Polscy rybacy wyrażają oburzenie z powodu polityki w dziedzinie rybołówstwa, realizowywanej przez Unię Europejską. Ich zdaniem, to właśnie w jej wyniku doszło do katastrofy ekologicznej – zasoby ryb na Bałtyku, w tym także dorszu, w ciągu ostatniej dekady zmalały kilkakrotnie. Główną przyczynę tej sytuacji rybacy upatrują w niewystarczających ilościach szprotów śledzi, które stanowią podstawowe pożywienie dla dorszy.
Gospodarstwa rybne oskarżają o to duże statki, które prowadzą połowy przemysłowe w celu produkcji mączki rybnej. Ich olbrzymie sieci łowią wszystkie ryby. Głodówka zagrażać więc zaczyna także innym gatunkom ryb, takim, jak łosoś i flądra, - podkreśla przewodniczący rady społecznej przy organizacji Rosrybołowstwo Aleksander Saweljew:
Z jednej strony, ludzkość potrzebuje coraz większych ilości ryb dla zdrowego żywienia, ryby natomiast jest coraz mniej. W ogóle zbliżyliśmy się do granicy, po której przekroczeniu populacje ryb już nie nadają się do odtwarzania. Naturalnie, organy państwowe, jak i organy unijne dążą do zapewnienia sprzyjających warunków zarówno dla przemysłowych połowów, jak i dla amatorskiego łapania ryb. Ponadto dodać należy oddziaływanie ze strony człowieka, wielkie szlaki żeglugi statków, zwłaszcza na Bałtyku. Czyli zaniepokojenie polskich rybaków jest jak najbardziej uzasadnione.
W teorii jednolita polityka europejska w dziedzinie gospodarki rybnej zmierza do celów jak najbardziej szlachetnych – deklaruje się wykorzystywanie morskich zasobów biologicznych w sposób zapewniający utrzymywanie wielkości zasobów ryby na maksymalnym poziomie. Jednak w praktyce polityka ta okazała się raczej mało skuteczna. Wprowadzone normy połowów nie zgadzają się z wytycznymi naukowców. Na przykład, specjaliści obliczyli, że wielkość połowów dorszy na Bałtyku należy pomniejszyć o 44 procent. Jednak mimo to Komisja Europejska poleciła zmniejszenie przydziałów jedynie o 15 procent. Biorąc pod uwagę, że każdy kraj dba o interesy swych rybaków, realne ograniczenia były jeszcze mniejsze, - podkreśla przedstawiciel komisji helsińskiej do spraw ochrony środowiska morskiego Bałtyku Michaił Durkin:
Mimo zaproponowania przez Komisję Europejską poważniejszego zmniejszenia połowów, w tym także dorszy, kraje, należące do Unii Europejskiej, nie zgodziły się na to. Co dotyczy szprotów, to nie wprowadzono żadnych znaczniejszych cięć w połowach, mimo propozycji Komisji Europejskiej. To samo dotyczy również śledzia bałtyckiego. Jeśli szukać będziemy sprawcy powstałej sytuacji, to należy chyba obarczać odpowiedzialnością za to rządy krajowe.
Ekolodzy proponują bardziej skuteczne posunięcia, na przykład, wprowadzenie całkowitego zakazu połowów w niektórych akwenach Bałtyku. Taka „przerwa” pozwoliłaby mieszkańcom głębin morskich na odtworzenie ich liczebności. Jednak do rozstrzygania problemów krótkoterminowych przywiązuje się o wiele większą wagę, niż do spraw o znaczeniu długoterminowym, sprzyjających ochronie rybołówstwa, - z ubolewaniem stwierdzają eksperci.
źródło: Głos Rosji