- Drapieżne skarby Świętej Anny
Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Szwecję, wiedziałem po powrocie, że to moja druga ojczyzna. Urzekające krajobrazy, życzliwi ludzie, no i przede wszystkim ….wspaniałe ryby.
Żeby dostać się do skarbca z rybami, warto wiedzieć kilka ważnych informacji. Dzięki nim nie stracicie całych dni na rozpoznanie tej olbrzymiej krainy...
Okolice o których mowa zobaczycie na mapie. Łowiska te są położone wokół dużego półwyspu, na którym leży miejsowość Sankt Anna. Byłem zdziwiony, że część szkierów ma klarowną i czystą wodę o pięknym, szmaragdowym odcieniu, a gdzie indziej jest ona wyraznie mętna. Wynika to między innymi z przepływu wód. Są enklawy, gdzie ruchy wody są znaczne – tam mamy świetną przejrzystość. A zastoiska mają wodę mętną. I co za tym idzie – żyzną.
Taka właśnie woda to schronienie i stołówka dla ryb. Kiedyś, jak wpłynęliśmy do takiej zatoki – po raz pierwszy zobaczyłem ławicę płotek, pędzących szybko przed siebie.
I tam też złowiliśmy najwięcej szczupaków, w tym ja miałem szczęście pokonać największego. Tak odsłoniła się tajemnica pierwsza. Wiadomo od dawna, że ścieżki rybich wędrówek są ze sobą powiązane przez cały czas. Duże drapieżniki, szczególnie szczupaki i okonie będą tam, gdzie jest dla nich pokarm.
Ławice dużych śledzi są cały czas pod obserwacją. Ale jest też duża populacja szczupaków i okoni – nazwałem je zatokowymi – które wcale nie podążają za śledziami...
Pięknie ubarwiony czterdziestak Maćka.
Myślę że najwyższy czas wsiadać na łódz. Tym razem ja będę „silnikowym”..! Echosonda będzie potrzebna tylko do uniknięcia płytkich, kamiennych raf.
Mówię tu o łowieniu w ciągu dnia. Jeżeli to możliwe – łowimy w dryfie. To bardzo skuteczny sposób na szkierach. Najskuteczniejsze rzuty są w stronę brzegu, oraz równolegle do niego. Pomachaliśmy ? Płyniemy teraz poszukać szczupaków. Jeżeli koniecznie świerzbią nas metrowce, to najpewniej spotkamy je w bliskości rozległych trzcinowisk /im większe, dalej wychodzące na wodę tym lepiej/. Czemu? Tu koncentruje się cały białoryb. Wszystkie możliwe gatunki, mają tu i pokarm i schronienie. A za nimi podążają zębate wszystkich roczników...
Dwa strzały naraz...okonie wpadają jak na awanturę. To są sekundy. Pózniej zapada cisza...
Dla mnie jednak wielką radością jest polowanie na szczupaki w ogóle. Nie trzeba płynąć kilometrów, żeby mieć prawdziwą zabawę. I właśnie teraz płyniemy w takie miejsca. Urozmaicenie na monotonnym brzegu...tam płyniemy. Kępka trzcin, głazy i kamienie, dobrze jak jest zatoczka...Tu będzie na pewno szczupak. Jeżeli dryfując niedaleko brzegu widzimy dno, to spodziewajmy się skoczków – przeciętnie dwu, trzykilowych. One są leniuchami atakującymi z miejsca, płytka woda daje im te możliwości.
Teraz musimy naszą przynętę rzucić z wielką wprawą pod sam brzeg. Błysk ciała atakującego drapieżnika – zacinamy ! Jest ! Tak obławiamy praktycznie całe brzegi.
Jeżeli natrafimy na miejsce takie jak wyżej opisałem, a pod łodzią nie widać dna – to tu może walnąć porządny szczupak. Duże egzemplarze chętnie zajmują takie miejsca. W czasie ostatniej wyprawy tak właśnie było. Równe dziewięćdziesiąt centymetrów, kłapnął na trójkę, żółtego Meppsa Aglię. Rory który go wyholował, miał niezłą jazdę. To była jego ryba życia...
Ostatni raz użyłem chwytaka.... można podebrać ręką, ale ryba musi być zmęczona
Klasyczne miejsce... tu nie może go nie być. Narożnik, kamienie w wodzie. Tu zlowiliśmy kilka szczupaków
Cierpliwie, pomału obławiamy w ten sposób długie setki metrów brzegu. Nie wszędzie trafimy na skupiska ryb. Obszar tej pięknej krainy to dziesiątki kilometrów kwadratowych. Trzeba tylko bacznie obserwować wodę, a emocji nie zabraknie.
Mój rekord to jedenaście szczupaków, łowiłem od piątej do dziesiątej rano. Najmniejszy ważył około kilograma, największy około czwórki. Oczywiście wróciły do wody...
Coś mi za twardo z tym obrotowym śledziem...
Słów kilka o sprzęcie i przynętach. Osobiście jestem wrogiem plecionek. Widzę sens ich stosowania przy łowieniu sandaczy oraz sumów. Koledzy, którzy mieli plecionki i pancerne 50-cio gramowe kije – kilkakrotnie walczyli ze splątaniem na szpuli.
Na szwedzkim safari używam tylko żyłek, ale drogich, wysokiej klasy. Najczęściej jest to przekrój 0.20 – w zupełności wystarcza do pokonania nawet metrowego szczupaka.
Oczywiście walka jest dłuższa, ale czy to nie ona jest tu najważniejsza? Delikatny zestaw pozwala nam na między innymi na precyzyjne rzuty, a to jest bardzo ważne. Łowienie „grubo” nam to bardzo utrudni.
Jeśli chodzi o przynęty – ja poszedłem drogą najbardziej oczywistą. Ponieważ śledzie są pokarmem dobrze znanym, często używałem woblera do nich podobnego – Dorado Stick, schodzący do trzech metrów. Również znakomicie sprawia się obrotówka HRT, srebrna, zwłaszcza na płytkiej wodzie.
Bardzo skuteczne są Meppsy, duże numeracje, Aglia, Comet i Long. Znajomi kusili ryby twisterami, z dobrym skutkiem. Wędkarze używają skutecznie wszelkich przynęt. Dużo ważniejsze jest to, jak tą przynętę rybom prezentujemy, a przede wszystkim miejsce i czas !
Mam nadzieję że tych kilka spostrzeżeń pomoże tym z was, którzy będą tam po raz pierwszy. Ryb tam jest naprawdę zatrzęsienie. Tym bardziej uszanujmy tamtejsze prawa i zwyczaje, a Święta Anna na pewno to obficie wynagrodzi...
Takich skoczków jest najwięcej. Niektóre dają czadu. Śledzie im służą !