i straży leśnej mocniej przeczesują gęstwiny.
Przyznają jednak, że to częściej spacer niż służba. Choinki nie cieszą się popularnością wśród złodziei. Za to właścicielom stawów karpie giną na potęgę.
Piła męczy, u leśnika taniej
Nadleśnictwa na północy i południu woj. lubuskiego przyznają, że kradzież drzewek bożonarodzeniowych jest incydentalna.
- Weźmy tak na zdrowy rozsądek. Komu by się chciało zapuszczać w las, nie wiadomo gdzie, w poszukiwaniu choinki i męczyć się ścinką, kiedy nadleśnictwa sprzedają choinki praktycznie za grosze - mówi Jerzy Pawliszak nadleśniczy spod Międzyrzecza.
W ub.r. w jego rewirze skradziono zaledwie kilkanaście drzewek.
Spokój w lesie mają też nadleśniczy z podgorzowskich Bogdańca i Kłodawy oraz w zielonogórskim nadleśnictwie Przytok. Pod Wilkanowem niedaleko Zielonej Góry od dwóch lat leśnicy nie odnotowali kradzieży drzewka. - Mamy bardzo mało świerka, zresztą jest na niego mały popyt - mówi Arkadiusz Kapała, nadleśniczy z Wilkanowa.
Leśnicy przyznają też, że złodziei choinek odstraszyła też współpraca z policją. - Na wspólne patrole strażnicy leśni i policjanci wybrali się w tym roku ponad 900 razy. Ich po prostu widać - mówi Marcin Maludy z biura prasowego lubuskiej policji. I przypomina, że za kradzież choinki lub drewna z lasu grozi mandat do 500 zł.
Polowanie na jednoroczne karpie
Jednak nie znaczy to, że złodzieje poszli na urlop. O ile gardzą choinkami i dają spokój leśniczym, o tyle mają chrapkę na karpie. Te przed świętami giną ze stawów na potęgę. Kłusownicy to, jak mówią właściciele akwenów, plaga. - Przez cały rok walczę ze złodziejami, ale przed świętami to już jest pomór. Mimo monitoringu i całonocnej straży, z magazynów zginęło mi już 120 kg ryb. Złodzieje potrafią spuścić nawet wodę ze zbiorników - mówi jeden z przedsiębiorców na północy województwa.
Większość właścicieli stawów, ryby odławia późną jesienią. Przechowywane są potem w zbiornikach i magazynach. W stawach zostaje narybek lub karpie jednoroczne. Złodziejom jednak nie robi to różnicy. Kradną wszystko, co złowią na wędkę lub w sieć. Włamują się do magazynów.
Stróże i kamery nie pomagają
- Kłusownictwo było, jest i będzie. Co roku mam przez to ogromne straty. Potrafią mi ukraść nawet 15 ton ryb. Niestety, takie jest przyzwolenie społeczeństwa. Każdy chce kupić tanią rybę nie bacząc na to, że pochodzi z kradzieży. I ktoś na tym straci - rozkłada ręce jeden z przedsiębiorców firmy rybackiej na południu woj. lubuskiego. - Moich stawów pilnuje kilku stróżów. Mamy kamery i nie dajemy rady złodziejom. Czasami potrafią przyjść kilka dni z rzędu. Ale bądź tu mądry i złap ich na gorącym uczynku. Zazwyczaj kłusują w nocy - dodaje inny hodowca.
Kłusownicy swoje bożonarodzeniowe "polowanie na karpia" rozpoczynają często z kilkutygodniowym wyprzedzeniem.
Dwóch złodziei, którzy starali się ukraść 300 kg ryb ze stawu hodowlanego w Przyłęgu pod Strzelcami Krajeńskimi, już na początku listopada policjanci złapali na gorącym uczynku.
Ze statystyk policji wynika, że takich przypadków przez cały 2011 rok było 12, a wykrywalność wynosiła 83 procent, natomiast w tym roku już 22 przypadki. Wykryto trzy czwarte sprawców.
źródło: gazeta.pl Gorzów