Buszując po Facebooku na profilu Piotra Piskorskiego trafiłem na link zapraszający do konkursu na testera nowej serii woblerów Zipper.
Przeczytałem, napisałem i wysłałem. Nie liczyłem na to że się załapię tym bardziej że, zaraz następnego dnia dostałem króciutką odpowiedź z podziękowaniem za wysłanie ankiety. Prawie zapomniałem o całej akcji do nocki z 2 na 3 marca.
Szykowałem się do wyjazdu na zawody spininngowe, trochę zmęczony postanowiłem położyć się już spać. Gaszę telewizor, podchodzę wyłączyć laptopa i widzę na facebooku komunikat o nowych zdarzeniach wśród nich informacja z Firmy Salmo. „Konkurs na testerów nowej przynęty Salmo Zipper 4 został rozstrzygnięty! Otrzymaliśmy niemal sto zgłoszeń i wybór nie był prosty.
Oto lista nazwisk kolegów, którzy otrzymają od firmy Salmo komplet kolorów nowego Zippera do testów:”
Dalej dwa nazwiska, otwieram całość i … szlak trafił spanie. W co ja się wpakowałem? Możecie wierzyć lub nie, ale nie zasnąłem już do wyjazdu na zawody. Nigdy nie zajmowałem się na poważnie takimi sprawami a tu masz chłopie czegoś chciał. Nie pozostało nic innego jak czekać na przesyłkę i wymyślić jak to wszystko przerobić.
08.03.2012 przesyłka z wobkami w końcu przybyła. W paczce znalazłem osiem woblerków Zipper 4s. 4,5cm 9,5g. 2 sztuki w malowaniu holograficznym. Silver Blue Shad i Gold Fluo Perch. 1 sztuka świecąca w ciemności Luminescent Real Roach i pozostałe Pearl Blue Orange, Hot Perch, Grren Tiger, Gold Metallic Orange i Real Crawdad. Co można sprawdzić kiedy przychodzi się z pracy? Na pewno wielu z was lubi czasem usiąść i zrobić mały remanent w swoich pudełkach. Przebieranie, oglądanie, staranne ponowne układanie itd. No a jak człowiek wraca z zakupów z nowymi przynętami? Jak przystało na „markę” woblery starannie zapakowane w podwójną osłonę z plastiku więc, nie podkujemy palców przy rozpakowaniu. Opis mówi nam z czym mamy do czynienia. W oko wpadł mi Luminescencja Real Roach. Otwieram pudełko, powierzchnia malowania wygląda całkiem solidnie. Podczas oglądania wpadł mi w oko mały szczegół, z jednej strony mamy napis „salmo” a z drugiej Zipper... no właśnie miało być 4 a jest 5, sprawdzam pozostałe wszędzie jest 4 a tu rodzynek z piątkom. Mały błąd w druku? Ok jest piątka więc zmierzmy to cudo i tu kolejne zaskoczenie. Wobki mają równo 5cm a nie jak mówi opis 4,5cm jedziemy dalej waga. Nie mam dokładnej wagi więc użyłem wagi kuchennej mojej żonki. Rzucam moją „piątkę” na wagę i jest 9g. Waga podaje wynik z dokładnością do 1g więc można założyć że się zgadza tym bardziej że wszystkie 8 ważyły równo 76g. W Polsce łowiłem głównie pstrągi i trocie więc nauczony doświadczeniem postanowiłem przetestować mikrusy które przyniósł kurier siłowo. Jestem uczulony na kółka łącznikowe, agrafki itp. Troć nie wybacza słabych punktów więc te drobne rzeczy są bardzo ważne.
Co prawda nie wybieram się z Zipperami na trotkę ale szczupak czy sandacz też potrafi wypróbować słabości naszego zestawu. Kombinerki w dłoń i test siłowy. Kółeczka trzymają dobrze więc, jeśli nie dam ciała z reszta zestawu uniknę strat podczas testów.
Mimo 45-tego krzyżyka na karku, dzieciaki patrzyły jakoś dziwnie na mnie kiedy wykonywałem te wszystkie czynności. Ubawił mnie tekst średniego z synów ( zrobiłem trzech bo jak mówi żona nic innego nie umiem) „Mamo, tato właśnie bawi się swoja nową biżuterią więc nie przeszkadzaj”
Biżuteria? No może tak trochę wygląda.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Kotwiczki ostre, kółeczka mocne, powłoka lakiernicza bez żadnych zacieków czy bąbli powietrza. Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie ale dźwięk jaki wydają wobki jest praktycznie inny w każdym egzemplarzu. Można by było zakończyć cały test na pierwszy dzień ale wpadł mi do głowy pomysł który natychmiast przerodził się w czyn. Od 15 miesięcy jestem posiadaczem akwarium morskiego i właśnie w nim postanowiłem wykonać pierwsze moczenie jednego z „Zippków”. Nie dowiedziałem się zbyt wiele z tego testu poza tym że przynęta opuszczona luźno nie leci jak cegła prosto w dół ale czasami opada pod kontem. Akwarium nie jest zbyt duże więc nie wszystko dało się sprawdzić ale w głowie już mam plan gdzie wykorzystam moją nową biżuterię. I na koniec zgasiłem światło i płotka świeci ładnym seledynowym światełkiem, ten zippek 4 co ma piątkę.
10.03.2012 Pierwszy dzień sprawdzenia możliwości woblerków Salmo Zipper4 w praktyce. Mimo że jest to przynęta typowo Wertykalna jak, zapewnia producent nadaje się również do metody spinningowej którą preferuję już od ponad 20 lat. Jako pierwszy cel do przetestowania przynęt obrałem sobie rzekę Nene przepływającą przez Peterborough miasto w którym mieszkam już od 8 lat.
Nene jest dziesiątą co do długości rzeką w Wielkiej Brytanii Przepływa przez cztery hrabstwa Northamptonshire, Cambridgeshire, Lincolnshire i Norfolk gdzie po 146 km uchodzi do jednego z największych estuarium w Wielkiej Brytanii ( The Wash). Średni przepływ to 9,3m na sekundę. W Peterborough rzeka nie jest zbyt głęboka odcinek, na który się wybrałem nie przekracza 2m głębokości dopiero pod koniec tego odcinka dochodzi do około 4m. Odcinek ten wybrałem ze względu na niezbyt dużą presję no i dlatego że charakterem przypomina dziką i nie uregulowaną. Spodziewać się można szczupaka, okonia, brzany i klenia. Pod koniec tego odcinka gdzie rzeka jest nieco głębsza można również liczyć na sandacza. Rzeka Nene na tym odcinku znajduje się pod opieką Peterborough And District Angling Association. Sprzęt na który postanowiłem łowić to Abu Suvaren 2,70m 15-40c/w do tego kołowrotek Mitchell Quartz 330 i plecionka ( nie pamiętam marki). Jak widać sprzęt wiekowy.
Poranek zapowiadał się słonecznie, do plecaka powędrowało tylko jedno pudełko z Zipperami, nie chciałam zabierać nic innego na pierwszy dzień aby przyzwyczaić się do przynęt których nigdy nie używałem. Nad wodą stawiłem się parę minut po godzinie 7. Stan rzeki normalny jak na te porę roku, przejrzystość wody dosyć mocno ograniczona, temperatura około 8 stopni. Niebo bezchmurne. Pierwsze żuty wykonuję raczej dla sprawdzenia jak to ustrojstwo pracuje. Na razie staram się aby Zipper pracował podczas całego przeciągnięcia . Kiedy zaczynam zwijać plecionkę czuję, wyraźnie delikatne drganie na szczytówce. Do czego można porównać zachowanie przynęty? Jedyne co przychodzi mi do głowy to stare cykady. Amplituda drgań jest jednak delikatniejsza ale wyraźnie wyczuwalna. Obławiam tak kilka swoich miejscówek jednak nie ma kontaktu z rybami ba nawet, nie widziałem aby jakaś odprowadziła „paprocha”.
Niestety prąd wody nie jest na tyle silny aby przytrzymać Zippera w nurcie więc dłuższe przytrzymanie go w jednym miejscu nie wchodzi w rachubę, kiedy przestaję zwijać wabik po prostu schodzi do dna. Próbuję łowić kładąc i podrywając przynętę, od razu po starcie daje się wyczuć pracę wobka, jednak kiedy kotwiczki złapią jakieś glony czy przegniłe resztki roślin przestaje pracować.
W porównaniu do innych woblerów Zippek tu traci, oczywiście posiadam modele które przestają pracować przy byle śmieciach na kotwicy ale większość sobie z tym radzi i pracują podczas prowadzenia mimo dodatkowego obciążenia. Po dłuższym czasie doszedłem do wniosku że przynęta ma problemy tylko wtedy kiedy obie kotwice są zanieczyszczone, szybka decyzja. Zdejmuje przednią kotwicę.
Praca wyraźnie się poprawia a zippek nie gaśnie już przy byle glonie na kotwicy. Niestety wnioski wyciągnąłem zbyt późno, zbliżałem się właśnie do końca odcinka który miałem zamiar tego dnia obłowić jednak, jest to kawałek wody głębszy jak do tej pory obławiałem ( około 4m) i przebywa tu sandacz. Łowię kładąc przynętę na dnie i podrywając ją na około 30-40cm, przy opadzie staram się kontrolować wobka na napiętej plecionce. Jak się później przekonałem jest to bardzo ważne.
Ryba atakując twardą zdobycz bardzo szybko orientuje się że została oszukana i szybko pozbywa się oszusta, więc jeżeli nie będziemy mieli pełnej kontroli nad opadającym wabikiem ciężko będzie nam wykonać trafione zacięcie.
Tak zgubiłem tego dnia swoją pierwszą rybę która skusiła się na Zippera. Wracając do samochodu doszedłem do wniosku że kurczę nie potrafię na to ustrojstwo łowić. Mijam po drodze dwóch wędkarzy, obaj stwierdzają że dzisiejszy dzień nie jest dla nich zbyt szczęśliwy, pocieszam się że nie jestem sam ze swoja dzisiejszą porażką.
Wędkowałem prawi 6 godzin jak, na taki czas jedna spięta ryba to bardzo marny wynik.
Po powrocie do domu żona zakomunikowała że w niedzielę ruszamy na „Sunday Market” kto żyje na wyspach orientuje czym jest ta „Zaraza” dla wędkarza który planuje sobie niedzielną sesje nad wodą. Nad brzegiem jestem około 6, jest to miejsce oddalone od mojego domu 5min drogi samochodem.
Rozpoczynam łowienie przy śluzie, na końcu zestawu ląduje mój ulubieniec Zipper 5. Po kilku przeciągnięciach melduje się pierwszy okonek, za jakiś czas drugi i kolejny. Zippek się sprawdza, przechodzę w górę rzeki, łowię cały czas metoda opadu, usunięta przednia kotwica wydaje się strzałem w dziesiątkę. Przynęta po poderwaniu startuje za każdym razem co mogę stwierdzić wyczuwając pracę na moim kijku. Jakieś 50m od śluzy zarzucam po jedną z łodzi parkujących na drugim brzegu, Zippek leży na dnie, podrywam kiedy, przynęta zaczyna opadać czuję łupnięcie. Zacinam, siedzi. Króciutki hol i na brzegu ląduje pierwszy szczupaczek, „Jack” jak nazywają takie szczupłe miejscowi. Przechodzę kawałek dalej, zamieniam „piąteczkę” na Pearl Black Orange kilka rzutów pod drugi brzeg, bez efektu parę kroków do przodu ponawiam scenariusz, kiedy kończę kolejny przebieg jakieś dwa metry od brzegu przy kolejnym poderwaniu potężne łupnięcie. Rybka wyciąga parę metrów plecionki ale zaraz po tym daje się dość szybko wyholować. No w końcu jest rybcia która może pozować do zdjęcia.
Szybka sesja i do wody. Parę metrów dalej łowię kolejnego „Jacka” i okonka, za moment telefon. Króciutka sesja zaledwie 3,5 godziny a efekt jakże różny od dnia wcześniejszego. 7 rybek, jedna godna uwagi chociaż wszystkie bardzo ważne w rozliczeniu. Zmiana techniki prowadzenia, małe odchudzenie Zippka. Czy to dało efekty? Mnie na pewno poprawiło humor wynikami,resztę rozgryzę na koniec testu.
Kiedy człowiek myśli o wypadzie na ryby jest, bardzo mało rzeczy które mogą go oderwać od tej myśli. W pracy żadne czynności nie wychodzą tak jak powinny, nie można się skupić w domu jest to samo, ciągłe przeglądanie notatek, grzebanie w internecie, analiza ostatnich wypadów i porównywanie do tego ostatniego który nie był najgorszy ale, przecież może być jeszcze lepiej. Dobrze że po 25 latach małżonka zna człowieka na tyle aby powiedzieć- Wiesz co, idź ty lepiej na te ryby- Taką kaszankę miałem w głowie właśnie 13 marca, zbliżał się ostatni dzień wędkowania przed trzy miesięcznym okresem zamkniętym na Angielskich rzekach i ciągle myślałem o ostatnich wypadach z Zipperami nad wodę.
Wyniki może nie były tak złe jak na tak krótki okres ich używania ale, czuło się niedosyt ciągle myślałem jak jeszcze można podejść do tego tematu aby było lepiej. Nie wytrzymałem długo w pracy i postanowiłem się zerwać wcześniej z zamiarem wypadu na oddalone o 9mil od Peterborough łowisko w miejscowości Stibbington, jest to ciągle Nene ale w tym miejscu łowisko jest nieco głębsze do 4m głębokości i rzeka jest węższa co pozwoli mi na przetestowanie sposobu jaki sobie wymyśliłem no i w środku tygodnia nie ma tam nikogo no chyba że ktoś tak jak ja postanowi się zerwać z pracy wcześniej.
Stibbington to mała miejscowość gdzie znajduje się stacja kolejowa przekształcona w muzeum starych parowozów i wszystkiego co się z tym się wiąże. W swoich zbiorach posiadają nawet drobniutki akcent z Polski. Parowóz „Polish \'Slask\' TKP 0-8-0T no. 5485. i jest on na chodzie. Lubie to miejsce nie tylko na spokój podczas wędkowania ale także na historie związane z tym miejscem.
Nie sposób wymienić wszystkiego ale... czy ktoś z was pamięta teledysk zespołu Queen-Breakthru to właśnie z tego muzeum wypożyczono parowóz z platformą który poruszał się po szynach prowadzących turystycznym szlakiem do Peterborough gdzie rozbija mur ze styropianowych cegieł zasłaniających tunel. Fani filmów z Bondem na pewno pamiętają scenę eksplozji pociągu kiedy to odrzuceni podmuchem eksplozji Bond i jego partnerka ( Izabella Scorubko) padają na ziemię. Po tych szynach jechał Potter do Szkoły Czarodziejstwa.
Mogę przytoczyć więcej ciekawostek ale nie o tym przecież temat. Analizując poprzednie wypady wpadł mi pewien pomysł który właśnie tego dnia postanowiłem zastosować. Zipper to przede wszystkim przynęta wertykalna zbudowana tak aby zapięcia biorących ryb następowały właśnie podczas takiej pracy. Gdybym więc zwiększył do maximum kont poderwania przynęty mógłbym zminimalizować puste brania których miałem całkiem sporo podczas pierwszych moczeń. Nie zmieniłem sposobu prowadzenia jedynie kąt ustawienia wędziska.
Nad wodą byłem parę minut po godzinie 14 uzbrojony w nową taktykę łowię z opadu, wędka prawie w pionie po trzecim lub czwartym żucie mam branie niestety spóźnione zacięcie i brak odpowiedniej kontroli nad opadającą przynętą zebrało pierwsze żniwo. Tak to już jest w moim przypadku że rozgrzewam się w miarę czasu. Pierwsze branie nastąpiło dosyć szybko po rozpoczęciu łowienia więc rosła nadzieja na niezły połów ale czy moja taktyka się sprawdzi?
Oddaliłem się nieco od miejsca pierwszego brania spodziewając się klenia który tu występuje w sporych ilościach latem jednak, nie złowiłem większego jak 30cm. Nigdy nie łowiłem w tym miejscu świadomie tych małych wałeczków, były przyłowem podczas poszukiwań szczupłego. Zdarzyło się nawet że atakowały Slidera 7 lub inny wobler podobnej wielkości. Teraz miałem odpowiedniej wielkości wobki więc szanse rosną. Zmiana prowadzenia, staram się przeciągnąć wabik jak najbliżej powierzchni, zippek drga, czuje wyraźnie na wędzisku, wędkuje tak jakieś 30min niestety, bez rezultatów czasem tylko pod brzegiem odprowadzi przynętę jakiś mały okonek raczej zaciekawiony niż głodny, zatrzyma się na chwilę i jakby patrzył na mnie i myślał – chciałeś mnie w … konia zrobić?
Nic z tego szukaj głupszego- Efektów nie ma więc wracam w miejsce pierwszego brania koło mostu kolejowego. Obławiam filar z prawej strony ostukując dno, efektów brak, przeczesuje teraz ten sam filar tylko z drugiej strony, na końcu zestawu pracuje delikatnie drgając Pearl Black Orange drugi w kolejności zaraz po Luminescent Real Roach do którego zaczynam się przywiązywać, mały brak profesjonalizmu z mojej strony jeżeli mam porządnie przetestować Zippery. Zapinam pierwszą rybke nie wielki okonek może 15cm, za moment następny podobny odpina się przy próbie podniesienia na plecionce. Oba atakują zaraz po poderwaniu z dna, nie ma spinek ale jeszcze za wcześnie na stwierdzenie że moja nowa technika z wysoko uniesioną szczytówką się sprawdza. Kolejnych kilka przeciągnięć i kolejne dwa maluchy. Zmieniam kolor Zippka na „ Świecącą Płotkę” i przechodzę w dół rzeki za most gdzie głębokość dochodzi do czterech metrów.
Być może na głębszej wodzie uwiesi się jakiś większy wilczek. Na drugim brzegu znajduje się pływający pomost do którego cumują barki, tego dnia było pusto więc mogłem spróbować wywabić stojące tam drapieżniki. Rzut,czekam aż opadnie na dno i podrywam na jakieś 30 cm, czekam i powtórka. Obstukuje dno pod pomostem metr po metrze w pewnym momencie na środku rzeki czuje delikatne skubnięcie. Zacinam, pusto. Kolejny rzut i powrót po tej samej trasie, mniej więcej w tym samym miejscu przy poderwaniu czuje walnięcie. Zacinam, siedzi no to już coś konkretnego na drugim końcu. Krótki hol, pomiar, zdjęcie i do wody 78cm szczupak to na razie rekord Zippera S4 imitujący płotkę.
Kilka kroków dalej powtarzam scenariusz kilkakrotnie, przesuwam się dalej za pomost rzucam w jego kierunku i prowadzę z prądem. Mniej więcej po drugim poderwaniu czuję delikatne puk, kolejne poderwanie i znowu czuję wyraźnie na kiju kolejne puk. Zestaw na brzegu, i staram się posłać go z powrotem w te same miejsce prowadzę starając się przeciągnąć go po tej samej drodze. Jedno poderwanie nic, kolejne nic, dawno nie byłem tak spięty, kładę wobka na dnie chwilę odczekuje podrywam i kopniak.
Odruchowo zacinam, siedzi. Jakoś dziwnie na kiju, ni to okoń, ni szczupak buja się przy dnie ciężko go podnieść do powierzchni.. Może to sandałek? Fajnie by było dawno nie miałem wampirka na kiju ale kurczę to nie to. Ryba prawie przy brzegu a ja jej nie widzę, woda mętna i naglę wbija się w brzeg, siedzi w gnijącej zeszłorocznej roślinności. Tak blisko a ja nie wiem nawet co jest na drugim końcu plecionki. Powolutku podciągam, z wątpliwą nadzieją na udane podebranie, nachylam się i kurczę... lin, lin przywalił w zippka?
Musiał go naprawdę wkurzyć, może przeszkadzał przy zalotach? Podbieram skubańca, kotwiczka siedzi zapięta na jeden grot w jego górnej wardze, szybka fotka i przechodzę kawałek dalej. Wyciągam kolejnego okonka patelniaka z rozdartym grzbietem. Wygląda na ranę po śrubie jakiejś łodzi. Kolejnych kilka przeciągnięć bez efektu.
Wracam pod most gdzie złowiłem kilka okoni, przy samym brzegu po drugiej stronie widzę jak coś zbiera z powierzchni, wygląda na sporą rybkę, nadzieja na spotkanie klenia powraca. Wracam do Pearl Black Orange. Kilka rzutów, i zero reakcji wracam do łowienia z opadu. Początek bez efektu ale nie na długo, po kolejnym poderwaniu branie, ale nie jakieś łupnięcie tylko delikatne skubnięcie, zacinam i czuje przyjemny ciężar, jest okoń 38cm ładna sztuka.
Wyciągam kamerę ustawiam na brzegu z nadzieją na rybkę do kamery, po kilkunastu pustych przeciągnięciach wracam do „świetlika”. Całe nagranie trwało około 20min jak się później okazało ale około siedemnastej minutki doczekałem się mamuśki na kiju która ślicznie za pozowała do filmiku, całe 82cm. Po sesji, rybka do wody a ja do domku analizować dalej możliwości Zippera.
Dariusz „Kerad” Gorgoń
{fshare}