Narasta konflikt między Polskim Związkiem Wędkarskim a wędkarzami, wspieranymi przez samorządowców, którzy chcą radykalnego ograniczenia połowów ryb na Mazurach przy pomocy sieci. Nowe szefostwo związku mówi co prawda, że nie zrezygnuje z sieci, ale deklaruje, że może je ograniczyć.
Zdaniem Dionizego Ziemieckiego, nowo wybranego prezesa Polskiego Związku Wędkarskiego całkowite zaprzestanie odłowów sieciowych na jeziorach nie jest możliwe, gdyż doprowadziłoby to do karłowacenia ryb.
Prezes opowiada się za zmniejszeniem tego rodzaju połowów, tak aby złagodzić frustracje wędkarzy przekonanych, że zawodowi rybacy pustoszą mazurskie wody.
PZW- nie zrezygnujemy z sieci
To oznacza, że zmiany w Zarządzie Głównym Polskiego Związku Wędkarskiego, które nastąpiły po ostatnim walnym zjeździe delegatów tej organizacji w Spale, a które budziły nadzieje wędkarzy, nie zaowocują rezygnacją z połowów gospodarczych na jeziorach mazurskich dzierżawionych przez zarząd PZW. Co najwyżej niewielkim ich ograniczeniem.
Sieci pustoszą mazurskie jeziora
Protesty budzi zwłaszcza działalność Gospodarstwa Rybackiego Suwałki, które prowadzi odłowy sieciowe na zlecenie Zarządu Głównego PZW na wodach dzierżawionych od Skarbu Państwa.
W gestii Zarządu Głównego pozostają prawie 22 tysiące hektarów jezior.
Wędkarze mówią: dość!
Prowadzona na nich gospodarka wzburzyła miejscowych wędkarzy do tego stopnia, że w 2011 roku powołali oni do życia Porozumienie Kół PZW Regionu Mazury, w skład którego weszły koła wędkarskie, a także burmistrzowie i radni powiatu piskiego.
Sygnatariusze Porozumienia żądają zaprzestania połowów sieciowych i przyznania samorządom większych praw do gospodarowania na jeziorach.
Wędkarze maja wsparcie właścicieli pensjonatów
Popierają ich właściciele pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych, a także władze Okręgu PZW Olsztyn, który skupia 64 koła wędkarskie i ma w użytkowaniu 80 jezior, na których nie prowadzi odłowów gospodarczych.
Wybrany w czerwcu na stanowisko prezesa Okręgu Arkadiusz Siemieniuk podkreśla, że problem nadmiernego przełowienia dotyczy wszystkich jezior mazurskich, na których prowadzone są odłowy sieciowe.
Jednak jego zdaniem w sposób szczególny daje on o sobie znać na jeziorach dzierżawionych przez PZW , jeśli weźmie się pod uwagę funkcje jakie ma do spełnienia Związek wobec swoich członków.
A te oficjalnie deklarowane polegają na zapewnieniu im możliwości uprawiania sportu i rekreacji z wędką w ręku, tam gdzie są ryby. - Chcemy zmiany profilu gospodarowania na jeziorach " -wyjaśnia Arkadiusz Siemieniuk . Jak podkreśla - ma to pozwolić na odbudowę pogłowia ryb.
Samorządowcy też są przeciwni sieciom
Tego samego oczekują miejscowi samorządowcy, gdyż ich zdaniem brak ryb w jeziorach znacznie zmniejszył atrakcyjność regionu pod względem turystycznym, co odbija się na dochodach gospodarstw mieszkańców wynajmujących kwatery.
- Dążymy do tego, aby samorząd miał wpływ na to jaki profil gospodarki będzie prowadzony na jeziorach -podkreśla Ewa Polkowska -Krupa, zastępca burmistrza Orzysza. - Na przykład jeśli chodzi o jezioro Orzysz chcemy, aby prowadzona była tam tylko gospodarka wędkarska, a nie rybacka – mówi Ewa Polkowska- Krupa.
Samorządowcy uważają, że turystyka wędkarska znacznie może znacznie wydłużyć sezon wynajmowania kwater, oczywiście pod warunkiem, że w wodzie będzie co łowić.
Nowy szef PZW deklaruje kompromis ale odpiera zarzuty wędkarzy
Dionizy Ziemiecki nowo wybrany prezes Polskiego Związku Wędkarskiego deklaruje się jako ktoś, kto nigdy nie przepadał za nadmierną eksploatacją rybacką polskich wód.
Dlatego rozważa możliwość oddania pod opiekę olsztyńskiemu "zbuntowanemu" okręgowi jednego lub dwóch jezior z tych, które dzierżawi obecnie Zarząd Główny Związku. Miejscowi wędkarze otrzymaliby je na okres do dwóch lat. Byłby to, w opinii prezesa, okres próby jak radzą sobie z gospodarowaniem, które polega przecież między innymi na zarybianiu i ochronie przed kłusownikami.
Komentując uwagi o zmniejszaniu się pogłowia ryb Ziemiecki zwraca uwagę na bardzo dużą jego zdaniem presję wędkarską, która ma się do tego przyczyniać.
Ministerstwo rolnictwo oskarża też kormorany
Podobnie uważa Janusz Wrona - zastępca dyrektora departamentu rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Jego zdaniem ryb ubywa też z powodu nadmiernego rozmnożenia się kormoranów, dla których są one podstawą pożywienia.
Tymczasem ocena samych wędkarzy jest jednoznaczna - rybostan został przetrzebiony z powodu zbyt intensywnych odłowów gospodarczych prowadzonych przy użyciu sieci i agregatów prądotwórczych. Zdaniem Jacka Kolendowicza - redaktora naczelnego miesięcznika "Wędkarski Świat", obecna sytuacja, w której Zarząd Główny PZW łowi ryby na jeziorach za pośrednictwem Gospodarstwa Rybackiego Suwałki, powoduje łamanie statutu Związku.
Zarząd nie jest bowiem organem wyznaczonym do takiego gospodarowania na wodach. Ma kierować Związkiem, a do zarządzania wodami wyznaczone są okręgi. Prawie 22 tysiące hektarów jezior pozostających w gestii Zarządu PZW znajduje się na terenie dwóch okręgów.
Tymczasem mieszkający tam wędkarze-członkowie Związku nie mają żadnego wpływu na gospodarkę prowadzoną na tych akwenach. Jak zauważa Jacek Kolendowicz - trudno oprzeć się wrażeniu, że lokalne społeczności straciły w końcu cierpliwość.
źródło: Polskie Radio