Praktycznie nie ma już szans, aby w tym roku można było wędkować na jeziorach wokół Szczecinka. Wędkarze i przedsiębiorcy turystyczni są zdruzgotani.
Projekt podziału obwodu wędkarskiego Gwda nr 1, obejmującego m.in. tak atrakcyjne jeziora jak Wierzchowo, Wielimie, czy Drężno, pod w grudniu z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu trafił do konsultacji do... 52 instytucji. W sumie napłynęło 90 uwag. - Planuje się utworzyć obwód rybacki jeziora Wierzchowo na rzece Gwda – nr 1a, który będzie obejmował m.in. wody jezior: Wierzchowa, Studnicy, Łąkowego, Wierzchówka oraz obwód rybacki jeziora Wielimie na rzece Gwda – Nr 1c, który będzie obejmował m.in. wody jeziora Wielimie – mówi Anna Małysz, rzeczniczka RZGW. Projekt rozporządzania musi być jeszcze uzgodniony przez – uwaga – ośmiu wojewodów z regionu wodnego Warty. Dopiero potem dyrektor RZGW może dokument podpisać i opublikować. Następnie ogłosić przetarg na dzierżawę wydzielonych obwodów, który trwa zwykle 7 miesięcy.
Co to oznacza? W tym roku dzierżawców nie uda się wyłonić, czyli nie będzie możliwości amatorskiego połowu ryb na tych jeziorach, bo tylko użytkownik rybacki danego akwenu ma prawo sprzedawać pozwolenia. Dla wędkarzy zjeżdżających nad szczecineckie jeziora i właścicieli ośrodków wypoczynkowych i agroturystyki to katastrofa, przez który przechodzili już rok temu. Wtedy, po protestach i burzy w mediach, choć na lipiec i sierpień zakaz udało się zawiesić i sezon letni uratować. Potem jednak RZGW już żadnych wyjątków nie robił i od jesieni legalnie łowić na niektórych jeziorach wokół Szczecinka nie można było i raczej to się szybko nie zmieni.
Wędkarze skupieni w Stowarzyszeniu Miłośników Jeziora Wierzchowo są załamani i domagają się przywrócenia zasad połowów z lata zeszłego roku. - W rejonie tym znajduje się wiele ośrodków wypoczynkowych, gospodarstw agroturystycznych oraz domków letniskowych na ziemiach prywatnych i dzierżawionych od Lasów Państwowych, są to tereny mało uprzemysłowione i mocno uzależnione od turystyki – piszą do "Głosu". - Sezon zaczyna się już w maju. Na początek sezonu wędkarskiego do naszego regionu przyjeżdża kilka tysięcy turystów z całej Polski. W ubiegłym roku po decyzji o zakazie wędkowania większość ośrodków była pusta. W Orawce na 40 domków wynajętych były trzy, a gospodarstwa agroturystyczne stały puste. Turyści to nie tylko ośrodki, to także sklepy, stacje paliw, lokalne hurtownie budowlane. To cała spirala wzajemnych powiązań mikro biznesu to tysiące miejsc pracy, które przez absurdalne decyzje są zagrożone! Za całą zaistniałą sytuację wędkarze oraz przedsiębiorcy obwiniają obecną ekipę rządzącą PO- PSL, za bałagan w przepisach, za brak rozwoju turystyki, za lobbowanie gospodarstw rybackich, za brak kontroli tych gospodarstw, za brak ryb w jeziorach, za rozwój kłusownictwa w regionie.
Nasi rozmówcy podkreślają, że czterech strażników rybackich ze Szczecinka nie jest w stanie upilnować wielkiego obszaru i setek jezior. - Kłusownik nad wodę nie jeździ z rodziną, on jeździ po ryby z siecią zastawiona w odpowiednim miejscu, co jednorazowo daje mu od 50 do 200 kg ryb – mówi nasz rozmówca. - Najczęściej obstawiają tarliska. Co gorsza kłusownicy wybierają najcenniejsze gatunki ryb, takie jak szczupak, lin, węgorz, sieja, okoń i sielawa. Ile ryb dziennie ubywa z jeziora jeśli kłusują dwie lub trzy takie brygady na jednym jeziorze, co w okolicach Szczecinka jest to czymś normalnym? Dodaje, że obecność wędkarzy z telefonami komórkowymi skutecznie przepłasza kłusowników, gdy nie ma wędkarzy, złodzieje ryb czują się bezkarni.
Ubiegłoroczny zakaz połowów to pokłosie kontroli NIK, która – choć w całkiem innym regionie Polski – zakwestionował prawo RZGW do pobierania opłat na akwenach nie mających wyłonionego użytkownika rybackiego. Poznański RZGW zaprzestał więc sprzedawać pozwolenia i na swoim terenie, co szczególnie uderzyło w szczecineckich wędkarzy.
Serwis Głosu Koszalińskiego