Berkley 1
Chciałbym zacząć od tego jak się tam znalazłem i jak się dowiedziałem wogóle o tej pięknej wodzie. Wszystko zaczęło się od kupienia gazety WMH w której był umieszczony artykuł o jeziorze szczupakowym w Kętrzynie, pierwsze co zrobiłem po przeczytaniu, była mapa i szukanie miejscowości Kętrzyn.

Chciałem się dowiedzieć jak to jest daleko i czy wogóle będzie to możliwe żeby tam pojechać. Po znalezieniu Martian szybko pobiegłem do taty, pokazałem mu ten artykuł i gdzie to jest, ojciec wszystko uważnie przeczytał i powiedział, że na wieczór zobaczymy stronę, koszty takiej wyprawy i pomyślimy. Po długich namowach pozostało to moim marzeniem które mogło się spełnić tylko w jeden sposób, przeczekać zimę i uzbierać pieniądze. Inaczej wogóle nie było by mowy na takie coś jak wyprawa na Mazury. Po wszystkich świętach takich jak Wigilia,urodziny itp.uzbierałem potrzebne pieniądze, był to miesiąc kwiecień wszystko było przygotowane. Czekałem tylko do maja bo nie lubię przerywać szczupakom tej jedynej chwili w której mogą odpocząć.

Wyjazd padł na termin 20 maja trochę późno ale obowiązki nie pozwoliły na szybszy termin.
Tydzień przed, buzowało mi wszystko, umysł wypełniały mi myśli co i jak. Zadzwoniliśmy do pana Jureczka który wszystko wyjaśnił, ustaliliśmy domki,dni wyprawy itd. W czwartek jedziemy tata musiał mnie zwolnić ze szkoły ale to nic nowego.
Ze środy na czwartek wyjeżdzamy na Wersminie, po długiej jeździe po naszych ukochanych polskich dziurach dojechaliśmy na miejsce, była to godzina 10 ostatnie metry do przejechania były oczekiwaniem co to jest za przepiękna woda. Zatrzymaliśmy się pod bramą i zadzwoniliśmy do pana Jurka który wyjaśnił nam tyle żeby dojechać do blaszaka a on za chwile przypłynie i w tedy pogadamy.
Dojechaliśmy do blaszaka, wyszliśmy, podeszliśmy do jeziora gdzie ujrzałem przepiękną krystaliczną wodę,  Jurek płynął już na swojej łódce. Chwila miłej pogawędki i gospodarz zaprowadził nas do domków w których spędzimy kolejne 3 noce. Po rozpakowaniu poszliśmy w trójke - mama, tata i ja, spenetrować Wersminie. Pogoda była przepiękna +25 stopni ale nie była to pogoda rybna, już byliśmy przed pierwszym trzcinowiskiem kilka rzutów kilka mruknięć ze strony taty że mamy do bani pogode i brania jedynie będą mogły być na wieczór, kilka rzutów i 60cm ląduje w łodzi

pierwszy.
Zdziwieni patrzymy na siebie jeszcze kilka rzutów i płyniemy dalej znowu kilka rzutów i znowu ryba choć trochę mniejsza, byliśmy głodni i zmęczeni, była godzina 12, najgorszy skwar. Postanowiliśmy spłynąć na przystań, coś zjeść i sie przespać bo na wieczór znów płyniemy.
Kilka godzin odpoczywania i nadszedł wieczór. Wypływamy ciekawi co się wydaży. Pierwsze rzuty i pierwsze szczupaki które przekraczały już 70cm to było nasze ździwienie, kolejna miejscówka i kolejne ryby. Popłyneliśmy do zatoki w której jeszcze więcej się działo ale były to mniejsze ryby i tak minął nam dzień. Spłyneliśmy, poszliśmy do domku spać, ale w nocy walczył nasz debiutant Pudzian w MMA i ta noc nie była zbytnio przespana.

O czwartej nad ranem dzwoni budzik, tata mnie budzi i wystarczy jedno słowo i już wstałem z zaklejonymi oczami, ubrałem sie i wyszliśmy, zobaczyliśmy że pan Jurek już jest na przystani więc się wpakowaliśmy do łódki i jak najszybciej popłyneliśmy, ranek był wspaniały ryby dopisały łowiliśmy już kolejnego szczupaka i stwierdziliśmy z tatą że płyniemy na głęboką wodę, ja założyłem gumę fatty dragona o kolorze żółtym, tata podobnie i tak młóciliśmy wodę. Nagle czuje pstryknięcię i w trakcie holu stwierdzam że to ładna rybka po wyciągnięciu jej na łódke okazał się to sum który nie był za ciekawy do sfotografowania (jeśli ktoś się chce dowiedzieć o co chodzi niech napisze na Priva), wypuściłem go do wody.

Znowu rzuty i marzenia o metrówkach .. Kolejny rzut i znowu czuję pstryknięcie. Ładna ryba która ujawnia się w krystalicznej wodzie jako wielki szczupak. Długi hol przeszedł w bardzo ciężkich chwilach. Najgorszą z nich, było wyciągnięcie tego zwierza. W końcu po którymś razie się udaje. Położyliśmy go do łódki i nie mogliśmy uwierzyć co to jest... jakoś za duży jak na nasze standarty.
Miarka wskazuje 101cm. Długi krzyk JEST!!!!!! Mój rekord, sfotografowaliśmy go i tak wrócił do wody. Na tym skończył się ranek. Wracąłem ze skaczącymi rękami, tata Tak samo. Lubię mojego tate za to że cieszył się razem ze mną. Wszystko opowiedzieliśmy panu Jurkowi i poszliśmy do mojej mamy która chyba spała jeszce w ciepłym łóżeczku. Wszystko jej opowiedziałem i również mama nie mogła uwierzyć. W południe zacząłem uzbrajać przynęty i czekać do wieczora. Nadeszla godzina 16 i popłyneliśmy z zaciekawieniem co się teraz wydarzy. Cały ten czas upłynął bardzo szybko. Gdy wypłyneliśmy z płytkiej zatoki i dotarliśmy do przewężenia, kilka szybkich rzutów pod trzcinki i coś wzięło był to piękny szczupak który mierzył 85cm.

To był koniec, czekałem do sobotniego ranka. W końcu nadeszdła ta upragniona godzina czwarta, szybkie wyjście i jesteśmy już na łódce. Jak zawsze popłyneliśmy na nasz "szlak", w tym dniu przewagę objął mój tata który w płytkiej zatoce z liljami pobił swoją życiówkę i złapał kilka przepięknych szczupaków rekordzik miał 82cm.

82
Wszystkie szczupaki wzięły na jedną gumę -  relaxa która rządziła,. Tata po którymś szczupaku powiedział że ta guma przeżyje jeszcze jedno branie i właśnie w trakcie holu 82cm ogonek odpadł. Śmiałem się a tata był zmartwiony. Ogólnie tata rozgromił mnie tego ranka. Ponowne wypłynięcie na wieczór zaowocowało kilkoma siedemdziesiątkami, które sprawiały radość. Na wieczór siedziałem smutny bo było to nasze przed ostatnie łowienie.

85

domekZostał jeszcze niedzielny poranek w którym łapaliśmy do południa. Po spłynięciu Dominik powiedział że ktoś chce mnie sfilmować i że to jest telewizja wędkarska. Ja zdziwiony poszłem do domku trochę się spakowałem i z sąsiedniego domu wyszedł Jurek z dwoma kolegami byli to Jarecki i Kowson spytali mnie czy chciał bym wystąpić w filmie ja zawstydzony zgodziłem się i poszliśmy nad wodę na pomost, trochę pogadaliśmy wtedy ich nie znałem ale teraz już ich znam na tyle żeby powiedzieć że są naprawde spoko, kilka problemów technicznych jeśli się nie myle z kamerą zaczęliśmy kręcić. Wyszło to nie za dobrze bo byłem nie śmiały.
Był to koniec naszej wyprawy, pożegnaliśmy się z wszystkimi i odjechaliśmy. Mi kręciły sie łzy i myśli że już mogę tam nie wrócić, pożniej okazało się to nie prawda.                                               

Wypad uważam za bardzo udany, poznałem bardzo fajnych ludzi i wciągnąłem tate w spinning, było to bardzo trudne bo tata jest karpiarzem.


Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się