Berkley 2

133Od otwarcia naszego portalowego sklepu, dużym zainteresowaniem cieszą się przynęty spinningowe Zbigniewa Wąchały. Zapraszamy do zapoznania się, czym kieruje się pan Zbyszek projektując swoje niezwykle łowne woblery.

Chyba każdy ma jakieś zainteresowania. Jedni są mistrzami szos, inni na lep łapią muchy skrupulatnie licząc w skomplikowanym programie komputerowym, sprytnie schwytane sztuki. Dla odmiany, w pewnym okresie miałem świra na punkcie łowienia w polskich słodkich zbiornikach wodnych, w zdecydowanej większości pospolitych drapieżnych ryb. Ze dwa lata przed rokiem dziewięćdziesiątym odkryłem i następnie zmodyfikowałem metodę łowienia ryb, nieco większych niż te przeciętne, o których marzy chyba każdy zdrowy wędkarz. Lata spędzone w różnych warunkach na łodzi, pogłębiały z roku na rok wiedzę o przechytrzeniu najbardziej czujnych, a przede wszystkim dużych okazów. Dziś brzmi to zarozumiale, ale proszę wybaczyć, już mi się nie chce. Złowiłem swoje i gdy ktoś prosi – na tyle ile mogę – pomogę. Już miałem swoje pięć minut i szczerze życzę wszystkim wędkarzom, by choć przez chwilę mieli to „szczęście”, co ja. By poczuli, jak przez kilka godzin pręży się i trzeszczy wędka pod naporem broniącej się wielkiej ryby, jak wędkarzowi serce podchodzi do gardła w obawie przed stratą wielkiej ryby i czy przypadkiem holowany gigant nie wciągnie go do wody wraz ze słupem telegraficznym, do którego profilaktycznie przycumował wędkarz.

F3d

Sam nie uważam się za mistrza, a osiągnięcia zawdzięczam swoim doświadczeniom w połączeniu ze skonstruowanym przez samego siebie woblerem, lawirującym na granicy jego czynności. Dzięki specyficznej konstrukcji udało mi się pokonać różne przeszkody, które często prześladują nieświadomego wędkarza. Nie każdy wie, ale tę przynętę prowadzę bardzo wolno i często błędnie traktowana nie spełnia nadmiernych oczekiwań. Proszę mi wierzyć, trudno jest każdego wędkarza uświadamiać i uczyć jak wiązać haczyk. Jedynie mogę podpowiedzieć, „jak to się robi”. Na mój nos i praktyczne doświadczenia każdy wzór, kolor czy pracę przynęty tak zrobię, by głównie łowić opasłe drapieżniki. W dokumentalnych materiałach, które prezentuję w dalszej części, taka przynęta wyraźnie spełnia moje oczekiwania. Ale lojalnie ostrzegam, jeśli nie umiesz wiązać haczyka, jeśli stojąc przed lustrem szczerze potrafisz przyznać się, że masz słabe pojęcie o łowieniu ryb, wybij sobie z głowy łowienie na te woblery

Nie mniej zapraszam wszystkich do obejrzenia kilku fotografii.

13

14

35

71

DOSTOSOWANIE

Jeziora: po wieloletnim wędkowaniu na jeziorach, łowieniu niemałych ilości dużych ryb oraz tych mniejszych i logicznie rzecz biorąc całkiem małych doszedłem do wniosku, że budowa moich woblerów ma charakteryzować się wyjątkową, bardzo agresywną pracą. By zdecydowanie wibrując i bez żadnej niekontrolowanej czkawki pokonywały żądane głębokie partie wody. Dlatego stery są maksymalnie duże w stosunku do wyważenia, do wielkości korpusu i wagi całej przynęty. Bardzo często przekraczają połowę długości przynęty. Można rzec, że dopiero wszystkie elementy doświadczalnie dopasowane na pograniczu możliwości dają żądany efekt. Efekt, który sprawdza mi się przez wiele lat, niemalże w stu procentach.

103

Rzeki: również łowiąc w przeróżnych rzekach na moje woblery, raczej przestawiłem się na połów, gdzie ciek wodny ma spokojniejszy nurt. I tu też stosuję woblery o podobnej konstrukcji jak na zbiornik stojący. Rzeka jak wiadomo płynie i bez przerwy niesie coś innego. Urozmaicone dno powoduje zawirowania. Przykosy spowalniają ciek i powodują tak zwane wolniaczki. W każdym razie ciek wodny jest urozmaicony więc i moje woblery zachowują nieco zmienną pracę. Dlatego w rzekach stosuję wobler o ciut słabszej pracy niż w wodzie stojącej. Stosuję taki wabik, by podczas natarcia strumienia wody nadal zachowywał mocną pracę, ale by przypadkiem nie wykładał się lub całkiem nie wyskakiwał z wody. By w takich warunkach atrakcyjnie pracował, to po prostu zwalniam prędkość prowadzenia dotąd, by wobler zaczął lawirować na krawędzi pracy – ale bym mógł wyczuć w rękojeści wędki, stosunkowo najmocniejsze wibracje. Aby lepiej uświadomić sobie z jaką prędkością prowadzę taki wabik to: średnio 2km/h. Owszem, są wyjątki spinningując skręcam żyłkę z prędkością 1km/h a czasem płynę łodzią i trollinguję 1-6km/h. To wszystko zależy od cieku czy gatunku ryby, na który poluję i w ten czas dobieram odpowiedni wobler.

Z NAD WODY

11095109
W niezbyt odległym czasie zadzwonił do mnie Wojtek z propozycją zrobienia mu jakiś kilku innych, nieprzeciętnych jerków. Po spotkaniu i zapoznaniu się z tematem przyznam się, że wówczas był to dla mnie niezbyt wyraźny wątek, ponieważ w płytkich zbiornikach miałem inne doświadczenia w łowieniu ryb niż na takie przynęty, ale podjąłem wyzwanie. Po obserwacjach ataków drapieżników na ćwiczebny wabik i na podstawie m.in. własnych doświadczeń zrobiłem kilka oryginalnie wygiętych jerków. Po sugestiach doświadczonych wędkarzy oraz dalszych obserwacjach doszedłem do wniosku, iż tradycyjne o prostej budowie jerki, moim zdaniem swą „prostolinijną” pracą, niezbyt zachęcają do ataku drapieżnika, tak jak bym tego chciał. I tu, w tym momencie najlepiej zdał egzamin wygięty jerk. A w niektórych przypadkach, np. gdy woda średniej głębokości półtora metra o przeciętnie porośniętym dnie była nieco wzburzona przez wiatr to właśnie wypalił wygięty model z dodatkowo pofalowaną linią boczną dającą inne refleksy. Gdy zobaczyłem, co Wojtek złowił na te wygięte jerki to już wiedziałem, że nie jest to odosobniony przypadek. Bo na początek sam złowił 10 i pół kilowca, a potem jeszcze zaatakował 4 kilogramowy szczupak. W następnych dniach Wojtek również złowił piękne okazy. Jego koledzy też połowili na powyginane i pofalowane jerki będąc na trzydniowej wycieczce po naszej Warmii.
I żeby było wszystko jasne. To nie są specjalne łowiska lecz normalne polskie jeziora.

                      

Zbigniew Wąchała

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się