Abu 1
pzwWażny głos po publikacji "Polityki" Zarząd Główny PZW otrzymał list dr Zygmunta Okoniewskiego stanowiący ważny głos w dyskusji po artykule A. Sowy w tygodniku "Polityka", który w całości publikujemy. Antoni Kustusz - rzecznik prasowy ZG PZW

Zygmunt Okoniewski

Emerytowany ichtiolog z Instytutu Rybactwa Śródlądowego.

W służbie rybie – druga strona medalu.

Jak się ktoś nie zna na rybactwie to najlepiej jest zastosować chwyt „ad personam” czyli zacząć od generała z PRL - owskich  służb wewnętrznych! Tak jak to zrobiła Pani Agnieszka Sowa w 23 (2861) numerze „Polityki” z początku czerwca. Pewnie niedobry „taki on jest, ten Generał” bo szkolił milicjantów i członków a raczej pracowników SB. To od początku ustawia obecnie sprawę na płaszczyźnie tych dobrych i tych złych facetów. Ale widać generał, jeśli nawet był zły, to był nie głupi jeśli mianowano go generałem i jest wybierany przez wiele już kadencji, w demokratycznych wyborach, prezesem PZW. Udało mu się wraz z grupą wielu innych zapaleńców i działaczy zresztą o różnych poglądach politycznych, zachować, kadry, majątek i strukturę Polskiego Związku Wędkarskiego organizacji o wielkich tradycjach i osiągnięciach. Nie dopuścił on do rozdrapania i zniszczenia gospodarstw Związku, tak jak to się na przykład stało z Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, które poległy z przyczyn ideologicznych. PZW  zrezygnowało z centralizacji i usamodzielniło Okręgi Wędkarskie. Związek corocznie zarybia ogromne ilości ryb w dzierżawionych wodach dzięki funduszom ze składek wędkarzy, wypracowanym środkom i pieniądzom pozyskanym z zewnątrz. W 2011 roku przeznaczono na ten cel przeszło 36 mln zł ze składek wędkarskich. Przez ponad 60 lat PZW nie dopuścił do wyniszczenia ichtiofauny w polskich wodach, a w wielu przypadkach doprowadził do powrotu wielu gatunków, których nikt nie spodziewał się już w naszych wodach zobaczyć takich jak świnka, brzana czy certa! Prowadzi działalność społeczną, ochroniarską i naukową, finansuje badania i działalność sportową.

Solidarnościowa rewolucja nie sprzyjała rybactwu. Na kilka lat spadła produkcja stawowa, wody otwarte stały się przedmiotem rabunkowej eksploatacji nowobogackich, nowych dzierżawców, którzy wygrywają konkursy deklarując zarybianie wód ilościami ryb, które praktycznie nie istnieją na rynku. Dotychczasowi gospodarze wód, w tym także Okręgi PZW przegrywają dzierżawy a w kolejce do kawałka „rybnego tortu” ustawiły się teraz gminy. Komunalizacja wód – przekazanie ich gminom, nie przygotowanym do tego ani technicznie ani kadrowo, którą sugerują podteksty artykułu w „Polityce” może stać przysłowiowym gwoździem do trumny rybołówstwa jeziorowego. Łatwiej jest bowiem uprawiać demagogię przy pomocy nośnych haseł ochrony środowiska, niż zastanowić się nad skutkami chaotycznych regulacji prawnych czy odpowiedzialnością za faktyczny stan środowiska i jego dalszym losem. Ktoś za nas to zrobi, ktoś o to zadba – tym kimś przez wielolecia był jak dotąd tylko PZW. Łatwiej jest przejąć dorobek pracy dziesięcioleci, niż wszystko stworzyć od początku samemu !

Opisywane w „Polityce” odłowy ryb w miejscach i czasie ochronnym to przestępstwo niezależnie od tego kto je popełnia i kwalifikują się do śledztwa organów ścigania. Prosimy o konkretne, udokumentowane przypadki i sami zgodnie z religijną zasadą „rzucimy w grzeszników kamieniem”! Z moich doświadczeń wynika, że to właśnie wędkarze, członkowie i pracownicy PZW byli i są najpilniejszymi obserwatorami i pierwszym szeregiem obrońców przyrody zwalczającymi zanieczyszczenia wody i kłusownictwo, identyfikującymi śnięcia ryb. Rybacy z gospodarstw PZW, którzy odważyliby się prowadzić odłowy na obszarach chronionych, następnego dnia nie mieli by już pewnie pracy.

A w jeziorach żyją ryby, które można złowić na wędkę i takie, które na wędkę łowi się rzadko lub nigdy. Należą do nich planktonojady takie jak np. sielawa, sieja i tołpygi. Zresztą wędkarze najchętniej łowiliby szczupaki, których zdjęcia w ramach manipulacji czytelnikami wydrukowano w Polityce z „odpowiednim” komentarzem. Nie samym szczupakiem jezioro żyje! Jest tam równie dużo a nawet więcej drobnego leszcza i krąpia czasem wypełnionego tasiemcami. Skarłowaciałego okonka i  jazgarza, cierników i cierniczków itp., które nie przeławiane siecią potrafią nazbyt licznymi osobnikami swojego gatunku doprowadzić zbiornik wodny do zwyrodnienia. Tu kłania się właśnie specjalistyczna gospodarka rybacka. To jednak trzeba wiedzieć, trzeba rozumieć zachodzące procesy ekologiczne !

Członkowie PZW, działacze i wędkarze dobrze wiedzą co jest przyczyną spadku połowów i to zarówno wędkarskich jak i przemysłowych. Najbardziej spektakularne to rzeczywiście kormorany, kłusownicy i zanieczyszczenia wody.  Coraz mniej pieniędzy znajduje się na ochronę wód i na melioracje rybackie. Żal inwestować w niepewne dzierżawy. Ale olbrzymim źródłem zanieczyszczenia stała się turystyka i dzika zabudowa rekreacyjna nadbrzeżnych terenów jeziorowych. Zainteresowanym polecam szereg prac wykonanych w Instytucie Rybactwa Śródlądowego. Nie ma już miejsc na Mazurach wolnych od penetracji turystów. Są oni wszędzie, i potrafią motorówkami rozjechać tereny tarłowe. Gigantyczny wzrost zanieczyszczeń typu Escherichia coli – bakterii kałowych, w sezonie turystycznym wskazuje, że nie wszyscy przestrzegają zasady bunkrowania zanieczyszczeń. Brak jest wspomnianych powyżej melioracji rybackich np. udrożnienia szlaków do miejsc rozrodu. Występują konflikty między różnymi użytkownikami jezior: żeglugą, spławem drewna, rolnictwem, sadownictwem itp. Szukanie chłopca do bicia po latach błędów popełnionych w gospodarce wodnej, wieloletnich zaniedbaniach w gospodarce ściekowej i tolerowanej przez gminy antropopresji jest dobrą metodą do przesłonienia własnych błędów i zaniechań.

Nie jest to wszystko takie proste jak opisuje to „Polityka”. Wędkarze w Danii, Niemczech, Wielkiej Brytanii potrafią po złowieniu ryby zrobić jej zdjęcie delikatnie wypuścić z powrotem do wody. W Polsce się to nie zdarza, lub zdarza bardzo rzadko – my tego jeszcze nie musimy robić bo wbrew gazetowym opiniom, życie w polskich wodach jeszcze istnieje. „Chłop żywemu nie przepuści” i trudno mieć mu to za złe, inna tradycja. Presja wszystkich rybojadów z człowiekiem na czele wzrasta coraz bardziej, w miarę postępu technicznego i zasobności ludzkiej. Czy nie jest zastanawiające, „że wzrasta”, że ma jeszcze z czego wzrastać?

Źli ichtiolodzy z PZW z generałem i dobrzy działacze i radni gminni? Zamieńmy jednych na drugich i będzie fajnie!? Zmieniliśmy wszystko kilka lat temu. Czy jest  fajnie? No jest, tylko już innym ludziom. Jestem emerytem i widziałem niejedna walkę o półkę na której leżą konfitury. Obawiam się tylko, że panowie, którzy o nią zabiegają nie zdają sobie sprawy jak niewiele ich tam leży i ile trudu wymaga zebranie owoców do ich zrobienia!

P.S. A tak między nami, to chyba lepiej nie mieszać „POLITYKI” do rybactwa! Wyraźnie taka polityka rybactwu nie służy!


Rzecznik ZG PZW w odpowiedzi na artykuł pt. W służbie rybie "Polityka" z 6.06.2012 r.

Warszawa, dnia 06.06.2012 r.

Pan Jerzy Baczyński

,,Polityka’’

Redaktor naczelny

Warszawa

Szanowny Panie Redaktorze

Stosownie do art.,. 31 Ustawy Prawo Prasowe, a także w związku z art. 6 ust. 2 domagam się w imieniu Zarządu Głównego Polskiego Związku Wędkarskiego sprostowania nieprawdziwych i nieścisłych informacji zamieszczonych w artykule red,. Agnieszki Sowy Pt. ,,W służbie ryby’’ (Polityka, nr 23 (2861) z dnia 6 czerwca 2012 r. str. 35-37):

W służbie populizmu

Z powodu niezwykłej wprost, jak na poziom tygodnika ,,Polityka’’,  mnogości przeinaczeń, nieścisłości, a także nieprawdziwych informacji zawartych w artykule red. Agnieszki Sowy pt. ,,W służbie rybie’’, Zarząd Główny PZW nie będzie komentować zawartych w tym artykule ogólnych, kategorycznych i w większości  niesłusznych opinii na temat działalności Polskiego Związku Wędkarskiego. Uznajemy, że są  one rezultatem braku znajomości podstawowych zasad Ustawy Prawo o stowarzyszeniach, Ustawy Prawo wodne i Ustawy o rybactwie śródlądowym, co skrzętnie wykorzystali rozmówcy autorki organizujący tzw. protest wędkarzy na terenie powiatu piskiego. Domagamy się jednak sprostowania nieprawdziwych informacji, które wypaczają w społecznym odbiorze wizerunek Polskiego Związku Wędkarskiego i podważają nasz bezsporny, historyczny dorobek. Tak więc:

1. Związek nie ,,kontroluje większości wód na Mazurach i Suwalszczyźnie i 40 proc. w kraju’’, bo  jako uprawniony do rybactwa dzierżawi poprzez okręgi PZW na podstawie umów cywilno-prawnych 216 tys. ha pow. wód, w tym 80 proc. pow, rzek, 85 proc. pow. wód zbiorników zaporowych i 20 proc. pow. jezior. Za tę dzierżawę Związek ze składek członkowskich corocznie opłaca na rzecz Skarbu Państwa ponad 4,5 mln. zł tenuty  dzierżawnej oraz przeznacza na zagospodarowanie tych wód oraz ich ochronę ponad 40 mln zł. 

2. Nieprawdą jest, że pod tzw. protestem Porozumienia Kół PZW Regionu Mazury podpisało się 18 kół PZW, jak twierdzi autorka,  bo w rzeczywistości figurują tam nazwy 10 kół. Jednocześnie po wyjaśnieniach na posiedzeniu Prezydium ZG PZW w dniu 27 maja br.  okazało się, iż  2 koła PZW z Okręgu Mazowieckiego PZW nigdy nie podpisywały takiego porozumienia. Wszystko wskazuje więc  na to, iż cała tzw. afera nagłośniona przez autorkę stanowi rezultat inspiracji kilku osób, które szukają bądź  szansy w kolejnych wyborach samorządowych, jak pan Robert Barma, bądź chcą się odegrać na  Gospodarstwie Rybackim PZW w Suwałkach po odebraniu im prawa do sprzedaży zezwoleń wędkarskich z odpowiednią prowizją, jak pan Mirosław Nazaruk, właściciel sklepu ,,Ochotka’’.
3. Nieprawdą jest, iż użytkowanie wód na terenie Gospodarstwa Rybackiego PZW odbywa się z naruszeniem Ustawy Prawo wodne, bowiem ustawa ta przewiduje zasadę poszanowania wspólnych interesów w odniesieniu do różnych możliwości korzystania z wód publicznych, w tym do celów komunalnych, żeglugowych, rekreacyjnych i do celów rybackich. Prawo przewiduje formy uzgodnienia tych interesów oraz wyznacza podmioty, które w imieniu Skarbu Państwa mają tego dokonywać. PZW uznaje celowość takich uzgodnień zarówno w interesie wędkarzy, jak i lokalnych społeczności. Rzecz w tym, iż najpierw takie wspólne stanowisko powinny wypracować władze samorządowe w powiatach, które odpowiadają w myśl przepisów za ochronę i zagospodarowanie wód na swoim terenie, a następnie można doprowadzić do wspólnych ustaleń w ramach Lokalnych Grup Rybackich oraz z podmiotami uprawnionymi do rybactwa. Zdaniem ZG PZW, na terenie gminy Orzysz wyraźnie zabrakło woli takiego porozumienia.
4. Nieprawda jest, iż statutowo uprawniona decyzja okręgu PZW w Toruniu, jako podmiotu uprawnionego do rybactwa była ,,próbą reformowania swojego stowarzyszenia poprzez wybór nowych władz i wprowadzenie zakazu połowów gospodarczych’’, skoro władze pozostają w dotychczasowym składzie, a operat rybacki i zakres stosowanych zabiegów rybackich są uzgodnione, bo musza być,  z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej oraz Urzędem Marszałkowskim Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
5. Nieprawda jest, że ,,zmiana warty’’, jako to nazywa autorka, która dokonała się w Łomżyńskiem stanowiła wynik wrogiej napaści Zarządu Głównego PZW na dotychczasowy okręg PZW. Okręg został rozwiązany wskutek  niemożliwości utrzymania się przy życiu po odejściu z tamtejszych  kół PZW wielu dotychczasowych członków , co było wynikiem bezprecedensowego przejęcia wód obwodu rybackiego nr 7 rzeki Narew przez osoby prywatne. Osoby te wyznaczyły własne opłaty za zezwolenia wędkarskie na Narwi, Pisie i innych wodach, które dotychczas należały do Okręgu PZW w Łomży i wędkarze zaniechali opłacania składek członkowskich na ochronę i zagospodarowanie wód, których przestali być gospodarzami.
6. Nieprawda jest, iż rozwiązanie Okręgu PZW w Suwałkach oraz utworzenie Gospodarstwa Rybackiego PZW w Suwałkach było wynikiem ,,protestów przeciwko masowym połowom rybackim’’. Uchwała o likwidacji Okręgu PZW w Suwałkach wynikała z konieczności zapewnienia przez PZW środków na utrzymanie wód wydzierżawionych przez Okręg PZW w Suwałkach, który nie był w stanie samodzielnie, bez pomocy sąsiednich okręgów PZW, podołać finansowym kosztom utrzymania ponad 20 tys. ha wód na terenie Suwalszczyzny. Obecnie, dzięki działalności Gospodarstwa Rybackiego PZW co roku rośnie liczba wędkarzy, którzy dojeżdżają na te wody z całego kraju, gospodarstwo ma zdolność do inwestowania w rozwój, prowadzi podchowalnię narybku węgorza, produkuje pstrąga i zapewnia doskonały materiał zarybieniowy, a w efekcie  zapewnia bardzo atrakcyjne warunki do wędkowania na swoich wodach.. Niestety, zgodnie z zasadą, iż najciemniej jest pod latarnią, miejscowi wędkarze, a przynajmniej osoby, które wypowiadają się w ich imieniu, nie potrafią tego docenić. O włączeniu się do wspólnej pracy na rzecz godnego przyjęcia kolegów wędkarzy z innych regionów Polski, poza propozycją ograniczenia odłowów rybackich,  jakoś w tych wszystkich protestach nie słychać, nad czym w Zarządzie Głównym PZW ubolewamy. Dlatego też Prezydium ZG PZW w trakcie posiedzenia w dniu 27 maja br. ustaliło,  iż władze ZO PZW w Olsztynie doprowadzą do wyjaśnienia sytuacji związanej z postawą oraz wnioskami kół z powiatu piskiego, a także  ustalą zasady współpracy z Gospodarstwem Rybackim PZW w Suwałkach.

Szanowny Panie Redaktorze

Pisząc o służbie populizmowi w artykule red. Agnieszki Sowy cały czas mamy w oczach tekst ,,Prawdy i mity o parówkach’’, który Szanowna Redakcja postanowiła zamieścić obok artykułu  ,,W służbie rybie’’. Rzecz w tym, iż ryby mają swoje wymagania i wymiary ochronne, zaś działalność PZW jest rzeczywiście służbą w ich sprawie. Czego nie można powiedzieć w odniesieniu do parówek, oczywiście przy całym szacunku dla ich producentów. Niestety  red. A. Sowa nie zdołała nas przekonać, iż dla niej istnieją jakieś różnice w tym względzie. Doskonała ilustracją tego ,,parówkowego’’ podejścia do tematu jest przytoczona na wstępie charakterystyka kariery prezesa ZG PZW kol. Eugeniusza Grabowskiego, która nijak się nie wiąże z tematem artykułu, a dla autorki stanowi tylko złośliwe i nieuprawnione odniesienie do jakoby historycznych korzeni protestu, na jaki autorka natrafiła w poszukiwaniu sensacji i populistycznego poklasku. Może lepiej było poprosić kol. Eugeniusza Grabowskiego o komentarz do całej sprawy, niż wyżywać się w stylu lustratorów IPN nad osobistym dorobkiem prezesa największego w Polsce stowarzyszenia, które kieruje się przy wyborze swoich władz demokratycznymi i prawnymi zasadami zapisanymi w Statucie PZW oraz w stosownych aktach prawnych. 

Z wyrazami szacunku

Antoni Kustusz
rzecznik prasowy ZG PZW

Źródło: www.pzw.org.pl

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się