Berkley 2

Mimo, iż kardynały intrygowały mnie bardzo mocno od kiedy tylko pamiętam, broniłem się przed kijem muchowym przez co najmniej kilka lat.

Bardzo lubię łowić takimi wędkami jak feedery oraz spinningi i już te dwie metody często sprawiały, iż miałem dylemat co tym razem wybrać, na jaką rybę się ustawić, itd. Większych „problemów" nie potrzebowałem, więc nie chciałem myśleć o kolejnych metodach połowu.

 

Do czasu... kiedy to, w zeszłym roku na koniec wakacji, gdy zamykałem pstrągowy sezon na jednej
z dolnośląskich górskich rzek, spotkałem się z rybą, która uważana jest za najbardziej „muchową" w naszym kraju. Poza kropasami, które łowiłem na woblery, widziałem pierwszy raz w życiu stada lipieni. I w tym momencie, wszelakie opory kupna muchówki, pękły jak bańka mydlana.

Tego dnia nie miałem jeszcze niczego, co potrzebne do seryjnego połowu tych ryb, ale zrobiłem przypon
z żyłki 0,10 mm, dowiązałem najmniejszego mikrusa jakiego miałem w pudełku i postanowiłem, że będę je „męczył", aż któregoś złowię. No i się udało, w końcu jeden nie wytrzymał i po chwili mogłem cieszyć się
z pierwszego w życiu lipienia.
Co prawda wielki nie był, bo miał zaledwie ok. 25 cm, ale zaszczepił we mnie jeszcze większą chęć zaopatrzenia się w kij muchowy.

Lipień
W wyborze całego sprzętu pomagał mi Przemek, który jest zapalonym muszkarzem i dzięki niemu udało mi się nabyć używany sprzęt, którym obecnie uczę się tej metody.
Gdy już skompletowałem co było niezbędne, wybrałem się w listopadzie ub.r., na pierwszą wyprawę z muchą w dłoni. Mimo wielu udzielonych mi instruktarzy popełniłem dużo błędów, co poskutkowało marnym wynikiem. Udało mi się złowić 3 lipienie oraz pstrąga potokowego. Ryby były bardzo małe, ale cieszyły niezmiernie.
Zaznaczę jednak, że nie chcę, aby lipień stał się dla mnie rybą „najważniejszą". Najbardziej mnie interesuje łowienie ryb większych. Z tego też powodu, do końca roku ganiałem już tylko po Odrze za sandaczem.

Nadszedł nowy rok, a więc czas, który poświęcam na zimowe pstrągi. W tym okresie ganiam po górskich rzekach, więc kilkukrotnie wybrałem się także na kardynały, aczkolwiek wypadów na tę rybę nie zaliczyłem wielu. Na przestrzeni dwóch miesięcy, zamieniłem spina na muchę raptem pięciokrotnie.

Lipień Lipień

11.01.,kiedy to miałem za sobą kilka dni, które przeganiałem za pstrągami, postanowiłem wybrać się na lipienia. Wiedziałem już, jakie popełniłem poprzednim razem błędy i starałem się ich nie powielać. Wiedziałem, co i jak (przynajmniej w teorii), więc emocje związane z pierwszym braniem, były ogromne.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów, w końcu się doczekałem. Ależ byłem zaskoczony, kiedy poczułem mocne łupnięcie. To było coś takiego, jakby sandacz chciał potężnym strzałem, wyrwać kij z ręki. Niestety po kilkusekundowym holu, nastąpiła wypinka. Na brzegu wylądowała dopiero trzecia ryba. Był to mój pierwszy lipień złowiony metodą dalekiej nimfy, a zarazem pierwszy wymiarowy osobnik tego gatunku. Tego dnia złowiłem 14 sztuk.
Dwa dni później było jeszcze lepiej. Brań miałem bardzo dużo, zaliczyłem sporo spadów, a i tak udało mi się wyjąć niemal 40 ryb. Holowanie 30 cm sztuki, na muchówce #5, to niezła frajda, więc zabawa była przednia.

Lipień 4Lipień

Kolejne wypady nie były aż tak owocne, ale za każdym razem udało mi się skusić przynajmniej kilka ryb. Lipienie tylko na dwóch pierwszych wyjazdach dawały się złowić bez większego problemu. Na kolejnych były bardzo wybredne, ale w końcu udawało się dobrać nimfę, którą w jakimś tam stopniu się interesowały. Były także przyłowy w postaci kilku pstrągów oraz okonia.

Pierwszy w tym roku „rozdział", zamknąłem 24.02. Co prawda udało mi się złowić zaledwie 4 lipienie, ale był to wyjazd, który dał mi kolejne doświadczenia. Tego dnia, dotychczasowa metoda nie działała. Dopiero krótka nimfa była w stanie skusić do brania kilkanaście ryb.

Lipień
Podczas tej krótkiej przygody z muchówką, udało mi się wyjąć przeszło 70 lipieni. Co prawda nie były to okazy (największy miał 32 cm), ale były śliczne. Zwłaszcza samce, które mają wielką płetwę grzbietową i są pięknie wybarwione. Duża ilość małej ryby w tej rzece, to chyba fajny „materiał" do nauki.

Oczywiście to nie koniec, jeśli chodzi o tegoroczne lipienie. Jesienią będę chciał wyskoczyć na nie
z sucharami, ale przed nami jeszcze wiosna i lato, które zamierzam spędzić gównie na Odrze. No, może pojawię się kilka razy z muchówką na górskiej rzece. Z pewnością będzie to fajna „odskocznia".

Lipień

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się