Brda jest przepiękną rzeką zwłaszcza odcinki położone w Borach Tucholskich. Mamy również piękny odcinek Brdy w pobliżu miasta. Jest to odcinek między mostem Ludwikowo, a zaporą w Smukale.
W wykazie wód figuruje jako kraina pstrąga i lipienia, ale to tylko w wykazie, bo tak naprawdę to jest kraina ciernika. Z tego co można przeczytać w raportach zarybiania, odcinek powinien obfitować w pstrąga i lipienia. Jednak rzeczywistość jest inna, owszem można zobaczyć: cierniki, płotki, uklejki a pstrąga jak na lekarstwo.
Zastanawia mnie dlaczego tak piękny odcinek, położony blisko miasta jest zaniedbany.
Przecież to powinno być eldorado, a tak nie jest- dlaczego?
- Bo jest pseudo zarybianie. Wyleją ze dwie wanny narybku, połowa padnie reszta zjedzona przez wydry i ptactwo i z tego może się parę uchowa. A my płacimy i z wiarą maniaka biegamy na brzegiem Brdy sądząc, że złowimy tego upragnionego kropka.
A tu rozczarowanie eldorado zawodzi, z czasem po kilku wypadach, odpuszczamy i szukamy innego łowiska. I o dziwo na innych łowiskach jest pstrąg, widocznie tam nie zarybiają na papierze.
Na przykład jedziemy do Żukowa na Brdę okręg gdański, tu widać pstrąga może nie żerować, ale wychodzi do przynęty. Na tym łowisku, możemy spodziewać się kropka podobnie jest w Nadolnej Karczmie.
Może dlatego, że nie daleko jest Żukowo i gdańskie pstrągi zmieniają województwo.
W Woziwodzie jest lepiej, ale żadna rewelacja nie będę wymieniał wszystkich odcinków Brdy bo jest podobna sytuacja. Mając takie łowisko blisko miasta powinniśmy szczególnie o nie zadbać, po co mamy jechać kilometry za pstrągiem, kiedy na naszym pięknym odcinku możemy mieć eldorado.
Kiedyś zawody ”Pstrąg Brdy” były organizowane w Woziwodzie, a dlaczego nie można zrobić tego na naszym odcinku?! Można, ale powinien być spełniony jeden warunek, więcej pstrąga wsadzać. Nad Brdą mam na myśli nasz odcinek, jestem trzy cztery razy w tygodniu, znam go jak własną kieszeń może lepiej jak własną kieszeń. Od trzydziestu i trochę lat uganiam się za pstrągiem, pamiętam lata niezłe np. osiemdziesiąte, dziewięćdziesiąte było przyzwoicie z pstrągiem. Ktoś powie, że była mniejsza presja wędkarzy, to nie prawda było więcej ryby.
Za tamtych lat bardziej dbano o nasz odcinek wiadomo były inne czasy. Pamiętam przełom 2000/ 2001 rok (prowadzę zapiski) był to okres bardzo dobry. W rzece było widać, że pstrąg jest i wędkarzy było sporo. Tak się zastanawiam co to mogło być, czy zarybili przez przypadek i to ładnymi sztukami. Pamiętam, że z każdej wyprawy byłem zadowolony zawsze miałem jednego lub dwa pstrągi wszystkie dobrze ponad wymiar. Chciałem zaznaczyć,że w tamtym okresie nad rzeką byłem trzy, cztery razy w tygodniu więc coś na ten temat wiem. To jednak trwało krótko, jeszcze 2002r.można było coś złowić, a następne lata klapa i tak jest do dziś. Jestem na emeryturze mam dużo czasu, już od marca penetruję naszą Brdę, wygląda to tak, jak bym walczył z wiatrakami.
W ubiegłym roku od marca do czerwca, będąc kilka razy w tygodniu na Brdzie na naszym odcinku, złowiłem zaledwie sześć pstrągów ledwie wymiarowych a wierzcie mi nie zapomniałem jak podchodzić pstrąga. Na naszym odcinku jestem przeważnie w tygodniu ale zdarza się czasem w niedzielę tylko dlatego żeby spotkać innych wędkarzy i porozmawiać na temat naszego odcinka.
Przeważnie są to młodzi adepci sztuki łowienia pstrąga i są rozczarowani, podczas rozmowy dowiaduję się, że nie stać ich na jakieś dalekie wypady kiedy moją pod nosem taką śliczną Brdę. Wiadomo samo przebywanie nad Brdą daje dużo radości ale taki młody czasem ma chęć złowić pstrąga i jest rozczarowany, za co płaci tyle forsy.
Przecież płaci aby sobie połowić a nie przebywać nad wodą. Spacery nad rzeką są na pewno przyjemne ale nie oto chodzi. Na przykład czytam w internecie na stronach wędkarskich jak jest zadbana dolna Warta czy rzeki Dolnego Śląska jakie tam łowią pstrągi. Czytam i myślę dlaczego tam tak dbają a u nas nie. Pobierają takie duże pieniądze i co z nimi się dzieje ???