Clash 1
Już od dłuższego czasu miałem pecha... Miałem kilka dużych szczupaków i żadnego nie wyholowałem. Wkońcu powoli zbliżała się upragniona jesień - miesiąc październik. Już w pierwszych dniach października miałem kontakt z dużymi rybami - życiowy szczupak po około 10-cio minutowej walce rozgiął agrafkę spinwal do 20kg! Na szczęście widziałem go, bo był raz przy łodzi - miał około 120cm! Ehhh... Wielka szkoda.

Pierwsze październikowe szczupaki:

P1060067_-_Kopia

Wraz z nadejściem października oczyszczyła się woda w jeziorze. Natychmiastowo po oczyszczeniu się wody pojawiły się brania - duuuużo brań! Pojawiły się także pierwsze większe ryby:

Szczupak z 6-tego października:

P1060117

Nie musiałem czekać długo na kolejne ryby. Pływałem dzień w dzień, by wykorzystać sprzyjające warunki i pobudzone ryby. Przepływając podpytywałem wędkujących o wyniki - o dziwo nikt nie mógł przekroczyć nawet 70-tki!

7-go października zaciąłem naprawdę ładnego zębacza. Porządne kopnięcie na opadzie - zacinam i czuję opór ryby. Z początku myślałem, że może szczupak wszedł w kapelony - jednak kilka sekund jego odjazd rozdmuchał moje wątpliwości. To naprawdę ładna ryba. Oceniam na około metr. Podholowywuję go do łodzi - próbuję objąć w karku - niestety nieudana próba, gdy tylko dotknąłem rybę natychmiast zrobiła kolejny odjazd. Ponownie doholowalem go do łodzi - wysuwam rękę chcąc wsunąć ją pod pokrywę skrzelową - nawet nie zdołałem dotknąć szczupaka - wytrzelił w powietrze trzepiąc mordą - nie uwierzycie! Wytrzepał z mordy kopyto 5cali - jak to możliwe przecież był zapięty i na hak od główki jigowej i na kotwicę dozbrojki?! Jestem w szoku...

8-go października zaastałem nad wodą piękną pogodę - slońce. Zachęcony promieniami obławiałem płycizny jeziora - po chwili zaciąłem ładną rybę - tym razem udało się szczęśliwie wyholować rybę. Więcej chyba zobaczycie w filmie:

                                             

P1060161_-_Kopia

10-tego października słońce nadal zachęcało do wędkowania. Popłynełem na dwie tury - od samego rana do obiadu - wróciłem, najadłem się i popłynąłem ponownie. Druga tura była znacznie słabsza. W pierwszej turze złowiłem kilka naprawdę fajnych rybek. Wracając zakotwiczyłem na ostatniej miejscówce, z której spłynęli właśnie moi znajomi - bez rezultatu. Obrzucałem dokładnie całe miejsce do okoła i w myślach przeszła mi myśl - "dobra ostatni rzut".

Chyba wszyscy  to doskonale znają! W czwartym opadzie czuję bardzo delikatne puknięcie - jednak zacinam ostro i czuję większą sztukę na końcu zestawu. W głowie tysiąc myśli - i nadzieja, by ten hol nie skończył się podobnie do holu z 7-go października - "tylko spokojnie" - myślałem sobie... Ryba robi ładny odjazd. Podrkęcam hamulec bo szczupak robi co chce.
Powoli doholowywuję rybę pod łódź - "jest piękny" - pomyślałem. Odkręcam nieco hamulec - ryba wjeżdża pod łódź, zmiana stron holu - teraz ryba jest z drugiej strony łodzi.
Po chwili ryba znów wjeżdża pod łódź - ponownie zmiana stron. Leniwie wychodzi na powierzchnię nieruchomo - "czyżby koniec?!" - nie, nie! Zaczyna się trzepać - "nie tym razem kolego" ( przypomniała mi się sytuacja z 7-go ). Czas podebrać rybę - wyciągam rękę i chcę go szybko złapać za kark i włożyć do łodzi - nie da się...
Mam dość dużą rekę, ale nie mogę objąć tego szczupaka - nie chcę próbować w nieskończoność, zmiana techniki podebrania. Ryba korzysta z mojej niezdarności i robi ostatni odjazd...
"Dam radę" - myślę sobie - wyciągam rękę i delikatnie wsuwam pod pokrywę skrzelową - podnoszę rybę i już jest P1060196_-_Kopiałodzi. W tej minucie byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! W końcu uf...
Wyhaczam przynętę, wyciągam aparat i robię sobie zdjęcie - szybki podgląd - jest dobre.

P1060183_-_KopiaTeraz czas na pomiar - wygląda mi na życiówkę! Tak! Nie pomyliłem się.

 Miara wskazuje 96centymetrów - tak więc pobiłem swój rekord z maja tego roku o 4cm - 92cm. Z jednej strony radość z drugiej lekki niedosyt - bariera stu centów nadal nie przekroczona. Może następnym razem? Oki czas wypuścić moją zdobycz - mam włączony aparat i próbuję pstryknąć fotkę odpływającej życiówce - udało się.

Ryba w pięknej kondycji odpłynęła - a ja dostałem falą wody prosto w uśmiechniętą twarz. Rośnij przyjacielu i nie daj się!

Na dwóch łodziach obok mnie toczyły się dyskusje kto zabierze szczupaka (wiedzą, że ja ryby wypuszczam).
Gdybyście widzieli ich miny, gdy zorientowali się, że szczupak już odpłynął - bezcenne!

Jak się później okazało w tym roku dane mi bylo pobić jeszcze swój życiowy rekord - przekroczyłem dwukrotnie metr! Ale o tym może w kolejnym tekście? Dziękuję bardzo za przeczytanie mojego opowiadania. Zapraszam do komentowania.



Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się