Penn Slammer III

Rzeka San od zawsze kojarzyła mi się z wędkarstwem muchowym.

SanJuż na początku mojej przygody z tą przepiękną metodą wędkarską zrozumiałem, że jest to miejsce, w którym muszkarz może poznać lepiej swoją naturę i umiejętności. Nad Sanem wędkarz i rzeka stają się jednością, przyroda staje się ludzkim utożsamieniem, a ryba partnerem do epickiego tańca.

 

Pragnę przekazać Ci drogi czytelniku cząstkę magii, którą możesz poczuć tylko nad Sanem.

 

Wstaję wcześnie rano, aby zdążyć nad rzekę przed żarem, który będzie lał się z nieba. Ubieram się, piję kawę, pakuję sprzęt i pełen zapału ruszam nad wodę. Chłód niczym ostra brzytwa przeszywa moje ciało, mgła dotyka moich ust, pierwsze promienie przebijającego się przez chmury słońca muskają mnie po twarzy. Z całych sił maszeruję nad rzekę, w moim ciele pojawia się delikatne zniecierpliwienie, które jest wyrazem marzeń drzemiących w mojej duszy. Po kilkudziesięciu minutach marszu docieram nad rzekę. Szykuję sprzęt i stawiam pierwsze kroki w wodzie. Dookoła słychać tylko szum przelewającej się wody i śpiew ptaków. Od czasu do czasu słychać głośny plusk, to ryby które poszukują pokarmu. Na moich ustach pojawia się uśmiech, nieopisana radość, marzenia stają się faktem i zaczyna się wędkarski maraton…

SanWchodząc coraz dalej do rzeki zauważam na powierzchni wody delikatne oczka, już wiem że to lipienie, które w takt rozbrzmiewającego śpiewu ptaków zbierają owada za owadem.
Przywiązuję delikatny przypon i zakładam muszkę na haku #18. Pierwszy rzut powyżej mojego stanowiska, następuje branie, krótki hol i jest pierwszy lipień. Niestety jego długość nie przekracza 30cm. Liczba oczek pojawiających się na wodzie wraz z coraz to większą ilością promieni słonecznych wzrasta, łowię lipienia za lipieniem, aż nagle z transu wyrywa mnie krzyk brata, który zapiął przepiękną rybę. Biegnę do niego około 200m poprzez wodę, ryba jest bardzo silna, odjeżdża na 15m, delikatna wędka wygina się do granic możliwości, tuż pod powierzchnią wody miga piękne, złote cielsko.
To pstrąg potokowy, jest ogromny! Hol trwa dalej, ryba wybiera coraz to więcej linki, próbuje się uwolnić młynkując na powierzchni wody i uciekając pod przybrzeżne konary. Po kilku zrywach słabnie i po paru minutach trafia do podbieraka, w którym ledwo się zmieściła. Miarka wskazuje 63cm!!!
Nieprawdopodobne!

SanPo krótkiej sesji zdjęciowej ryba wraca w doskonałej formie do wody. Po tak emocjonującym wydarzeniu nie mogę się skoncentrować. Postanawiam zmienić miejsce i łowię dalej, poruszam się naprzeciw brzegu u podnóża lasu na niewielkiej górce. Wykonuję dwa rzuty suchą jęteczką i za wielkim kamieniem moja muszka znika, na końcu zestawu melduje się duża ryba, która chwile po zacięciu, podczas energicznego zrywu urywa mój przypon.
Czuję ogromne rozgoryczenie, jestem wściekły,gdyż nastawiałem się na lipienie, a pechowo na moją muszkę połakomił się piękny pstrąg. Jednak nie poddaję się, wiem że cierpliwość zostanie wynagrodzona. Zmieniam miejsce na znacznie głębsze,łowię niedaleko zwalonego drzewa. Postanawiam zmienić przypon na mocniejszy i zakładam brązowego chruścika w rozmiarze #12.
Oddaję rzut i następuje przepiękna zbiórka. Stoję jak zamurowany, ryba całkowicie przejmuje nade mną kontrolę. Pstrąg wyciąga mi prawie całą linkę z kołowrotka, wiem że mam na wędce godnego przeciwnika. Niestety po paru minutach ryba okazuje się silniejsza i wpływa pod drzewo, gdzie urywa przypon.
Fatalna passa trwa. Na pocieszenie w tym samym miejscu łowię kilkanaście niedużych pstrągów i lipieni na długą nimfę.
Robię krótką przerwę na odpoczynek, obmyślam taktykę i idę łowić dalej. Tym razem mam zamiar obłowić płań niedaleko elektrowni. Zauważyłem duże stado okoni, zakładam więc glajchę z balonowym ogonkiem-(imitacja czerwonego robaka), łowię kilka sztuk, aż nagle z tego stada wyłania się spora ryba, która połyka moją przynętę. Czuję silny opór na wędce, ryba ucieka w stronę głównego nurtu, gdzie się ustawia i walczy ze mną. Z daleka widzę piękną, sztandarową płetwę, już wiem że jest to przepiękny kardynał-lipień, który po chwili spada z haka na oczach wędkarza z Francji. Znowu przegrana jednak udaje mi się jeszcze złowić kilka niedużych lipionków.

SanSan

Dzień dobiega ku końcowi, zmrok powoli zaczyna otulać wodę. To z pewnością nie był mój dzień, pełen nadziei na lepsze jutro, udaję się na kwaterę żeby odpocząć.
Następnego dnia łowienie zaczynam znacznie później. Nastawiam się na duże ryby, które miałem złowić za pomocą streamera. Łowię kilka pstrągów powyżej 30cm na brązowego “zonkera”. Tuż pod nawisem gałęzi zauważam liczne zbiórki. Zmieniam wędkę i zakładam suchą muszkę. Rzut,przepuszczenie muszki pod gałęzią i następuje branie. Zacinam i jest pstrąg!

Kolejny rzut i jest drugi! W ten sposób łowię kilka ryb i kiedy zbiory ustają, przezbrajam się na nimfę. Zakładam klasyczną “brązkę”, wykonuję kilka rzutów. Przeprowadzam nimfę po głębokiej rynnie i zapinam sporą rybę, w szybkim tempie ucieka z nurtem rzeki i niestety po kilku sekundach spada z haka. Ponownie podaję przynętę i następuje przytrzymanie. Zacinam i jest kolejna ryba, która ciągnie mnie w górę rzeki jakieś 30m. Na końcu mojego zestawu zameldował się pstrąg potokowy 50+ , czym bliżej jestem jego podebrania tym dalej i energicznie odpływa.
Zbliża się do zwalonego drzewa, wiem że jeżeli niczego nie wymyślę to go stracę, postanawiam zaryzykować i spróbować go odciągnąć. Niestety ryzyko nie popłaciło i ryba urywa żyłkę 0,14mm. Załamany kolejną porażką całkowicie zmieniam miejsce, niestety zaczyna padać i woda zmienia kolor, jest lekko trącona co jednak daje mi ogromną przewagę. Dzięki temu mogę łatwiej podejść ryby za pomocą nimfy. Docieram do obiecującego miejsca, gdzie znajduje się rynna tuż za niewielką bystrzyną. Ustawiam się powyżej miejsca, które mam zamiar obłowić.

San
Łowię 6 pstrągów potokowych w przedziale 30-38cm. Wykonuję kolejne rzuty i nagle następuje zdecydowane branie. Ryba muruje do dna i szybko wybiera linkę z kołowrotka. Wędzisko przyjemnie się ugina. Mój przeciwnik ucieka kilkanaście metrów w dół rzeki, przepięknie rozbrzmiewa muzyka płynąca z hamulca, aż tu nagle następuje zwrot akcji, ryba zaczęła płynąć w górę rzeki. Szybko zwijam linkę, żeby nie stracić kontaktu z rybą poprzez powstałe luzy.
Ryba wykonuje kilka zrywów, a potem słabnie i stopniowo przejmuję nad nią kontrolę, odzyskuję kolejne metry sznura. Jest coraz bliżej, za chwilę będzie moja. Podciągam ja i pewnym ruchem podbieram. Duży tęczak wije się w podbieraku. Wyciągam miarkę, która wskazuje 57cm! Jest to moja życiówka na muchę. Czuję się fantastycznie, wykonuję swój “rytualny” taniec w podzięce za rybę.

DSCF1289
Szczęśliwy przestaję tego dnia łowić, jak później się okazało po ogromnej burzy woda już się nie nadawała do łowienia. Mimo to w doskonałym humorze mogę wrócić do domu. Ta chwila pozostanie w moich wspomnieniach do końca życia…

Zakochałem się w tej rzece,śnię o niej co noc. San stał się moją muszkarską “Mekką”, zachęcam Was drodzy czytelnicy, żebyście kiedyś zdecydowali się na taką podróż. Wszystkie codzienne problemy zostają w domu,liczy się chwila, którą staje się człowiek oraz rzeka, która jest jej dopełnieniem stanowiącym szczyt ludzkiej egzystencji.
San stał się moją obsesją. Tutaj mogę spodziewać się wszystkiego. I to jest właśnie San!

Pozdrawiam

 

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się