Berkley 1
Kiedy myślałem o kupnie pontonu – okazało się że moje wyobrażenia musiały zderzyć się z rzeczywistością. Przeglądałem wiele ofert, nie będę wymieniał firm. Były tam bardzo duże pontony za niewielkie pieniądze. Jednak czym innym jest bezpieczna, wędkarska łódź pneumatyczna - a czymś zupełnie innym ceratowa zabawka na plażę. Nie będę wymieniał zalet pontonów – są oczywiste. Powiem o wadach i tym samym na co moim zdaniem powinniśmy zwracać uwagę przed jego kupnem.

W porównaniu z łodzią – ponton przypomina raczej ociężały tapczan. Osiada w wodzie, i trzeba wyjątkowo dużej mocy silnika żeby go podnieść w ślizg. Pontony typu RIB – potężne konstrukcje ze sztywną podłogą, wyposażone w silniki zaburtowe wielkiej mocy – 150, 200 KM i więcej - wchodzą w ślizg. Oznacza to uniesienie nad lustro wody około połowy długości kadłuba przy dużej szybkości. Takie jednostki są w użyciu naszych służb – policji, straży lub ratownictwa wodnego. Cena takich pontonów to dziesiątki tysięcy złotych. Koszty eksploatacji olbrzymie – silniki żłopią paliwo jak smoki. Kilkanaście do kilkudziesięciu litrów paliwa na godzinę pracy.

Ponieważ wyprawa na ryby to nie wyścig – warto przyjrzeć się mniejszym jednostkom.

Najważniejsze cechy solidnego pontonu – musi mieć dużo komór, nie mniej niż sześć. Grubość ścianki i rodzaj. Ja za solidną uważam nie mniejszą niż 0.8 milimetra. Najlepiej jeśli jest to tkanina dwustronnie powlekana. Bardzo dokuczliwa jest mała powierzchnia dla załogi przy wymiarach każdego pontonu. Najgorsza łódź bije pod tym względem najlepszy ponton. Burty zawsze stanowią ogromną przestrzeń kosztem kokpitu. Ponton który widzicie na zdjęciu jest dość długi – ma bez pawęży 3.85 metra długości. Kokpit jest bardzo mały – jest to około 90 cm na 300 cm. To jest naprawdę mało, zważywszy przecież wszelki bagaż oprócz wędkarzy. Ale znalazłem na to sposób.

 
PAWĘŻ DO PONTONU – FIZYKA RATUJE OD RYZYKA

ponton


Rozważałem jako alternatywę ponton ze sztywną podłogą i fabryczną pawężą. Wchodziłem do niejednego – i zrezygnowałem. Było ciasno i niewygodnie. Zakiełkowała w mojej głowie myśl o składanej pawęży. Przecież nie zawsze pływamy na silniku ! I tak właśnie powstała ta niezwykła konstrukcja, jedyna chyba w swoim rodzaju. Początek mojej pracy, a było to ładnych kilka lat temu – zacząłem szacować obciążenia, jakie mogą znieść dwie pary solidnych, zgrzewanych dulek do wioseł. Wyszło mi że duże i to z zapasem. Ten ponton ma homologację na 5 osób dorosłych plus bagaż.

I tak powstała pawęż Jest to składana rama, materiały to listwy ze sklejki wodoodpornej grubości 20 mm, oraz tył – profile stalowe kwadratowe do zawieszenia silnika – w tym wypadku Mercury 4 KM. Rama jest zamontowana do dulek, w nich są bezpieczniki amortyzujące. Całe wymiary tego poduszkowca urosły do około sześciu metrów długości, przy łodzi stojącej obok gumowiec wygląda okazale. Ale teraz najważniejsze. Ta niezbyt może elegancka rama pełni kilka funkcji naraz – i o tym trzeba wspomnieć.


ponton


Na zdjęciu widać z przodu oraz z tyłu pustą przestrzeń między ramą pawęży a kadłubem pontonu. Tam jest bagażnik – siatki zabezpieczone folią. To jest miejsce na ekwipunek, ciuchy, pudełka wędkarskie, jedzenie itd. Mało tego – w ramie pawęży zatyka się wędki , może być ich nawet kilkanaście. W kokpicie nie leżą żadne graty. Na ramie pawęży są dulki do wioseł, poza tym z przodu i z tyłu na bloczkach zawieszone są kotwice, a wygodne knagi na listwie pawęży.

Oprócz tego – pomiędzy listwami pawęży nad podłogą rozpina się siatkę – na niej można spać albo też kłaść rzeczy, po to żeby na podłodze pontonu nic się nie poniewierało. Powstaje jakby górny pokład na wysokości listew pawęży. Ważne jest też to że ponton ma dmuchaną podłogę. Mimo to dołożyłem jeszcze podłogę z niezbyt grubej sklejki wodoodpornej. Można bezpiecznie stać w czasie łowienia. Wygoda to podstawa.

Oprócz tego rama pawęży może służyć do założenia pałąków i plandeki. Jeśli chodzi o dynamikę pływania – nie jest to bolid Formuły 1. Zanim popłynał w dziewiczy rejs – zrobiłem skrajnie ciężkie próby wytrzymałości. Wyszły pozytywnie, na wodzie zostały potwierdzone. Oczywiście taka jednostka nie nadaje się na morskie wody otwarte, ale nie w takim celu powstała.

PODRÓŻ MOICH MARZEŃ

W sierpniu lub we wrześniu /gratka dla grzybiarzy/ - bardzo chciałbym odwiedzić Skandynawię. Byłby to tramping na dziko. Podróż w nieznane, ale po wcześniejszym orientacyjnym wyborze trasy i ciekawych wód. Konieczny jest dom na kółkach – camper najlepszy, ale koszt wynajmu na dobę jest spory. Równie dobrze mógłby być duży van, minibus, nawet duża furgonetka z dieslem. Tam zapakować ponton, zapasy jedzenia, sprzęt wędkarski i biwakowy, niewielki namiot dla mnie (chrapię jak stary traktor). Dwa rowery. Dobra mapa, nawigacja – i ruszamy !

Zapomniałbym o najważniejszym...

Ruszając z Warszawy kierowca będzie widział w lusterku samochód jadący za nami. Będą tam chichotać trzy wędkarki – pielęgniarki. Pluton kobiecy jaki będzie nam towarzyszył w tej wyprawie. Gotować też trzeba, a my po powrocie z połowów będziemy głodni i źli...

Już widzę w wyobraźni wieczorek zapoznawczy w skandynawskiej głuszy, ognisko i wędki wciągane do wody przez taaaakie wielkie ryby...


Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się