* Jak złowiono w jeziorze Przyjezierze rybę miesiąca leszcza 6,14 kg
* Coraz więcej wędkarzy łowi z morskiej plaży. Zestawem gruntowym można złowić większość
gatunków śródlądowych i prawie wszystkie morskie. Radzimy jak łowić. Zdradzamy dobre
łowiska. "Wędkarstwo plażowe"
* Listopad to czas łowienia dużych gruntowych płoci. Przynęty, zanęty, zestawy.
"Spławikowa jesień"
* Jak łowić późną jesienią w starorzeczach na spławik i spinning
* Późną jesienią warto wybrać się ze spinningiem nad rzekę. Sandacze czekają.
"Czas oszołomów". "Sandacz po zmroku"
*Najciekawsze łowiska jesienne to gęsto porośnięte roślinnością jeziorowe wypłycenia. Są bardzo
skuteczne przynęty, które w zielsku nigdy nie utkną. "W zaczepach"
* Jak łowić drapieżniki, gdy tak jak w tym roku stan wody w rzekach jest wyjątkowo niski.
"Zębate stado"
* Wielkie błystki obrotowe to wspaniała przynęta na większość drapieżników –
"Przerośnięte obrotówki"
* Wstrząsający opis. Jak w wędkę trzymaną przez naszego współpracownika trafił piorun.
"Ku przestrodze".
* Sukcesy sportowych wędkarzy. Spławikowcy drużynowym mistrzem świata, nasz
współpracownik Mariusz Getka mistrzem Europy w połowach morskich
* Łowiska: jezioro Lechickie, ujście Kanału Żerańskiego, Nordkap
oraz: nowości sprzętowe, rady Kogaty, opowiadanie, medalowe ryby, porady kulinarne –
Śledź w galarecie.
Wędkarstwo plażowe
Bałtyk jest morzem śródlądowym, płytkim, o małym zasoleniu. Te właśnie cechy determinują charakter zamieszkującej go fauny bezkręgowej i kręgowej, w tym najbardziej interesującego nas jej elementu, czyli ryb. Cóż to znaczy niskie zasolenie? Otóż waha się ono w granicach 2-12‰ (w strefie przybrzeżnej około 7‰) – dla porównania analogiczna wartość dla Morza Śródziemnego wynosi około 40‰.
Niewielkie zasolenie umożliwia przeżycie gatunków, które nie są zaliczane do typowo słonowodnych, lecz występują w szerokim zakresie wartości zasolenia – nazywamy je euryhalinowymi od greckiego słowa euros – szeroki. To właśnie dlatego w strefie przybrzeżnej Bałtyku spotykamy ryby niekojarzące się z morzem, takie jak: płoć, leszcz, okoń czy sandacz. Nie wpływa to jednak znacząco na różnorodność biologiczną wód akwenu – jest ona niewielka. W Bałtyku nie występują głowonogi (np. ośmiornice) i szkarłupnie (strzykwy, liliowce, rozgwiazdy, wężowidła i jeżowce). Niewiele jest gatunków skorupiaków. Można uznać, że baza pokarmowa dla ryb jest stosunkowo uboga.
A co z samymi rybami? W Bałtyku występuje (nie licząc pojedynczych stwierdzeń o przypadkowym charakterze) 26 gatunków zaliczanych do typowo słonowodnych (śledź, szprot, turbot, dorsz) lub dwuśrodowiskowych (węgorz, łosoś, troć). Niektóre ryby klasyfikowane jako morskie potrafią zapuścić się nawet kilkadziesiąt i więcej kilometrów w górę wpadającej do Bałtyku rzeki – dla przykładu zaliczane do płastug gładzice łowiono w Wiśle na wysokości Torunia! Dochodzą do tego wspomniane na początku gatunki słodkowodne.,
Wiele bałtyckich ryb charakteryzuje się zmiennością stref występowania w cyklu rocznym. Typowym przykładem jest belona, która od maja do początku lipca wpływa na płytkie wody zatok: Puckiej i Gdańskiej w celu odbycia tarła, po czym przenosi się na głębokie wody dalej od brzegu.
Skoro mowa o rozrodzie – duża część gatunków typowo morskich nie przykleja ikry do podwodnych struktur, lecz składa ją bezpośrednio do wody, pozwalając dryfować na znaczne nieraz odległości. Ryby charakteryzujące się takim właśnie sposobem rozmnażania to między innymi dorsz oraz turbot. Wspomniane wcześniej niewielkie zasolenie Morza Bałtyckiego ma wpływ na głębokość przebywania niektórych przedstawicieli ichtiofauny. Gatunki unikające wód wysłodzonych wykazują tendencję do submergencji, czyli zasiedlania wyłącznie najgłębszych miejsc akwenu – mimo że w sąsiednim Morzu Północnym mogą bytować w pobliżu brzegów, na płyciznach. Regułą są też mniejsze rozmiary osiągane przez przedstawicieli bałtyckiej ichtiofauny w porównaniu z osobnikami z innych mórz.
Wspomniany już turbot nie przekracza w Bałtyku 60 cm długości, podczas gdy w połączonym z nim (!) Morzu Północnym osiąga metr przy masie około 20 kilogramów (marzenie smakosza…).
Większość bałtyckich ryb to gatunki rodzime, ale w naszym morzu pojawiają się też gatunki pochodzące z innych obszarów geograficznych. Najbardziej spektakularną – i przynoszącą największe szkody środowiskowe – jest inwazja babki byczej, zawleczonej około roku 1987 z Morza Czarnego, najprawdopodobniej w wodach balastowych statków. Pojawienie się nowego gatunku w stabilnym dotąd ekosystemie niemal zawsze wywołuje negatywne skutki.
W tym przypadku jest to spadek liczebności skorupiaków i mięczaków, stanowiących podstawę diety babek. Konsekwencją jest zmniejszenie – i tak niezbyt zasobnej – bazy pokarmowej dla przedstawicieli rodzimej ichtiofauny.
Prognozy środowiskowe dla Bałtyku są niestety niekorzystne. Obserwuje się nieustanny spadek różnorodności biologicznej. Rzecz jasna inwazja babki byczej jest tu tylko przysłowiowym języczkiem u wagi. Według specjalistów najważniejszą przyczyną jest niszczenie naturalnych siedlisk – usuwanie roślinności dennej i przybrzeżnej (przykładem jest wycinka szuwarów w okolicach Helu), wydobywanie piasku i kruszywa, budowa umocnień brzegowych z materiałów obcych oraz – choć w mniejszym stopniu – fragmentacja siedlisk. Innym ważnym czynnikiem pogarszającym sytuację bałtyckiej biocenozy jest postępująca eutrofizacja, będąca skutkiem nadmiernego dopływu związków biogenicznych (azotowych, fosforowych, potasowych) ze zlewni, a przede wszystkim licznych ośrodków turystycznych na Wybrzeżu. Warto wspomnieć, że do Morza Bałtyckiego wpada 250 rzek, często niosących pokaźne ładunki różnego rodzaju zanieczyszczeń. Nie oddają one swojego balastu donikąd, lecz przekazują go większemu akwenowi, wywołując tak zwany efekt kumulacyjny.
Wyjątkowo newralgicznym aspektem ochrony przyrody Bałtyku jest rybołówstwo. Z jednej strony mamy potężne lobby rybackie, sprzeciwiające się coraz ostrzejszym limitom połowów i wprowadzaniu okresów ochronnych dla poszczególnych gatunków – przede wszystkim dorsza. Z drugiej – negatywne opinie przyrodników i obrońców środowiska naturalnego, którzy zarzucają rybakom nieprzestrzeganie limitów, stosowanie nieprawidłowych sieci i nadmierne odławianie (jako tzw. przyłów) gatunków chronionych i rzadkich. To kolejny przykład „styku” biologii, gospodarki i codziennych problemów mieszkańców regionu.
Zarzucając wędki w fale Bałtyku, musimy sobie zdawać sprawę, jak poważne i złożone są problemy tej wody, bezpośrednio wpływające na stan jej przyrody.
Więcej w "WW" 11/2012