Berkley 2
fotoTrwa akcja porządkowania terenów wokół stawów przy ul. Narutowicza. – Pracy mamy moc. Niestety, jest nas za mało, by sprawnie i szybko uporządkować teren. Najwięcej problemów mamy z zakrzaczeniami. „Dziczyzna” rosła tam przez dziesiątki lat, nikt tego nie pielęgnował, stąd też jest jak jest.

Dlatego apeluję do naszych wędkarzy o pomoc. Każda para rąk do pracy jest na przysłowiową wagę złota – mówi „Tematowi” Artur Pankanin z Koła PZW „Jesiotr”.

Niestety, niektórzy mieszkańcy Szczecinka nie mogą się przyzwyczaić do faktu, że ten teren ma już właściciela i stracił status „ziemi niczyjej”. Kradną drewno, wywożą tam śmieci i odpady. Kilka dni temu wysypano tam m.in. gruz. W worku z odpadami wędkarze znaleźli… dokumenty „śmieciarza”. Była tam nawet książeczka zdrowia z imieniem i nazwiskiem sprawcy procederu! Oczywiście, swoiste znalezisko trafiło do Straży Miejskiej. 
Przypomnijmy. Stawy położone vis a vis siedziby szczecineckich strażaków zostały przekazane wędkarzom (uczynił to ratusz) jesienią 2011 roku. Jak nas wielokrotnie zapewniał szef „Jesiotra” Mariusz Getka, woda zostanie oczyszczona i zarybiona atrakcyjnymi wędkarsko gatunkami ryb.

Ale wpierw trzeba tam zrobić porządek. Chętni do pomocy wędkarze (członkami „Jesiotra” jest blisko 900 osób, przy oczyszczaniu terenu pracuje, co najwyżej dwóch, trzech!) proszeni są o kontakt z kol. Arturem Pankaninem, tel. 507 166 190.
Wędkarze mają problem nie tylko ze stawami przy ul. Narutowicza. Również z jeziorem Lipnica. Gdy w świat poszła wieść, że akwen został zarybiony 1-2 kg karpiem, „do boju” ruszyli kłusownicy. Niestety, kłusowniczy proceder kończy się zazwyczaj pełnym „sukcesem”. – Proszę zobaczyć, na czym pływało dwóch kłusowników! (na zdjęciu). To kawał grubego styropianu. I z tego styropianu stawiali sieci - mówi nam jeden ze strażników wędkarskich. 
Strażnicy dodają, że na Lipnicy mają też problem z łowiącymi na wędki. Niby wszystko jest porządku, ale z małym szczegółem. „Wędkarze” czynią to nielegalnie, bo nie mają wniesionych… opłat. – Staramy się dozorować wodę, zarówno w dzień jak i w nocy. Powoli, powolutku wytępimy kłusoli, choć zdajemy sobie sprawę, że to niezmiernie trudne zadanie. Ta „profesja” przechodzi z ojca na syna. Przy tym bajki o ubóstwie kłusowników, że niby poławiają ryby z biedy, między bajki można włożyć. Kłusują, bo to jest ich takie swojskie hobby – mówią strażnicy (ich dane do wiadomości redakcji). 
- Wielkie dzięki dla tych ludzi, co pilnują naszego wspólnego dobra, majątku, czyli związkowych wód. Czynią to społecznie, poświęcają swój wolny czas – z uznaniem mówi szef Jesiotra” Mariusz Getka. 

Źródło: temat.net

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się