Jeśli za chwilę nie zostanie otwarta przepławka na Parsęcie dla ryb łososiowatych, w rzece nastąpią nieodwracalne zmiany. Trocie i łososie płyną właśnie na tarło, ale natrafiają na potężną przeszkodę.
Sytuacja jest poważna. Jeśli ryby nie dotrą w najbliższych dniach do tarlisk, w przyszłym roku ich pogłowie w Parsęcie znacząco spadnie. A to oznacza kłopoty nie tylko dla całego systemu turystycznego, związanego z wędkarstwem, ale także dla całej gospodarki rybnej w dorzeczu Parsęty.
Chodzi o kosztująca około 15 milionów złotych przebudowę elektrowni wodnej w Rościnie. Inwestycję finansuje Energa Invest, spółka związana z koncernem energetycznym Energa. Budowa trwa już od czerwca ubiegłego roku. Przepławka dla ryb obok budowli miała być gotowa najpóźniej we wrześniu. To ważne, bo 1 października, a więc tydzień temu, rozpoczął się trzymiesięczny okres ochronny na ryby łososiowate. Trocie, łososie oraz pstrągi powinny więc teraz płynąć w górę rzeki na tarło. Ale na Parsęcie trafiają na betonową przeszkodę w postaci progu wodnego przy budowanej elektrowni. W tej chwili przed progiem pływa codziennie nawet kilkadziesiąt ryb, próbujących przedostać się dalej. To im się jednak - co oczywiste - nie udaje. Korzystają więc z tego jedynie kłusownicy, którzy ryby mogą stąd teraz wyciągać wiadrami.
- Na tę chwilę przepławka jest gotowa - pokazuje nam Andrzej Wołkowski, szef Towarzystwa Miłośników Parsęty. - Ale z jakiejś nieuzasadnionej przyczyny nie zalano jej wodą. W tej chwili więc ryby rzeczywiście docierają do Rościna i koniec, dalej musiałyby dostać skrzydeł. Bo tarliska znajdują się powyżej tej elektrowni - wyjaśnia.
Choć przed elektrownią już można zauważyć mnóstwo ryb, przewiduje się, że zasadniczy ciąg tarłowy łososiowatych rozpocznie się za trzy, cztery dni. - I wtedy będziemy tu mieli rzeź - dosadnie komentuje Robert Oszustowicz, zastępca komendanta Straży Rybackiej w Białogardzie. - To będzie na pewno widowisko, ale w perspektywie kolejnych lat to koszmar dla regionu. Przecież na łososia przyjeżdżają tu ludzie z całego świata. Jeśli tej ryby tu nie będzie, turystyka również zaniknie. Ktoś powie, że przesadzam? Wolałbym, żebyśmy nie musieli tych moich słów weryfikować.
Przez zablokowane przejście w Rościnie populacja ryb w Parsęcie może spaść o nawet kilkadziesiąt procent, a w górnej części rzeki łososiowatych w ogóle może już nie być. - W tej chwili ryby po prostu nie mają dostępu do tarlisk, więc szukają miejsc do wycierania w dolnej części rzeki. Ale to za mało, zdecydowana większość tych tarlisk, które zresztą również przygotowywaliśmy, znajduje się właśnie powyżej Rościna - mówi Wołkowski.
Piotr Śliwiński, inspektor nadzoru i kierownik projektu z ramienia Energa Invest, przyznaje: - Przepławka rzeczywiście jest gotowa, dziś odebraliśmy nawet pozwolenie na jej użytkowanie - mówił nam wczoraj, przyznając, że jest niewielkie opóźnienie. - Ale nie mamy jeszcze zgód z Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. A bez tego przepławki nie możemy zalać i uruchomić - tłumaczy. Wierzy, że wszelkie decyzje zapadną w ciągu tygodnia, a wtedy uruchomienie przepławki nastąpi w ciągu trzech kolejnych dni.
- To za późno - kręci głową Wołkowski. W sprawę został zaangażowany poseł Stefan Strzałkowski. Jeszcze wczoraj miał interweniować w tej sprawie w Szczecinie. Po południu pojechał też do Warszawy. Wbrew pozorom bez poselskiej interwencji się nie obejdzie, bo ZMiUW ma teoretycznie aż 2 tygodnie na podjęcie decyzji.
źródło: Serwis Głosu Koszalińskiego