No dobra, to już chyba wszystko, szybkie pakowanie auta wujka i jedziemy. Drogi żadnej dalekiej nie było i po godzinie jesteśmy na miejscu. Jeziorko w wielkości koło 2-3 ha, wujek był tu wcześniej więc wiedział gdzie się usadowić. Przeszedłem całe jeziorko w poszukiwaniu jakiś oznaków żerowań karpii ale nic nie znalazłem. Zapewne było to spowodowane jeszcze zimną wodą i brzydką pogodą. Wytypowałem sobie miejscówkę w zatoce po drugiej stronie łowiska. Wybrałem ją dla tego, że na całym jeziorze wiał wiatr, a w tej magicznej zatoczce była spokojna tafla.
Drugim powodem były sąsiadujące trzciny, oraz podwodna roślinność, która zdążyła już urosnąć. Może parę słów o zestawie. Składał on się z przyponu tzw kombi rig. Na włosie założona była 12mm kuleczka o słodkim zapachu. Do haczyka podwiesiłem woreczek PVA.
W środku znajdował się drobny pelet, oraz pokruszone kulki. Zarzuciłem zestaw około metra od trzcin i razem z wujkiem odpaliliśmy grilla. Zaczęło wiać jeszcze bardziej, więc schowaliśmy się w lesie. Nagle usłyszałem wujka sygnalizator. Powiedziałem mu że ma branie ale on już jest przy wędkach. Krotki hol i pierwszy tegoroczny karp ląduję na macie, teraz czas na fotke i do wody. Trochę się zdziwiłem, że nie mam jeszcze brania z takiego pięknego miejsca. Wujek rzuca zestaw w swoje miejsce i idziemy z powrotem do lasu ukryć się przed wiatrem Po około 30minutach słyszę swój sygnalizator, szybki bieg, muszę jeszcze przeskoczyć przez rzeczkę i ciach siedzi karpik. Czuję że jest już w trzcinach ale po chwili wychodzi z nich i w tedy hol zaczyna się na dobre. Po parunastu minutach zobaczyliśmy go. Nie był to olbrzym ale moje oczy ucieszył, że aż ciężko to opisać. Niestety życie było by zbyt piękne żeby wszystko się udało. Karpik po kolejnym młynku spiął się. Pomyślałem sobie jedno - fajny prezent na urodziny dostałem. Zrobiłem wszystko od nowa. Założyłem kuleczkę, zrobiłem woreczek i zarzuciłem w to samo miejsce. Trochę zmartwiony, poszedłem do griilla zjeść coś. Nagle znów słyszę swój sygnalizator, czy to sen ? Nie to się dzieje na prawdę, szybki bieg i zacinam swojego drugiego karpika tej wyprawy. Teraz nie popełniłem błędu, karp wylądował na macie. Oceniamy go na jakieś 5kg. Jak na pierwszą rybę tego roku to jest bardzo dobry wynik.
Jestem bardzo zadowolony ze swojego miejsca i zastosowanej taktyki. Jeszcze raz zarzucamzestaw ale do 16 nic się nie dzieje. Musimy się zwijać, bo mama dzwoni, że mam iść do koscioła na rekolekcje. Myślę że i tak złowiłem swojego pierwszego karpia tego roku więc pójdę. Zostało nam teraz tylko wrócić do domu.
Podsumowując wyprawę, na 3 brania wyciągneliśmy 2 karpie, z czego większy miał z 6kg. Zdobyłem nowe doświadczenia, oraz jestem bardzo zadowolony z zastosowanej taktyki. Karp złowiony 30 marca, to marzenie niejednego łowcy karpi. Znowu sprawdziło się stwierdzenie "w życiu piękne są tylko chwile"
Pozdrawiam Sebastian Lemke - sebawwo