- czyli gdzie szukać i jak łowić bolenie.
Drugim miejscem, w którym możemy spodziewać się ataku bolenia jest szczyt samej ostrogi z początkową fazą tak zwanego warkocza, który tworzy się tuż na jej szczycie.
Jest to z reguły miejsce, składające się rzecznych głazów, wśród których chowa się uklejowa lub kleniowa drobnica.
Początek lata, bo tak chyba możemy mówić o miesiącu czerwcu. To czas, kiedy nad nizinnymi wodami już o świcie, gdy pierwsze promienie słoneczne zaczynają swym blaskiem suszyć krople rosy na rzecznych łąkach lub przed jego zachodem, kiedy rosa właśnie zaczyna się pojawiać. Swe wielkie symfonie rzeczne niczym dyrygent narodowej orkiestry zaczyna boleń. Niezwykle przebiegły i bardzo podejrzliwy przeciwnik, choć zdarza mu się czasami wykazywać dużą nieostrożnością kierowaną niepohamowanym apetytem zasługuje jako godny współzawodnik wędkarski na miano króla nizinnych rzek.
Późna wiosna lub wczesne lato, bo tak chyba możemy mówić o przełomie maja i czerwca to początek okresu, kiedy te niezwykłe ryby odzyskując siły po właśnie zakończonym tarle. Swymi niesamowitymi i bardzo widowiskowymi atakami polując na drobnicę, wzdłuż rzecznych ostróg, tuż pod samym przelewem lub w końcowej części warkocza rzecznego. Coraz liczniej występującą na nizinnych rzekach, wszelkich zbiornikach zaporowych, czy też przepływowych jeziorach.
Z pewnością głównym czynnikiem mającym wpływ na taki stan rzeczy jest wciąż rosnąca świadomość wędkarska i kompletny brak walorów kulinarnych tej ryby w przeciwieństwie do niesamowitych emocji, jakich może dostarczyć przy kolejnym spotkaniu szczególnie, gdy mamy do czynienia z osobnikiem dwu lub trzy kilogramowym nie wspominając już tych większych. Stąd też coraz częściej zobaczyć można taką oto sytuację w wykonaniu wędkarza, któremu właśnie udało przechytrzyć rapę, iż po kilku ujęciach fotograficznych ze swym okazem, z nadzwyczaj niezwykłą starannością wypuszcza rybę do wody, do czego i was zachęcam.
Boleń ryba wielkiej chwili „wędkarskiego podniecenia”, jakie dostarcza moment samego brania i czas „euforii wędkarskiej” podczas holu, kiedy to w ułamku sekundy niczym torpeda staje w samym środku nurtu wielkiej rzeki. Lecz znajdą się wśród braci wędkarskiej tacy, którzy niejednokrotnie lawiną pogardliwych i obraźliwych słów obdarzali naszego bohatera.
Są to głównie wszelcy amatorzy spławikowych połowów, którym rapa namieszała niejednokrotnie na łowisku z wielką skutecznością płosząc wszystko to, co w wodzie pływało lub tacy, którzy próbowali się zmierzyć z tym wytrawnym łowcą, ponosząc porażkę.
Przy połowie boleni nie ma największego znaczenia czy będziemy poruszać się w dół czy w górę rzeki. Najistotniejszym elementem takiej wyprawy jest fakt czy potrafimy dostrzec to, co się na wodzie dzieje. Te wymagające ryby wymuszają na wędkarzach umiejętność „czytania wody”. Nauczyły mnie również, że nie należy spieszyć się z pierwszym rzutem tuż po przybyciu nad wodę. Raczej częściej jak rzadziej przysiadam, choć na chwilę by zorientować się gdzie dziś swój balet rzeczny odstawia rapa.
Gdzie szukać i jak łowić bolenie ?
Równoległe brzegi ostrogi są pierwszą i podstawową składnią części rzeki, której należałoby poświęcić, choć chwilę. Stojąc tuż u jej podnóża na wysokości brzegu możemy w pierwszej kolejności spróbować złowić bolenia wzdłuż jej brzegów. Tam gdzie narybek znajduje schronienie. W zależności, z której strony ostrogi staniemy patrząc oczywiście zawsze na jej najbardziej wysunięty koniec możemy łowić na napływie bądź wypływie. Woblera bądź inny wabik zarzucamy w lewo czy też w prawo, na skraj nurtu gdzie nasz drapieżca patroluje swe rewiry. Ściągamy przynętę starając się prowadzić ją równomiernie i prawie równolegle do brzegu ostrogi. Możemy też z powodzenie w takich miejscach używać niewielkich obrotówek. Lecz zawsze należy je prowadzić jednym tempem. Takie początkowe łapanie na danej miejscówce może przynieść bardzo udane połowy, jeśli tylko zachowamy ostrożność przy podejściu do niej.
Drugim miejscem, w którym możemy spodziewać się ataku bolenia jest szczyt samej ostrogi z początkową fazą tak zwanego warkocza, który tworzy się tuż na jej szczycie. Jest to z reguły miejsce, składające się rzecznych głazów, wśród których chowa się uklejowa lub kleniowa drobnica przed zagrożeniem, jakim może być np. atak rapy. Do rzutu wybieramy miejsce z reguły w połowie ostrogi na jej lewym lub prawym brzegu w zależności, w którą stronę, skierowany jest prąd rzeczny tak abyśmy swobodnie mogli rzucić lekko pod prąd. Przez chwilę prowadzimy przynętę prostopadle do nurtu, kiedy już po chwili ściągamy ją pod prąd. Atak drapieżcy może nastąpić tuż przy samym szczycie główki, często spowodowany wnikliwą obserwacją naszego wabika. Jednak, gdy boleń zrezygnuje w ostatnim momencie, a uda się wam coś takiego dostrzec to należałoby natychmiast zmienić przynętę na inną, ponieważ ta na pewno nie skusi już go do ataku, choć oczywiście zdarzają się odstępstwa od tej reguły (rysunek nr, 2). Gdy oddamy już kilkanaście rzutów bez żadnego rezultatu to zostaje jeszcze do obłowienia koniec warkocza, który wytworzył się na przelewie. Spotkałem się z opinią, iż wtedy polujemy na te największe sztuki, które bardzo rzadko podchodzą pod sam brzeg. A nazywane są rapą dalekich rzutów. Idealnym punktem do oddania takich rzutów będzie szczyt główki rzecznej. Zarzucamy w poprzek nurtu starając się prowadzić naszą przynętę tak, aby w momencie ściągania trafiła na koniec warkocza gdzie prąd rzeczny zwalnia, i staramy się ją ściągać tak, aby przeszła przez całą jego długość.
Kolejnym miejscem na nizinnej rzece gdzie możemy zmierzyć się z tą waleczną rybą jest opaska rzeczna. Z reguły występują one na bardzo dużych zakrętach lub zakolach rzecznych. Faszynowana część brzegu z licznymi głazami lub mocno porośnięta brzegową roślinnością. Wśród jej łodyg lub pod jej korzeniami kryje się wszelaki narybek. Opaska również może charakteryzować się wysoką burtą, gdzie tworzą się delikatne prądy wsteczne. Przyjmując, iż na stanowisko wybieramy początek takiej opaski zarzucamy przynętę w poprzek nurtu i staramy się ją prowadzić równolegle do brzegu.
Kilka słów o przynętach i sprzęcie.
Podstawowymi boleniowymi kilerami są na pewno wszelakie woblery, blaszki obrotowe bądź niewielkie wahadełka. Te pierwsze wzorowo imitujące drobnice uklei, która stanowi główne pożywienie naszego bohatera. Są to zazwyczaj walcowate przynęty o bardzo drobnej akcji bocznej. Używając żargonu wędkarskiego są to wabiki o pracy „drobno lusterkowej” często o prawie niewidocznej amplitudzie drgań. Niestety seryjnie produkowanych tych przynęt jest niewiele, poza dwoma znanymi firmami, które w swej ofercie mają kilka modeli. Lecz coraz więcej na naszym rynku pojawia się prywatnych producentów, którzy za swą specjalizację obrali sobie właśnie boleniowe woblery. Pisałem już o tym we wcześniejszych numerach naszej gazety o ich produkcji.
Ostrożność tych ryby odzwierciedlają opinie wielu spinningistów, z jakimi się spotkałem, iż ryby, choć bardzo żarłoczne to jednak z wielką uwagą przyglądają się swym ofiarom. Pamiętajcie, zatem iż nie pośpiech a wnikliwa obserwacja wody i determinacja mogą być przyczyną waszych boleniowych sukcesów. A morałem tej publikacji niech stanie się wiersz, który moim zdaniem odzwierciedla wszystko, co nad wodą, można zaobserwować.
Na płyciźnie rapa gra
Raz, dwa, trzy i...
Trach, trach, trach
Niczym monet srebrnoszarych,
Wyrzucona w górę garść,
Wypryskuje z wnętrza rzeki,
Uklejkowa, drobna brać.
Jak karabin maszynowy,
Kanonadą rapa gra.
Chwila ciszy
I znów słyszysz
To znajome:
Trach, trach, trach.
A ja siedzę sobie w ciszy,
Patrząc na to widowisko,
Wypatrzyłem cię kolego,
Chociaż nie grasz dzisiaj blisko.
I choć ciarki mnie przechodzą,
Przy kolejnym trachu-trach
Rapa nie jest dla raptusów -
Kiedyś przyjdzie na cię czas!
Serdeczne podziękowania za udostępnienie do publikacji swojego wiersza Pawłowi JOPASOWI Jopkiewiczowi
Paweł "Garbus" Kołodziejczyk