Białe ryby, długości 15 - 20 cm - niestety, już martwe - można zaobserwować w rejonie ulicy Bibickiej, prowadzącej do Lasu Witkowickiego. W rejonie mostku przy ul. Witkowickiej widać biały osad z kanalizacji i czarną, cuchnącą wodę. Jak zauważyli przechodzący tamtędy mieszkańcy, nie zdarzyło się to po raz pierwszy.
- Tu jest takie bagno, że wszyscy się dziwiliśmy, jak te ryby w ogóle mogą tutaj żyć - mówił jeden z nich.
Od lat sąsiedzi rzeczki alarmują, że zanieczyszczenia wypuszczane są z pobliskiego Pogotowia Opiekuńczego dla Dzieci i Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego dla Chłopców. Wczoraj oba miejsca były kontrolowane przez ekologiczny patrol Straży Miejskiej i Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Przyjechał też inspektor z krakowskich wodociągów. - Stwierdził, że nieczystości przelewają się do rzeczki z otwartego rowu. Napływ następuje od strony Domu Opieki przy ulicy Witkowickiej, który nie jest włączony do miejskiej kanalizacji - mówi Katarzyna Müller z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.
Próbki skażonej wody pobrał Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. - Mamy także dokumentację fotograficzną i będziemy wyjaśniać przyczynę śmierci ryb - zapowiada Michał Pyclik z ZIKiT.
Jak ustaliliśmy, w ośrodku opiekuńczym i pogotowiu przebywa obecnie około stu podopiecznych. Ścieki komunalne (z toalety, łazienki, kuchni) wpływają do starej oczyszczalni, która już nie spełnia swojej roli.
Mimo, że dyrekcja ośrodka wprowadziła już doraźne rozwiązania, np. zwiększyła częstotliwość wywozu nieczystości przez MPO, od dawna wiadomo, że obie placówki powinny zostać podpięte do miejskiej kanalizacji. Podlegają one Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej, czyli zarządza nimi gmina. Jest już gotowy projekt inwestycji, ale nadal nie ma na nią zarezerwowanych pieniędzy.
Las Witkowicki jest miejscem cennym przyrodniczo. Dwa lata temu, uchwałą Rady Miasta Krakowa, powołano tutaj użytek ekologiczny. Ochroną objęty został drzewostan doliny rzeki Bibiczanki, w którym znajdują się siedliska chronionych, rzadkich i zagrożonych gatunków roślin, grzybów i zwierząt.
- Ale jak tak dalej pójdzie, nic z tego miejsca nie zostanie - martwią się mieszkańcy.
- Patrol stwierdził, że do rzeki dostają się nieczystości, czuć odór fekaliów, w rowie leżą też śmieci, muszla klozetowa i opony - opisuje Marek Anioł, rzecznik krakowskiej Straży Miejskiej.
Nie jest to pierwszy ekologiczny alarm, który wyszedł od krakowian. Niedawno opisywaliśmy problem martwych żab, których setki znaleziono w rejonie rzeki Sudoł. Nie udało się jednak dotrzeć do źródła zanieczyszczenia i WIOŚ przychylił się do tego, że przyczyną pomoru żab była tzw. przyducha.
Jednak dzięki tej interwencji strażnicy miejscy natrafili na trop innego przestępstwa. Okazało się, że znajdujące się w okolicy salony samochodowe spuszczają nieczystości na polną drogę. Właściciel salonów został ukarany mandatem przez Wydział Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta (500 zł) i przez Straż Miejską (1000 zł). Sprawą zajął się również Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, który ma dopilnować, by doprowadzono niezbędną infrastrukturę do odprowadzania ścieków.
Źródło: www.dziennikpolski24.pl