Revo rocket
Łowię od kilkudziesięciu lat, a od ponad dwudziestu prawie wyłącznie na sztuczną muchę. Wędkarstwo jest we mnie, czuję się jak uzależniony, który bez maleńkiej dawki nie wyobraża sobie dalszego życia.

Dzieje się tak chyba dlatego, że łowienie ryb, w formie praktykowanej od dzieciństwa, przeobraziło się w swoiste antidotum na wszelkie zawirowania życiowe, zmęczenie. Wciąż cieszą mnie złowione ryby, także te małe, ale zwłaszcza te duże, szczególnie, gdy mam pewność, że zdobyłem dzięki swoim umiejętnościom, pomysłom i wiedzy.
Wędkarstwo to dla mnie nie tylko sucha czynność łowienia, to także cała ta otoczka przygotowań, jak to mawiają niektórzy - "smak i zapach" wyprawy.

Czemu taki wstęp?
Jest trochę wprowadzający w klimat poszukiwań górskiego okonia. To nie klimaty dla wszystkich.
Zacznijmy.

Chociaż ryba nie osiąga wielkich rozmiarów - okazami są już osobniki 40-centymetrowe - to jednak ich łowienie dla niektórych wędkarzy to coś o wiele więcej niż pasja. To choroba.
Wielu z wędkarzy powie, że to łatwa ryba. Ja jednak uważam, że polowanie na okonia wymusza szczegółowe rozpoznanie ekosystemu. Bez tego wyniki będą raczej przypadkowe, zupełnie niezwiązane z możliwościami łowiska. Okoń to ryba dość kapryśna i jej zachowanie zależy ściśle od warunków rzeki, w której żyje. Generalnie najczęściej spotykamy go w odcinkach rzek górskich, poniżej zbiorników zaporowych, pojawiają też w ich cofkach. Mnie jednak interesują te stanowiska w wielu rzekach górskich, gdzie okoń występuje obok lipienia czy pstrąga. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak wielu muszkarzy ignorowało połowy okonia w takich łowiskach. Króluje nawet pogląd, ze w wodach podgórskich występuje tylko drobny okoń, zapewniam jednak, ze poświęcenie czasu i determinacji pozwoli rozwiązać worek z dużymi rybami. Dodatkowo, jakże wdzięcznie muszkarze uganiają się za niedobitkami pstrągów, czy ledwo wymiarowymi lipieniami, a zupełnie ignorują obecność tak sportowej i wdzięcznej ryby, jaką jest okoń. Żeby skutecznie łowić ten gatunek, nie trzeba przecież być entomologiem czy ichtiologiem, jest jednak konieczność uważnego i wnikliwego obserwowania. Ryby te są ciekawskie i nie bardzo płochliwe, umożliwia to nam bliskie podejście. Trzeba jednak umieć się zachować. Kiedy już okonie zaczynają brać, to przynęty powinny przebywać jak najdłużej w wodzie,wtedy też o wiele ważniejsza jest dokładność prowadzenia przynęty niż pośpiech. Jednak po nieudanym rzucie, czy też wyjściu przynęty poza strefę żerowania, opłaca się wykonać jak najszybciej kolejny rzut. Trzeba umieć wykorzystywać okazję, bo z jednego miejsca możemy złowić wiele osobników. Jednak okoń sam nie przyjdzie, musimy go aktywnie poszukiwać, trzeba się pogodzić z tym, że wczorajsza super miejscówka dziś świeci pustkami. Okonie łowią ambitni muszkarze albo farciarze. Zapamiętajmy, że ryby te nigdy nie pływają samotnie, nawet te największe. Skoro złowiliśmy jednego, to kwestia dołowienia kolejnego to tylko kwestia czasu.
Do ogólnych informacji dorzuciłbym jeszcze parę kwestii fundamentalnych. Nie jest to wyrocznia, ale raczej obserwacja, że gdy łowimy w małej rzeczce, sprawdzają się większe muchy, podobnie w różnych cieniach prądowych czy podmyciach burtowych. Jaki rozmiar? Haki muchowe 4-6. Istnieje jeszcze jedna kwestia - dziwna - ale sprawdzająca się na okoniach. Każda sponiewierana przez okonie mucha będzie skuteczniejsza niż taka sama, ale nowa z pudełka.
No i najważniejsze - na okonie tylko i wyłącznie haki bezzadziorowe!
Zapamiętajmy, ze gatunek ten, jak chyba żadne inne ryby, silnie reaguje na zmiany ciśnienia, temperatury, a nawet zachmurzenia.
Jeszcze jedno. Trzeba ufać własnej obserwacji i zdolności do analizy. Nasza wiedza o zachowaniu się ryby niekoniecznie musi się ograniczyć do poznania jej zachowań żerowych, raczej skupmy się nie na tym, co jada ryba, ale co bierze do paszczy, a zwłaszcza: kiedy i gdzie. Zresztą nie tylko w przypadku okoni, ale i podczas połowu innych ryb, im mniej muszkarz ze swoim sprzętem zakłóci naturalny stan łowiska, tym bardziej będzie mógł liczyć na pomyślny wynik wędkowania. To on musi się nagiąć do warunków zastanych i po rozpoznaniu zaprojektować własne sposoby postępowania. Jeśli wszystkie te składniki trafnie dobierzemy, odpowiedzią będzie złowienie ryby.

Przejdźmy teraz do konkretów. Czyli do czterech pór roku.

Wiosna
Rozgraniczyłbym ją na dwa okresy.
Okres przed tarłem. Dylemat, czy łowić okonie w marcu i kwietniu, zostawiam waszemu sumieniu.

wiosna4wiosna5wiosna6

Generalnie okonie bardzo dobrze reagują w tym czasie na imitacje ochotek i kiełży. Połowy przypominają połów daleką nimfą. Łowimy na dwie imitacje - jedna jest obciążona, służy nam tylko i wyłącznie do właściwego zatopienia imitacji ochotki, wykonanej najczęściej na kiełżowym haku nr 12-14, sporadycznie 10. Rzucamy lekko pod prąd i sprowadzamy trochę wolniej niż nurt. Proste i skuteczne. Należy jednak odpuścić sobie połów okoni w okresie spływania wód pośniegowych, bo to przecież nie pstrąg. Jest to okres bardzo ciekawy, poznajemy rzekę po zimie, ćwiczymy rzuty i, nie zabierając koszyka na ryby, bardzo fajnie możemy sobie połowić. Częstym przyłowem, zwłaszcza w moich łowiskach, jest ładna płoć czy też spory jazik.
Fajnie!

wiosna7
Okres po tarle, czyli maj z czerwcem.
W zależności od pogody, ten czas połowu okoni jest najbardziej nieprzewidywalny. Świetnie spisze się mokra mucha, zwłaszcza March Brown w różnych odmianach. Jeśli ryba nie wykaże zainteresowania marcówką, podajemy jej na stół jaskrawoczerwonego puchowczyka lub matukę. Gdy i ta zawiedzie, serwujemy mylarową rybkę. Czasem skutkuje zmiana rytmu prowadzenia przynęty: nagłe przyśpieszenie, przytrzymanie w miejscu, prowadzenie skokami. Po wyczerpaniu wszystkich sposobów i forteli, pozostaje nam tylko jedno...
założyć, że jednak nie biorą.

oko1
Lubię ten okres. Wiosna w pełni, fantazja w duszy pozwala rozwinąć skrzydła. Jeśli do tego mamy jeszcze dobrze dobrany sznur, to połowy dają nam olbrzymią frajdę, a okonie sporo adrenaliny.
To również okres wielu niespodzianek, gdy przyłowem okazuje się nie tylko okazały pstrąg, ale również piękny kleń.

Lato
Lipiec to okres najbardziej chimeryczny, skuteczne są muchy typu Woolly Bugger, zwłaszcza w transparentnych kolorach. Wciąż skuteczne są wszystkie wiosenne imitacje.

lato1lato2lato3

Jest to czas który, mimo wszystko, warto poświęcić na poszukiwania okoni, żerują w tym okresie przecież bardzo intensywnie. Okresy dobrego brania najczęściej są o świcie i o zachodzie słońca. Na moich łowiskach zazwyczaj bywa tak, że to o świcie można liczyć na najlepsze efekty. Ciekawy jest okres, gdy występuje tzw. "Janówka", czyli powódź z końca czerwca, przynosi ona w lipcu bardzo udane połowy okoni i szczupaków, ryby szukają, rozpychają się w nowych miejscówkach i są bardzo agresywne.

oko3

Jesień

Jesień to dla mnie znów dwa okresy.
Sierpień i wrzesień to żniwa okoniowe. Najbardziej rybodajny okres połowu okonia na wodach górskich. Rybę tę możemy złowić za pomocą każdej metody muchowej oprócz suchej muchy. Jednak bezkonkurencyjne w tym okresie są puchowczyki. Dublety nie są rzadkością. Ogólnie szeroko rozumiana metoda mokrej muchy jest wręcz stworzona do połowu okonia. Skuteczną odmianą tej techniki jest prowadzenie much na krótkim sznurze, polegające na tym, że używamy dwóch imitacji, z
których jedna, stawiając spory opór w wodzie (np. Woolly Bugger), będzie napinała sznur, a druga będzie prowokowała ryby, Jest skuteczna w bliskości korzeni czy też roślinności wodnej, gdzie okonie bardzo lubią przebywać. Ryby najczęściej zacinają się same. Żerują też w ciągu całego dnia. Od naszej kondycji tylko zależy, jak długo łowimy. Okonie bardzo skutecznie weryfikują nasze umiejętności, zwłaszcza holu i rzutów, czyli połowów na upatrzonego. Metoda jakże satysfakcjonująca.

jesie 1jesie2jesie4

Październik.
Złota jesień. Okonie zmieniają stanowiska, zaczynają grupować się na zimowiska. Wraca chimeryczność i niestałość w żerowaniu. Okresy bardzo dobrych połowów przeplatają się z zupełną studnią. Trudno wyszczególnić jakieś imitacje. Generalnie sprawdzają się mylarowe rybki imitujące słonecznice lub kiełbiki. Dobre, acz trochę przereklamowane, są ostatnio często stosowane parkinsony. W połowach dość skutecznie przeszkadzają spływające liście.

Zima
Zaczynam przez zimę rozumieć również listopad, bo połowy okonia w tym miesiącu nie różnią się w ogóle od tych z grudnia czy stycznia, o ile w ogóle można łowić na wodach górskich.
W tym okresie do łask wraca nimfa w postaci nieobciążonej ochotki albo kiełża i przeciążony na dziób puchowczyk w kolorze czarnym, jak i fluo żółtym, czy też fluo pomarańczowym.

zima3zima4

Połów przypomina trochę agresywną mokrą muchę , jednak bliżej mu do streamerowania.
Podkreślić tu należy szczególne dobranie sznura do kija, całą pracę będziemy bowiem wykonywać sami, ruchami sznura i właściwym prowadzeniem kija względem nurtu rzeki. Tu nie może być przypadkowości, bo tylko dobrze dobrany sprzęt pozwoli skutecznie łowić okonie. Rzuty też będziemy wykonywać raczej dłuższe, ponieważ o wiele trudniej teraz podejść okonie w głębszej wodzie, stają się też w tym okresie jakby bardziej płochliwe, nie są też tak agresywne jak w innych porach roku. Wracając do imitacji, najczęściej puchowców, najlepiej jeszcze w domu sprawdzić, choćby w wannie, jak pracują i wybierzmy te, które charakteryzują się najbardziej wabiącym ruchem.

oko5
Jest to okres - przynajmniej dla mnie - dużych okoni. Najciekawszy jest czas, gdy występują pierwsze opady śniegu. Okonie żerują wtedy - co dziwne - bardzo intensywnie, zwłaszcza duże sztuki. W ogóle w tym okresie dni z mżawką, mgliste czy też z opadami śniegu, będą o niebo lepsze niż słoneczne i mroźne. Odwilż po okresie mrozów, o ile rzeka nie jest zalodzona, też przynosi ładne ryby.
Zgubiłem luty.
Z tym miesiącem mam największy problem. Ostatnie ciepłe lata sprawiają, że bliżej mu do marca i kwietnia, niż do statystycznej zimy.
Jednak o ile zima jest taka typowo kalendarzowa, połów w lutym rządzi się prawami typowymi dla grudnia i stycznia, warto jednak zwrócić uwagę, że w lutym już tylko dłuższa wietrzna odwilż potrafi pobudzić okonie do żerowania. Są jednak już napchane ikrą i preferują generalnie pokarm typu kiełże i larwy owadów.

Trochę o sprzęcie.
Czymże łowić? W dobie specjalistycznego sprzętu i metod, powrót do leszczynowego kija i końskiego włosia, nawet wsparty współczesnymi dogłębnymi studiami nad biologią okoni, jest utopią. W muszkarstwie od zawsze panowały mody, pewna sezonowość, która urabia, zwodzi i sprowadza na manowce, doprowadza do tego, że wciąż poszukujemy świętego Graala, kompletując jego namiastki w szafie, ale może niektórym to odpowiada.
Sprzęt. Muchówka w klasie 4-5 w dużych rzekach 6 AFTMA. Długość około 3m. Sam korzystam z EGO 2+1, czyli dwóch wędek w jednej. Dobrze wpasowuje się w metody okoniowe i ma wystarczającą moc w przypadku przyłowu w postaci okazałej brzany. Sznury też stosuję EGO, lubię zwłaszcza EGO FIGHTER; ma wszystko to, co potrzebne, by wynosić cięższe muchy na większą odległość. Do delikatnej prezentacji stosuję EGO SUPER. Zresztą, w temacie sprzętu, ilu muszkarzy, tyle opinii. Osobiście to, co opisałem, przetestowałem i mam do do tego sprzętu zaufanie.

Na koniec może rozjaśnijmy, gdzie szukać naszych górskich okoni.
Zgodzę się, że maluchy najczęściej występują w okolicach opasek czy kamiennego rumoszu umocnień brzegowych. Duże jednak najczęściej złowimy w rejonach głównego nurtu, zresztą równie okoniodajne są obszary blisko wymytych korzeni, zwalonych drzew, kęp wodorostów. Również głębokie wlewy, wodospady naturalne, czy też sztuczne, potrafią obdarzyć okoniem 35+.
Spróbujcie! Być może, dla wytrwałych, to sposób na muchowe życie?

oko2oko4oko6

 

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się