Czyli drobiazgi, dinksy, wichajstry i dzyndzle.
W pierwszej części poznaliśmy podstawy „anatomii” sprzętu muchowego czyli jak łączyć kije i linki, czym się różnią linki WF od DT i co oznaczają klasy AFTMA. Jeśli mamy więc już pierwszy kij i kołowrotek, zakupiliśmy odpowiedni sznur i mamy trochę much na start teoretycznie jesteśmy gotowi do rozpoczęcia przygody. Nie jest jednak jeszcze tak różowo, bo przed pierwszym wyjściem nad wodę potrzebujemy jeszcze kilku rzeczy.
Przede wszystkim musimy czymś zakończyć nasza linkę tak aby móc dowiązać do niej przypon z żyłki bądź przypon koniczny.
Łącznik linki z przyponem
Sposobów na łącznik jest kilka, poczynając od oryginalnie zakańczanych linek muchowych specjalną pętelką, poprzez specjalne łączniki kończywszy na patentach od muszkarzy dla muszkarzy (wszystkie trzy na zdjęciu) czy nawet dowiązaniem żyłki wprost do sznura. Z mojej strony polecam rozwiązanie z łącznikiem (na zdjęciu ten czerwony), którego koszt waha się w granicach kilku złotych (nawet jeśli linka kończy się pętelką) i który przy okazji doskonale sprawdza się jako wskaźnik brań. Jeśli łącznik jest założony starannie posłuży nam spokojnie cały sezon i nie powinien się urwać w najmniej spodziewanym momencie nawet forsując zaczep na grubej żyłce (ja podklejam go odrobina kropelki na samym koniuszku sznura i przypalam wąsy zapalniczką).
PODKŁAD pod linkę:
Jak mawiają – „strzeżonego… i tak dalej” ;) Ponieważ długość linki muchowej to mniej więcej 30 metrów wypada się zaopatrzyć w jakiś podkład, który nie tylko wypełni szpulę, ale pozwoli na komfort puszczenia ryby jeśli zajdzie taka potrzeba i będzie możliwość. Nie czarujmy się, nie będzie to nam dane za często wykorzystywać, ale warto mieć bo może to nam uratować rybę życia.Podkłady sąoczywiście różne: dakronowe, tubowe... W zasadzie na początek obojętnie jaki kupimy, wystarczy w zupełności najtańszyo wytrzymałości 20 lbs (9kg). Nawijamy go na szpulę tyle aby wypełniał prawie całą ze sznurem i to wszystko. Podkład z linką łączymy podobnie jak z przyponem, za pomocą łącznika lub fabrycznej pętelki od strony sznura i pętelki na podkładzie (bezwęzłowo – jak na pierwszym zdjęciu)
PRZYPONY:
Jeśli planujemy łowić na suchą muchę powinniśmy zaopatrzyć się w specjalne przypony koniczne, które ułatwią delikatne rozwinięcie przyponu i prezentacje muchy na wodzie po rzucie. Przypony koniczne, choć mogą być plecione, tonące, dociążane itp, to w wersji najprostszej to nic innego jak specjalne żyłki najgrubsze od strony łącznika (tam wiąże się na nich pętelkę i łączy bezwęzłowo z łącznikiem sznura) i zwężające się do końca. Z uwagi na ich przeznaczenie i grubość są podzielone na kategorie od 1X do 7X różniące się grubością końcówki od strony muchy (ale też i najgrubszej części)
Dla przykładu rozmiarówka VISION wygląda tak:
ROZMIAR |
7X |
6X |
5X |
4X |
3X |
2X |
1X |
ŚREDNICA |
0,10 |
0,13 |
0,15 |
0,17 |
0,20 |
0,23 |
0,26 |
Zastanawiacie się zapewne, dlaczego potrzebny jest taki przypon a nie wystarczy np. 3 metrowy kawałek żyłki lub dwóch żyłek. Ano dlatego że aby prawidłowo zaprezentować muchę, szczególnie małą muchę, która prawie nic nie waży musimy idealnie prosto i bez poplątania zestawu rozwinąć cały fragment przyponu. Do tego właśnie musi on mieć niejednolita grubość aby był naturalnym zakończeniem sznura i zadziałał jak „bicz”.
Alternatywą dla kupna przyponu jest związanie go z kilku żyłek różnej grubości. Dla klasycznego przyponu pstrągowego 5X – 3X teoretycznie będą to żyłki kolejno 0.40; 0.35; 0.30; 0.25; 0.20; 0.16 Bardzo ważne przy tym jest, aby przypon był złożony z żyłek jednakowej firmy i rodzaju. Łatwo już sobie wyobrazić, iż jest to niepraktyczne i generuje spore koszty bo zakup tylu szpul żyłki dobrej jakości to spory wydatek, do tego dochodzi jeszcze niepewność węzłów (im więcej tym większa). Testowałem takie rozwiązania i naprawdę wg. mnie lepiej opłaca się kupić kilka firmowych przyponów konicznych niż „szyć” je z żyłek nawet jeśli i tak będziemy musieli się zaopatrzyć w kilka grubości przyponówek. Polecam na start zakup przyponów 6X na lipienie i 3X lub 4X na pstrągi, zależnie jakiej wielkości spodziewamy się ryb i na jakiej wodzie łowimy. Do przyponu zawsze zresztą możemy dowiązać cieńszy odcinek żyłki. Ja tak przeważnie robię i dzięki temu zamiana muchy nie skraca za każdym razem przyponu. Jeden przypon koniczny jeśli o niego dbamy jest w stanie obsłużyć nam sporo wypadów nad wodę. Koszt – kilkanaście złotych za niezłe przypony VISION. Najtańsze to JAXON około 6 zł za jeden jednak ich jakość czasami pozostawia wiele do życzenia, szczególnie jeśli leżą długo na półce sklepowej, niemniej sporo muszkarzy na nie łowi. Musze tutaj wspomnieć, iż w okresie rójki jętki majowej w pewnym momencie zrezygnowałem całkowicie z przyponu konicznego. Wiązałem muchę (jedną dużą jętkę) na dwóch odcinkach żyłki 0,22 i 0,18 lub 0.25 i 0.20. Przy odrobinie wprawy nie ma większych kłopotów z jej rzucaniem z uwagi na sam ciężar muchy. Kolega z powodzeniem łowi natomiast lipienie bez przyponów konicznych zastępując je trzema kawałkami dość cienkich i miękkich żyłek (0.16, 0.14, 0,10). Mimo wszystko jednak wolę do lipienia przypon koniczny, szczególnie jeśli mamy wykonywać dalsze rzuty.
Żyłki przyponowe
Nie ma możliwości łowienia na muchę bez choćby podstawowego arsenału przyponówek różnej wielkości i to w każdej metodzie. Nie raz zmiana żyłki na cieńszą to jedyny sposób aby sprowokować lipienia do zebrania muchy gdy wcześniej tylko wychodzi i „liczyć nóżki” zawracając w ostatniej chwili. Nie warto tez oszczędzać – ze sprawdzonych przeze mnie żyłek polecam Trabucco T- Force Spin (jednak za sztywne do małej suchej), Stroft i Wizard. Kupuję szpulki po 25m w wielkościach 0.10, 0,12, 0,14, oraz całe szpule 100m lub 150m 0,16, 0,18 i 0,22 bo te grubości najczęściej używam do nimfy. Nie musimy się martwić, że nie wykorzystamy całej szpuli bo jeśli ktoś łowi również na spinning to kupując np Trabucco T-Force Spin możemy 100 metrów przeznaczyć na spinning a resztę pozostawić sobie na potrzeby muszki, starcza na dłuuuuuuuugo. Jakie grubości będą nam potrzebne na początek aby nie kupowac pełnego przekroju to już sami musimy ocenić, czasem wystarcza tylko 0,18- 0,16 jeśli łowimy tylko na nimfę a w łowisku nie mamy wielkich ryb.
Akcesoria
Z tych najpotrzebniejszych niewątpliwie przydadzą się nam następujące rzeczy:
- Floatant – czyli specjalny żel, którym przed łowieniem smarujemy linkę aby zachować jej dobre właściwości pływające. Żel ten (smar) przyda się również do nasmarowania suchych much z CDC i jeżynek tak aby nam nie tonęły i utrzymywały się na wodzie tworząc charakterystyczny „film” zbliżony do tego jaki tworzy owad na jej powierzchni. Używam dwóch produktów – jeden to żel CDC dedykowany teoretycznie do much ale z powodzeniem smaruje sznury. Drugi to silikon już typowo do sznura. Z mojego punktu widzenia lepszy jest mimo wszystko żel z CDC. Koszt tubki to około 10-12 zł - starcza z powodzeniem na sezon
- Szczypce do odhaczania – rzecz niezbędna
- Obcinaczki – niezastąpione ponieważ w tej metodzie zapominamy o agrafkach, krętlikach itp. I każda przynętę wiążemy węzłem więc szkoda naszych zębów
- Okulary polaryzacyjne – niezastąpione w mojej ocenie
- Podbierak – kolejna obowiązkowa sprawa – polecam z siatki gumowej, bezwęzłowy (prosty, dobry i tani JAXON kosztuje około 30zł)
- Inne które najczęściej są używane przy spinningu czyli kamizelki, wodery, czapki, itp. Ułatwiające nam wędkowanie. Pomijam temat spodniobutów oddychających, który generuje jeden z największych kosztów jednak na początek wystarczą zwykłe wodery, lub zwykłe spodniobuty (zależnie od rzeki), jeśli się w to wkręcimy dobrze jest pomyślec o upgrade portek na oddychające co daje już niesamowity komfort i wygodę.
Składamy i rzucamy
Mając już potrzebny sprzęt, linkę nawinięta z podkładem na kołowrotek (jak zaprawiać łączniki oraz łączyć linkę z podkładem bez problemu znajdziesz w Internecie więc pomijam tą kwestię) możemy spokojnie zacząć naukę rzucania. Wiem ze ciągnie od razu nad wodę sprawdzić się w boju ale mimo wszystko, aby uniknąc przykrych i frustrujących niespodzianek polecam wszystkim poćwiczyć rzuty na sucho na boisku, w ogrodzie, polanie itp. wiążąc zestaw z muchą bez grotu lub czymś co ją zastąpi (kawałek włóczki itp.).
Od czego należy zaczać zobaczysz na filmach poniżej. Z moich doświadczeń jako początkującego polecam na pewno aby przyłożyć się do tego i przed pierwszym machaniem poczytać chociaż teorie. Złe nawyki bowiem trudno jest potem wykorzenić a będą nam skutecznie utrudniały czerpanie przyjemności z łowienia. Ponieważ ja jestem niecierpliwy popełniłem ten błąd i pognałem od razu z mucha nad wodę. Nie polecam ;)
Absolutną podstawą, aby zacząć jest opanowanie dwóch technik rzucania – klasycznego rzutu oraz tzw rollcasta, który często ratuje nam skórę jeśli łowimy w miejscach mocno zakrzaczonych, uniemożliwiających wymach linką do tyłu.
Rzut klasyczny:
Rollcast (rzut rolowany):
Teoria do poczytania dla chętnych:
http://www.namuche.pl/sprzet.php?mode=show&id=111
Dodam jeszcze jedną bardzo istotną w mojej ocenie rzecz, z którą się spotkamy. Jeśli jesteśmy praworęczni to aby rzucać z brzegu w górę niewielkiej rzeki najlepiej nam będzie ustawiać się na prawym brzegu rzeki (patrzą w dół nurtu), dzięki temu prawa ręka z wędką będzie wykonywała naturalny ruch i pośle nam linkę pod prąd. Nie zawsze jednak warunki na to pozwalają i trzeba się nauczyć rzutów w górę nurtu, gdy stoimy po lewej stronie rzeki. To bardzo ważne i prędzej czy później przyjdzie nam się z tym zmierzyć. Jeśli nie przećwiczymy tego zawczasu to ucząc się tej sztuki nad woda przejdziemy prawdziwą męczarnię. Nie mówiąc o tym ze najpewniej spłoszymy ryby wykonując nieudolne „głośne” i nietrafione rzuty. Jeśli już nasza linka mniej więcej leci w pożądanym kierunku, robimy odpowiednie pauzy na godzinie 11 i 13 o odpowiedniej długości względem ilości sznura jakim rzucamy a nasza linka układa się równiutko i delikatnie opada na wodę (boisko, łąkę, trawę, śnieg ;) ) to jesteśmy gotowi.
Tutaj jeszcze uwaga na koniec - nie starajmy się za wszelką cenę rzucać jak najdalej, bo w muszce nie o to chodzi. Jeśli za wszelką cenę będziemy rzucać daleko a nie będą to odpowiednio wyćwiczone i „ciche” rzuty ( to sukces naszego łowienia będzie znacznie gorszybłędem jest głośne podrywanie linki z wody do rzutu, chlapanie w międzywymachach itp).
Pamiętajmy zasadę: rozpoczynając obławiać dobrą miejscówkę, w której widzimy że żeruje ryba pierwszy rzut to z reguły 50% szans na branie, drugi 10% a trzeci i następne to już loteria… Lepiej jest się więc wpierw dobrze ustawić się i przygotować niż biczować bez sensu i bez pomysłu.
Słowo na koniec
Nie musimy od razu kupować wszystkiego co zostało tutaj opisane. Z czasem dojdziemy tez i do swoich obserwacji i rozwiązań , nie ukrywam jednak, ze cześć rzeczy będzie niezbędnych i na pewno uszczypli nasza kieszeń. Metoda muchowa bowiem zawiera w sobie wiele składowych, które stanowią czasami o sukcesie nad wodą. Nie jest z drugiej strony tez tak, że zaopatrzenie się w najlepszy nawet sprzęt zagwarantuje nam od razu sukces. Do wszystkiego trzeb dochodzić małymi krokami ale to jest właśnie w tym wszystkim najfajniejsze a efekty, które na muche sa naprawde niezłe wynagradzają wszelkie niepowodzenia i trudne początki.
W następnej części opowiem trochę o nimfie bo to jest metoda, która sprawdza się w zasadzie przez cały rok na wszystkich łowiskach i wszystkich rybach a przy tym jest chyba najlepsza na początek zabawy z muchą.
Opracowanie i zdjęcia Przemek "geddy"