Ze zbiornika retencyjnego Świętokrzyska I na gdańskim Zakoniczynie spuszczono wodę. Przez kilka godzin na dnie dusiły się ryby. Akcja była zaplanowana, a urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia.
O sprawie poinformował nas czytelnik. - Byłem akurat na spacerze, kiedy zobaczyłem, że spuszczono wodę ze zbiornika retencyjnego Świętokrzyska I - opowiada. - Przy okazji zginęły setki ryb, zwyczajnie dusząc się w błocie albo spływając w dół strumieniem prowadzącym do zbiornika położonego niżej, bez żadnej możliwości uratowania się. Ludzie stali wzdłuż strumienia, wyłapywali co dorodniejsze sztuki w podbieraki albo rękoma i pakowali do worków. Jeden gość powiedział mi, że już ze sto zaniósł dziś do domu.
Jak mówi gdańszczanin, niektóre gatunki ryb udało mu się rozpoznać. - Z gatunków, które udało mi się zidentyfikować, najwięcej było karasia. Poza tym szczupak, płoć lub wzdręga oraz prawdopodobnie lin. Warto przypomnieć, że szczupak ma obecnie okres ochronny w związku z tarłem. Zresztą jeden spacerowicz przenoszący własnymi rękoma dużą, na oko trzy-, czterokilogramową sztukę tego gatunku, stwierdził, że była to samica pełna ikry - opowiada czytelnik.
I dodaje: - Ponoć na miejscu była straż miejska, straż rybacka i Polski Związek Wędkarski.
Przenosili je w wiaderkach
To prawda. O interwencji na Zakoniczynie gdańska straż miejska wspomina nawet na swojej stronie internetowej. - Przed południem na nasz numer alarmowy zadzwonił mieszkaniec Gdańska, który poinformował, że w rejonie zbiornika wodnego przy ul. Świętokrzyskiej i Porębskiego widział wiele martwych ryb - informuje Wojciech Siółkowski z biura prasowego straży. - Wysłany został patrol, funkcjonariusze stwierdzili, że faktycznie dzieje się coś niedobrego: w strumyku łączącym oba zbiorniki utknęło wiele ryb, które zaczęły się tam dusić.
Akcja ratunkowa trwała dwie godziny. Uczestniczyło w niej czterech funkcjonariuszy, przedstawiciele Melioracji (o tym za chwilę) i mieszkańcy, którzy w rękach albo plastikowych wiaderkach przenosili ryby do drugiego zbiornika.
Akcja była zaplanowana
Za miejskie zbiorniki retencyjne odpowiadają Gdańskie Melioracje. I to one zadecydowały o osuszeniu zbiornika.
- Akcja była planowana od dawna - mówi Andrzej Chudziński, dyrektor Melioracji. - Podstawową funkcją zbiornika jest ochrona przeciwpowodziowa. Żeby zbiornik był sprawny, musimy go oczyścić i przebudować, stąd decyzja o spuszczeniu wody. Procedura została przeprowadzona pod nadzorem Polskiego Związku Wędkarskiego, którego pracownicy odławiali i przenosili ryby do pobliskiego zbiornika Świętokrzyska II.
Ale podobno sporo ryb się udusiło? - pytam.
- To jest ogromny zbiornik, drugi w kolejności pod względem rozmiarów, ma 6 ha. Mogła gdzieś jakaś ryba utknąć - przyznaje Chudziński.
To niejedyne prace Gdańskich Melioracji przy zbiornikach. W ubiegłym roku przeprowadzony został remont zbiornika Wieżycka. W tym roku prace prowadzone będą przy zbiorniku Subisława. Przy okazji oczyszczania rezerwuaru Świętokrzyska I zagospodarowany zostanie otaczający go teren.
Pod nadzorem PZW
Ale wróćmy do ryb. W 2012 r. miasto użyczyło 30 zbiorników retencyjnych na gdańskich osiedlach Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu. Od tej pory każdy zbiornik zyskał swojego opiekuna z koła wędkarskiego, a porządku przy łowiskach pilnuje straż rybacka. Miejskie zbiorniki są też regularnie zarybiane. Ten na Zakoniczynie raptem rok temu. Koszt? Według PZW to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
- Kiedy wpuszczaliśmy tu ryby, nie wiedzieliśmy jeszcze o planach dotyczących remontu - przyznaje dyrektor gdańskiego PZW Edward Gierach. - Ale cóż, takie prace to norma, zbiorniki są przecież przeznaczone do walki z powodzią.
O tym, że woda zostanie spuszczona we wtorek, dyrekcja PZW wiedziała już od tygodnia.
- Ekipa była przygotowana, monitorowaliśmy zbiornik już od czterech dni - mówi dyrektor związku. - Główna akcja odbyła się wczoraj, kilkanaście osób zaangażowanych było w przerzucanie ryb do innych zbiorników.
Uważa pan, że skutecznie? - pytam.
- Większość ryb została przeniesiona - pada odpowiedź. - Mogło się zdarzyć, że coś zostało, pewne straty na pewno są. Część ryb była śnięta, było zalecenie, żeby mieszkańcy je sobie wzięli...
Jak twierdzi PZW, do innych zbiorników udało się przerzucić niemal tonę ryb.
Nie wszystkich jednak to przekonuje. - Niezależnie od niczego nie wolno dopuszczać do masowej śmierci zwierząt i pozwalać, żeby ich setki zdychały w męczarniach - ocenia czytelnik.