Wszystko zależy od punktu widzenia. Mundurowi mówią, że walczą z kłusownikami, jak tylko potrafią. Wędkarze oceniają, że efekty są niezadowalające i proceder się rozrasta.
Tydzień temu nad Gopłem przeprowadzono wielką akcję przeciwko ludziom, którzy z nielegalnego połowu ryb uczynili sobie fach.
Patrolami objęty został rejon wokół jeziora. Celem było ujawnianie kłusownictwa wodnego oraz przestępstw i wykroczeń na wodach i terenach przywodnych.
- W wyniku przeprowadzonej akcji skontrolowanych zostało dwóch pracowników gospodarstw rybackich, u których nieprawidłowości nie stwierdzono oraz ujawniono 2 przypadki nastawionych sieci kłusowniczych typu wonton i 9 mieroży, które zostały zabezpieczone przez policjantów z Radziejowa – mówi nadkom. Waldemar Madziński z bydgoskiej policji.
Działalność kłusowników na Gople jest coraz bardziej odczuwalna przez wędkarzy, którzy płacą za możliwość łowienia ryb, a często wracają do domów z niczym.
- Kłusują całymi rodzinami, z pokolenia na pokolenie i wszyscy dobrze wiedzą kto to robi – mówi jeden z wędkarzy.
Zadaniem amatorów „moczenia kija" kary dla złapanych są za niskie i dlatego szybko wracają oni do swojego procederu.
- Co mu po grzywnie 500 złotych, jak on to w dwa dni sobie odbije. Jakby dostał 10 albo więcej tysięcy, to może by już się zastanowił, czy warto – ocenia pan Roman z Inowrocławia.
Kłusownictwo wodne najbardziej rozplenione jest w okolicach Gopła i Pakości. Są tam ludzie, dla których sprzedaż nielegalnie złowionych ryb stała się źródłem utrzymania. Problem w tym, że aby ich ukarać, trzeba ich złapać na gorącym uczynku. Tymczasem akweny wielkie, a ludzi do takich akcji niewielu.
Zresztą nie tylko kłusownicy sprawili, że w jeziorach naszego powiatu złowić taaaką rybę jest coraz trudniej. Wędkarze jako winne wskazują przedsiębiorstwa rybackie, które prowadzą gospodarkę na pograniczu rabunkowej.
- Zakładają siatki wzdłuż trzcin i biją prądem, aż huczy. Co nie wybije prąd, to wpadnie w siatki. To nie jest racjonalna gospodarka rybacka, lecz racjonalna degradacja akwenu – zauważa jeden z naszych Czytelników.
Dlatego wśród wędkarzy panuje opinia, że w powiecie nie można sobie z satysfakcją połowić na otwartych akwenach. Pozostają dosyć drogie prywatne, specjalnie zarybiane łowiska.
Tymczasem mundurowi zapowiadają kolejne akcje przeciwko kłusownikom.