcesie, jest precyzyjne podanie przynęty. Pstrąg uważany jest za rybę pierwszego rzutu. Jest w tym sporo racji. Mimo swojej żarłoczności i drapieżności, tylko w nielicznych przypadkach ponawia wyjście do przynęty. Jednak gdy zaobserwujemy sytuację, gdy nasz kropkowany przyjaciel potrąca przynętę zamkniętym pyskiem, takie zachowanie ma cechy obrony terytorium. Wtedy warto zmienić przynętę na większą, o agresywniejszej pracy. Tak pobudzony pstrąg uzna to za zagrożenie ze strony większego intruza i zaatakuje go paszczą.
Pstrąg jest zdecydowanym terytorialistą. Z reguły największy pstrąg zajmie najlepsze miejsce na danym odcinku rzeki. Będzie to więc najgłębszy dołek, spore podmycie pod burtą, głęboka rynna czy duże zwalisko drzew w nurcie.
Moje pstrągowe przynęty
Co powinno znaleźć się w pudełku pstrągarza spinningisty?
Przede wszystkim woblery. Nie ma chyba wędkarza, który by nie wierzył w ich skuteczność. Do połowu pstrągów stosuję modele o długościach 3 do 8 cm. Woblery pływające mają dle mnie najszersze zastosowanie. Przydają się w przypadkach, kiedy łowię z biegiem rzeki. Wówczas wypuszczam wobler na dowolną odległość, pozwalając mu spłynąć z nurtem rzeczki. W dołkach i przed przeszkodami przytrzymuję wobler przez dłuższą chwilę. Trzymając woblera w dołku należy kilkakrotnie podciągać go i opuszczać, operując tylko wędziskiem. Takie ruchy często wywołują agresję pstrąga. Ubarwienie woblerów starajmy się dobierać pod kątem gatunków ryb, które są naturalnym pożywieniem pstrągów w danym akwenie. Nie należy zapominać, ze pstrąg jest kanibalem i chętnie zjada małe osobniki własnego gatunku. Dla mnie numer ONE to pływające "gębalki", nigdy się nie wykładają, mają wyrazistą, drżącą akcję. Pozwalają się prowadzić na każdej wodzie, pod prąd, w poprzek i z prądem. Lubię też "jugolki" które to nie raz pozwalały się cieszyć pięknym potoczkiem. W moim pstrągowym pudełku znajduje się również duża rodzina Salmo. Zarówno pływające jak i tonące - Executor, Minnow, Bullhead, Hornet.
Generalnie łowię na woblery, ale nie unikam też błystek obrotowych. Łowię na nie wiosną i latem idąc w górę rzeki, rzut pod prąd i szybkie prowadzenie, oczywiście nie może to być chaotyczne łowienie, zawsze obrzucam domniemane stanowiska pstrąga po kilka razy. Dobrze jest zmieniać przynęty to daje efekty, po obrzuceniu upatrzonych miejscówek wędruję dalej. Do maja nie łowię na mniejsze jak nr.2, kolorystyka jest urozmaicona, im bardziej jest zmącona woda tym jaśniejsza blacha. Na czystej wodzie sprawdzają się blaszki złote i miedziane.
Niezależnie jakich przynęt używamy najczęściej, musimy pamiętać, że pstrąg nie jest rybą uniwersalną, tak też nie wypracujemy sobie uniwersalnej przynęty na niego. Wszystkie przynęty używane do połowu pstrągów powinniśmy kłaść na wodę jak najdelikatniej. Pstrąg jest bardzo wyczulony na wszelkie obce odgłosy, a przestraszony przez długi czas niczym nie daje się wyciągnąć z kryjówki.
Sprzęt
Wędzisko na małe pstrągowe rzeczki nie powinno być zbyt długie. Moim zdaniem optymalna długość to wymiar od 2,10 m do 2,40 m. Dłuższy kij przydaje się zwłaszcza kiedy łowimy z wysokich skarp oraz miejscach gdzie na naszym brzegu znajdują się gęste zarośla. Kij powinien być szybki, umożliwiający natychmiastową reakcję na branie. Kołowrotek rozmiaru 1000 do 2000 z przełożeniem powyżej 1:5. Dość często widuję wędkarzy łowiących na plecionkę, ja jednak wolę żyłkę 0,18-0,22.
Zachęcam do odwiedzania tych małych, niby niepozornych strumyków. To fajna przygoda, jak i sprawdzian swoich wędkarskich umiejętności. A zasobność ryb w tych rzeczkach, może wprawić w osłupienie niejednego z nas. I jeszcze jedno, darujmy wolność złowionemu pstrągowi, dołek bez niego jest jakiś taki pusty. Przyjemnie jest zobaczyć go znowu, jak króluje w swojej dziurze. Ja nigdy nie staram się po raz drugi złowić tego samego pstrąga, przecież to już kumpel!
Marcin Płóciennik