Nie mają wątpliwości, że za wszystkim stoją kłusownicy. Łódź patrolowa "Jesiotr" kosztowała ponad 100 tysięcy złotych i służyła gdańskim strażnikom PZW od wiosny 2011 roku. W ostatnich miesiącach łódź cumowała tuż obok budynku mariny w Błotniku.
Po przyjęciu zawiadomienia od wędkarzy, policja przeprowadziła oględziny spalonej łodzi. - Sprawdziliśmy monitoring, jak się jednak okazało, kamera nie obejmowała miejsca, w którym cumowała łódź, więc na monitoringu nic nie widać, powiedziała reporterowi Radia Gdańsk Marzena Szwed-Sobańska z policji w Pruszczu Gdańskim.
Policja prowadzi dochodzenie pod nadzorem prokuratora. Przesłuchiwani są świadkowie. Na pytanie reportera Radia Gdańsk, czy za podpaleniem mogą stać kłusownicy, rzecznik policji w Pruszczu Gdańskim odpowiedziała, że nie wyklucza się żadnej z hipotez.
Wątpliwości, że za podpaleniem stoją kłusownicy, nie mają wędkarze. - To była zemsta z ich strony. Konfiskowaliśmy im kilometry siatek, powiedział Stanisław Lisak z Polskiego Związku Wędkarskiego w Gdańsku.
Łódź była ubezpieczona. Wędkarze mają nadzieję, że uda im się szybko uzyskać pieniądze na zakup nowej. - W tej chwili mamy 3 mniejsze łodzie i niech kłusownicy nie myślą, że uda im się nas przestraszyć. Będziemy ich ścigać, a pozostawione przez nich nielegalnie siatki znikną z naszych wód, dodał Edward Giera z Polskiego Związku Wędkarskiego Okręg w Gdańsku. Za zniszczenie i podpalenia łodzi grozi do 5 lat więzienia.
źródło: Radio Gdańsk