Polaroidy dla okularników
Muszę przyznać, że wiele osób zwraca uwagę na moje okulary, nie te normalne, korekcyjne, lecz przeciwsłoneczne.
Zaznaczę, że nie robią tego gdy mam je na nosie, tylko dopiero gdy je zdejmuję. Dlaczego? Powód jest prosty – są troszkę zdziwieni, gdy spod polaroidów wyłaniają się zwykłe patrzałki.
Zwracają na nie uwagę głównie okularnicy - tacy jak ja. Zwykle zaczyna się rozmowa typu „gdzie je kupiłeś” albo „ile za nie dałeś”, albo „a ja używam nasadek polaryzacyjnych”. I tak od słowa do słowa zaczynam zachwalać swoje Fitovery. Właśnie te pytania skłoniły mnie do napisania paru zdań na ich temat. Mam nadzieję, że dzięki temu nie będę już musiał każdemu tłumaczyć co to za okulary.
Wracając do tematu, to czasami daję je nawet przymierzyć. Z reguły kończy się to zdziwieniem, że można mieć na nosie dwie pary okularów i żadna z nich nie przeszkadza. Jest to zasługa ich kształtu - są na tyle szerokie, że bez problemu mieści się pod nimi druga para. Ale jak to jest wymyślone, że zauszniki nie gniotą – tego już nie wiem, po prostu nie gniotą i tyle, nawet gdy chodzę w nich przez cały dzień.
Ich jedynym minusem jest to, że są mało popularne i nie każdy wie, że można w ogóle coś takiego kupić. Jakiś czas wcześniej słyszałem o tym modelu, ale stałem się ich posiadaczem dopiero w zeszłym roku. Zanim je przymierzyłem nie przypuszczałem, że tego typu rozwiązanie może być komfortowe, wydawało mi się, że noszenie jednych pingli na drugich to męczarnia. Tak mi się tylko wydawało. Od kiedy je mam jestem z nimi nad wodą, na lodzie, w samochodzie, na spacerze, jednym słowem zawsze gdy Słońce może mnie razić.
Zanim odkryłem Rapalowskie Fitovery przechodziłem katusze z różnego rodzaju nakładkami polaryzacyjnymi. Miałem montowane bezpośrednio na normalne okulary, miałem takie mocowane na daszek od czapki. Ale zarówno jedne, jak i drugie kosztowały mnie sporo zdrowia i nerwów. Pomimo tego, że niektóre miały całkiem przyzwoite "szkła" i dobrze filtrowały odbite od wody światło, to kiedy tylko Słońce znajdowało się za moimi plecami i podświetlało je od wewnętrznej strony, to oprócz całodziennego kurzu i śladów po kroplach wody nie widziałem kompletnie NIC.
O wszystkich tych męczarniach zapomniałem z chwilą nabycia Fitoverów. Najważniejsze ich zalety wymienię w punktach:
1. idealnie leżą na nosie i nie stykają się z okularami korekcyjnymi
2. nie gniotą za uszami nawet po wielu godzinach
3. mocno zabudowana konstrukcja zapobiega przed „podświetlaniem” szkieł kiedy promienie słoneczne padają z tyłu albo z boku
4. posiadają boczne szkiełka, dzięki którym nie mamy ograniczonego pola widzenia po bokach
5. szkła bardzo dobrze filtrują spolaryzowane na powierzchni wody światło
6. szkła są odporne na zarysowania
7. załączony w komplecie woreczek ochronny jest idealny do wycierania szkieł
Według mnie, użytkownika, to najważniejsze cechy. Mógłbym jeszcze dodać o smyczy do zawieszania okularów na szyi, ale jest to moim zdaniem o wiele mniej istotne niż to, co wymieniłem. Dodam jeszcze tylko kilka słów na temat szkieł, o których jest bardzo dużo informacji na opakowaniu - mówiąc w skrócie mają one wiele różnego rodzaju warstw: filtr UV, filtr polaryzacyjny, warstwy ochronne i inne. Fakt faktem - użytkuję je już półtora roku i mam tylko dwie rysy, z resztą na własne życzenie, bo w samochodowym schowku obok kluczy nie mogło stać się inaczej. Na moje szczęście znajdują się one przy brzegach i nie zaburzają pola widzenia.
Fitovery występują w trzech rozmiarach: Large Classic, Slim Fit oraz Sport Fit (te właśnie mam). Jeżeli chodzi o kolorystykę to mamy do wyboru modele z szarymi szkłami z oprawkami w kolorze czarnym i szarym metalicznym oraz ze szkłami brązowymi z brązową ramką (takie jak moje).
Na koniec powiem jeszcze jedno - dobre polaroidy to nie tylko komfort na co dzień, to również bezpieczeństwo podczas jazdy samochodem w słoneczny dzień, zwłaszcza po deszczu. Co równie ważne ich założenie czy zdjęcie podczas prowadzenia w przeciwieństwie do nakładek nie stwarza ryzyka wypadku. Dlatego tym bardziej namawiam do tego typu okularów wszystkich kierowców-okularowców, szczególnie o tej porze roku, kiedy słońce jest już nisko nad horyzontem, a często mokre jezdnie niczym lustro odbijają ostre światło.
Robert „Wodziniak” Wodziński
PS
Woreczek na okulary niestety zgubiłem :-(
Uczciwego znalazcę proszę o kontakt na priv ;-)