Brzegi Nysy Kłodzkiej są od kilku dni usłane śniętymi rybami. Wędkarze są załamani i nie mają wątpliwości, że rzeka została skażona. Inspektorat Środowiska woli na razie wstrzymać się z ocenami i ogranicza się do zapewnień, że bada sprawę. Zajmuje się nią też już policja.
Pierwsze śnięte ryby w Nysie Kłodzkiej wędkarze zauważyli w niedzielny poranek. Do tej pory nie udało się ich uprzątnąć. Wciąż zalegają na brzegu i unoszą się na powierzchni rzeki. Jak donosi reporter TVN24, który jest na miejscu w powietrzu czuć smród, który jest trudny do wytrzymania. Służby rozpoczęły zbieranie martwych zwierząt.
"To jest katastrofa ekologiczna"
Mimo, że wciąż nie ma oficjalnych szacunków ile ryb padło to wędkarze są załamani i już liczą straty. – To jest katastrofa. Działam od kilkudziesięciu lat i po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją. Na co dzień rzeka jest czysta, dobrze zarybiana. Patrząc gospodarskim okiem zginęło około 7 ton ryb – mówi Kazimierz Stolarz, wiceprezes Polskiego Związku Wędkarskiego w Wałbrzychu.
Działaczowi wtórują przedstawiciele straży rybackiej, którzy oceniają, że musiało dojść do skażenia. – Zagrożenie jest bardzo poważne. To jest katastrofa ekologiczna. Populacja ryb wyginęła w 90 proc. – stwierdził Piotr Chołota, komendant straży rybackiej powiatu ząbkowickiego.
– Masakra. Ktoś kto to zrobił powinien być pociągnięty do odpowiedzialności. Cała rzeka jest struta – mówi zbulwersowany wędkarz Dariusz. I przyznaje, że z taką sytuacją spotyka się po raz pierwszy w swojej karierze. – Aż mnie ściska w gardle. Brak słów – żali się.
Inspektorzy skażenia nie stwierdzili
Ku zaskoczeniu wędkarzy i strażników, przedstawiciele wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, którzy rzekę patrolowali w poniedziałek, skażenia wody nie stwierdzili: - Odczyn ph i zawartość tlenu były tam w normie. Wizualnie rzeka jest czysta, nie stwierdzono zrzutów ścieków, nikt nie zgłaszał też awarii - mówi Halina Zaremba z Inspektoratu.
WIOŚ: kłusownicy, środki ochrony roślin?
WIOŚ bierze pod uwagę kilka przyczyn śmierci zwierząt. - Jedną z nich mogło być kłusownictwo, np. porażenie prądem - ocenia urzędniczka.
Czy w takim przypadku skala problemu rzeczywiście byłaby tak duża? Wędkarze szacują, że znaleźli w rzecz kilka ton ryb: - To żadne 7 ton. Z naszej wstępnej oceny wizualnej wynika, że wartość to ok. 700 kilogramów. Jednak nie naszą rolą jest ustalanie tego - mówi Zaremba.
Przedstawicielka WIOŚ jednocześnie dodaje, że sprawdzana będzie każda z potencjalnych przyczyn śmierci ryb. - W wodzie mogą znajdować się środki ochrony roślin, które mogły spłynąć wraz z deszczem z pól. Ktoś mógł też opryskiwacz wypłukać w rzece - wymienia Zaremba.
Sprawą zajmuje się już też policja. – Prowadzone są czynności w celu ustalenia w którym miejscu rzeka została skażona i kto jest za to odpowiedzialny. Pobraliśmy już próbki wody i zabezpieczyliśmy część śniętych ryb. Pod uwagę bierzemy każdą ewentualność – mówił w poniedziałek podinsp. Paweł Adamowski z ząbkowickiej policji.
Zakaz kąpieli, picia i zbierania martwych ryb
Tymczasem wędkarze apelują do okolicznych mieszkańców, by nie kąpać się w rzece, nie pić wody z Nysy Kłodzkiej, nie poić nią zwierząt i nie jeść martwych ryb. – To niebezpieczne. O zagrożeniach już informują policjanci – przyznaje Chołota.
Sprawa jest jednak otwarta. Przedstawiciele starostwa powiatowego w Ząbkowicach Śląskich informują, że wyniki badań próbek mogą być znane dopiero za kilkanaście dni.
źródło: TVN24