Berkley 2

pzwGifCzłonkowie zarządu PZW zaprzeczają.

- Jestem wędkarzem i widzę, kiedy jest zarybiany Piaszczynek, bo wtedy nad jeziorem siedzą sami strażnicy i członkowie zarządu Polskiego Związku Wędkarskiego - mówi sępolanin. Czy to ma sens, żeby wpuszczać do wody 400 kilogramów karpia, który ma od 1,5 do 2 kg wagi i od razu łowić? Później panowie chwalą się między sobą, kto ile złowił, ale to nie jest sztuka zwabić wpuszczoną dopiero co do wody rybę. Co na to zarząd okręgu?

Czytelnik twierdzi, że informacja o zarybianiu Piaszczynka powinno być powszechnie znana i rozpowszechniana przez urząd, bo wody, choć są w dzierżawie Polskiego Związku Wędkarskiego, należą przecież do samorządu.

- Od lat regularnie zarybiamy jeziora, także w gminie Sępólno - mówi Józef Różewski, rzecznik prasowy bydgoskiego okręgu PZW. - każdy prezes dostaje na piśmie informację o takiej akcji. Wtedy też obowiązkowo musi być przy tym jeden z członków koła, który sprawuje nad tym nadzór, bo każde koło musi wiedzieć, jak i czym się zarybia. Tyle z naszej strony, a jeśli chodzi o szczegóły, to odsyłam do szefa koła w Sępólnie.

Kazimierz Goldyszewicz zapewnia, że termin, w jakim zarybiane są jeziora, nie jest żadną tajemnicą. - Nie jest też prawdą, że łowią tam wyłącznie członkowie zarządu koła i strażnicy rybaccy - mówi Goldyszewicz. - To bzdura. Nad jeziorem Piaszczynek ryby łowią też wędkarze. A jeśli chodzi o zarybianie, to wykonywane jest ono w obecności przedstawiciela urzędu miejskiego.

W Piaszczynku pływają teraz karpie, bo to właśnie one trafiły niedawno do wody. - Nad tym jeziorem organizowanych jest sporo zawodów szczebla wojewódzkiego, stąd karpie - dodaje Goldyszewicz. - Natomiast jezioro sępoleńskie zarybiamy linem, węgorzem, szczupakiem czy sandaczem.

Natomiast tak często spotykane nad Jeziorem Sępoleńskim płocie mnożą się same, bez zarybiania.
A wędkarze, których spotkaliśmy przy plaży oraz na molo byli zadowoleni ze swoich połowów. - Wszystko zależy od dnia, czasami siedzi się i nic nie złowi, a czasami wpadnie 33 centymetrowa płoć - mówią Wojciech Gondek i Tomasz Michalski, których spotkaliśmy, kiedy kończyli wędkowanie. - Na ryby chodzimy z rana, bo najlepiej biorą. Najczęściej, tak jak dziś, wychodzimy z płociami. Jest ich tu sporo, a dziś mamy ich aż 1,5 kg.

źródło: Gazeta Pomorska

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się