Dziś wyjątkowo napiszę o moich ostatnich doświadczeniach w połowie sandacza.
Zaczął się sezon na połów tego jak wspaniałego, grymasneggo drapieżnika. Pierwszego czerwca postanowiłem przetestować wykonaną przez siebie przynętę tj. nawinięta na haczyk (do połowu na boczny trok) sierść z dzika. Przez środek haczyka przeciągnąłem malutki twisterek koloru herbatka, z nałożonej sierści wystawał tylko sam ogonek, który wspaniale pracował w wodzie.
Wraz z synem udaliśmy się na pobliski zbiornik Bukówka w celu przetestowania nowej przynęty. Zastosowałem technikę bocznego troka, wędka spinning 10-14 gram wyrzutu. Więc do dzieła "czesanie" dna różną kombinacją i zero podbić. Przeniosłem się na głębokość 10 metrów gdzie zacząłem różnymi technikami prowadzenia przynęty skusić ybe do ataku. Po chwili w momencie rytmicznego podciągania przynęty przy dnie nastąpił bardzo agresywny atak. Wędka wypięła się w pałąk, to w końcu miękki spinning i charakterystyczna praca hamulca kołowrotka. Mój syn przygotowany z podbierakiem kibicował podczas holu ryby. Jeszcze nie wiedziałem co to za ryba, chociaż zachowanie przeciwnika wskazywało, że może to być sandacz. Po około 10 minutach holu był blisko, lecz na grajacym swą pieśń hamulcu odjeżdżał. Był duży... W końcu naszym oczom ukazał się sandacz, jeszcze tylko ladowanie w podbieraku i radość ze złowionej ryby, a co najważniejsze radość, że zainteresowała się własnoręcznie wykonaną przynętą.
Kilka pamiątkowych fotek i ryba wraca do wody. Myślałem, ze to przypadkowe branie na przynętę wykonaną z twardej sierści dzika. Następną wyprawę z synem rozpocząłem połowem na tą samą przynętę kilkadziesiąt rzutów tym razem w płytszych partiach zbiornika, dynamiczne podciąganie przynęty przy samym dnie w godzinach wieczornych. Nagle atak i znowu czuję charakterystyczna walkę ryby, syn podchodzi z podbierakiem i znowu sandacz ląduje w podbieraku.
Pamiątkowe fotki i do wody. Teraz już jestem przekonany, że moja przynęta z sierści dzika ma swoją moc i jest na prawdę skuteczna. Z wędkarskim pozdrowieniem