Przez pierwsze miesiące, przygody z muchówką, łowiłem tylko metodą długiej nimfy – sporadycznie krótką. Owszem, łowienie bardzo fajne, jednak z niecierpliwością czekałem na jesień, kiedy to nadejdzie najlepszy okres połowu lipienia na suchą muszkę.
No i nadszedł ten czas. Pierwsza próba, nastąpiła dosyć „nieplanowo”, kiedy to w połowie września, łowiąc lipienie nimfami, w godzinach popołudniowych, zaczęły pojawiać się na wodzie oczka. No i wówczas postanowiłem, spróbować. Przyjrzałem się, co za „mięcho” spływa wodą, wybrałem możliwie podobną muszkę i… pierwsza zbiórka, druga, trzecia... Co prawda, wszystkie ryby były niewymiarowe, ale miałem niezłą frajdę, zwłaszcza ze zbiórek. Tego popołudnia, złowiłem pierwszych dziesięć lipasów, na suchą muchę.
Kolejne wypady, miały miejsce w październiku. Całodzienne brodzenie tylko i wyłącznie z sucharami, zaczęło się dokładnie 1.10. Łowię w małej rzeczce, gdzie nawet o wymiarową sztukę nie jest łatwo, jednak, od kiedy zacząłem łowić tą metodą, zaczęły pojawiać się regularnie, tj. niemal na każdym wypadzie. Tego dnia, złowiłem przeszło 30 sztuk, w tym aż (jak na tę wodę) 5 powyżej 30 cm.
Po tym dniu, czekałem na „książkowy ideał”, jednak przez dwa tygodnie nie doczekałem się takiej pogody i w końcu nie wytrzymałem. Nie zważając za bardzo na pogodę (ważne było, aby było w miarę bezwietrznie), wybrałem się w połowie października i… to było prawdziwe eldorado. No, może nie do końca, gdyż łowione ryby były małe, ale na ilość nie mogłem narzekać. Tego dnia, wyjechało równo 60 lipieni + dużo pstrągów potokowych. Tym razem także udało się złowić kilka ryb pow. 30 cm i dodatkowo, poprawić o centymetr, wciąż „beznadziejną” życiówkę – 33 cm.
Zachęcony fajną zabawą, po dwóch dniach, byłem ponownie nad tą rzeką. Poza bardzo dużą ilością lipienia (tym razem, 68 szt.), było standardowo sporo pstrąga, w tym piękny kropas pow. 40 cm, który zafundował mi przepiękny hol na lipieniowym zestawie (czyt., cienkim przyponie). Tego dnia także, zauważyłem, że mimo, iż te maluchy potrafią zebrać niemal każdą muszkę, tym razem, były bardziej wybredne. Króciaki, aby zebrały, potrzebowały zazwyczaj kilku przepuszczeń. Natomiast te pow. 30 cm, nie chciały „byle czego” i dopiero po założeniu malutkiej, typowej lipieniówki, zaczęły współpracować.
Później przyszło trochę deszczu i musiałem odpuścić lipienie. Jednak, gdy woda zeszła, wybrałem się po raz kolejny. Tym razem z kolegą, który sprawił sobie kij muchowy i chciał co nieco podpatrzeć, od wcale nie potrafiącej dużo więcej, mojej osoby. Był to 1.11. Pogoda iście wiosenna, jednak zbiórek było już bardzo mało. Co prawda, łowiliśmy może ze 3 godziny i udało nam się złowić przeszło 20 lipasków, ale już było widać, że są to ostatki suchej muchy i będzie trzeba się przerzucić ponownie na nimfy.
Fakt, nie ma się za bardzo czym chwalić, gdyż czym jest największy lipień 33 cm, jednak trochę zabawy - a przede wszystkim, szlifowania tej metody – było. Ryb było bardzo dużo, gdyż wyjechało bez mała 200 lipieni + ok. 70 pstrągów (okres ochronny). W przyszłym roku, na pewno wybiorę się w te miejsca, aby się trochę pobawić, jednak będę chciał też poszukać gdzie indziej, tego wymarzonego czterdziestaka.
Co prawda nie od razu, ale gdy trafiłem na bardzo „tłuste” dni, to zauważyłem, że podczas holu, idzie rozpoznać, czy to jest samiec, czy samica. Te drugie, były zdecydowanie waleczniejsze.
Jeszcze takie małe spostrzeżenie odnośnie holi. Owszem, brodzenie pod prąd i ściąganie sznura do siebie jest rzeczą oczywistą przy tej metodzie, jednak schodząc z nurtem, też się da i wówczas hole, są zdecydowanie przyjemniejsze, gdy rybie pomaga nurt rzeki. Oczywiście mowa o niezbyt płochliwych lipieniach, gdyż na pstrągach, niekoniecznie to przejdzie.
Łowienie metodą suchej muchy, to niesamowita przygoda. Widok spływającej przynęty, którą zbiera namierzona ryba, jest czymś kapitalnym - to jak sandaczowy pstryk w opadzie, czy potężne boleniowe łupnięcie na samym przelewie. Jest to rzecz nie do opisania - to po prostu trzeba przeżyć. Szczerze? Lipienie swoją drogą, ale najbardziej nie mogę się doczekać okresu, kiedy będzie 'wysyp' jętki majowej i wybiorę się z wielkimi jętkowymi imitacjami, na pstrągi - to dopiero muszą być zbiórki i emocje w czasie holów.