Mitchell RTE

Wędkarze o martwych rybach w jeziorach Morawy i Łubowo alarmowali już na początku sierpnia. Sami je wyławiali i zakopywali, bo nie miał kto się tym zająć. W piątek wreszcie ruszyła utylizacja
- Najpierw martwych węgorzy było kilka. Ale z upływem czasu to było ich już kilkaset! - mówi zdenerwowany wędkarz z Lubiewa. Śnięte ryby dryfowały po jeziorze Morawy i Łubowo. Zalegały też na ich brzegach. Sytuacja bardzo zaniepokoiła wędkarzy i turystów. Zaczęły się pierwsze telefony. Najpierw do straży rybackiej. - Co nam odpowiedziano? Żebyśmy sobie sami wyłowili te martwe ryby. Przecież to jakieś wolne żarty! - złości się Alicja Świt, która od 50 lat mieszka nad jeziorem w Lubiewie.

Rzeczywiście takie zgłoszenia miały miejsce. Potwierdza to Lucjan Depo, strażnik ze społecznej straży rybackiej w Drezdenku. - Sprawdzaliśmy co się dzieje, znajdowaliśmy po kilka sztuk martwych węgorzy. Sprawę zgłosiłem też do Polskiego Związku Wędkarskiego w Gorzowie - mówi.

I to się również potwierdza. Ale... PZW zajmuje się tylko odłowem żywych ryb. - My nie doprowadziliśmy do śnięcia tych ryb, więc dlaczego mamy je odławiać? - pyta Piotr Tom­ko­wiak, ichtiolog z gorzowskiego okręgu PZW. Takie stanowisko wręcz zbulwersowało środowisko wędkarzy, a także innych mieszkańców Drezdenka i okolic. - To znaczy, że jeśli przykładowo pacjent umrze w szpitalu, to już lekarz nie musi się interesować, co z ciałem?! - zastanawia się oburzona Alicja Świt.

O martwych rybach powiadomione zostały niemal wszystkie służby: sanepid, ochrona środowiska, a także władze gminy i powiatu. Jednak nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. - W ramach swoich kompetencji sprawdziliśmy plażę. Był z nami inspektor sanitarny. Nie wykryliśmy na miejscu zagrożeń - mówi Maciej Pietruszak, burmistrz Drezdenka.

Nad jeziora przyjechali też pracownicy ochrony środowiska. Oni również nie dostrzegli zagrożenia. - Pobraliśmy i zbadaliśmy próbki wody. Nic niepokojącego nie stwierdziliśmy - mówi Marzena Masłowska, główny specjalista wydziału monitoringu środowiska w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Niestety martwymi węgorzami ciągle nie miał kto się zająć. Cały czas pojawiały sie kolejne, było ich już mnóstwo. - Ten smród gnijących ryb był nie do zniesienia! - dodaje Alicja Świt.

Dopiero 9 września nad jezioro przyjechał przedstawiciel PZW, by ocenić sytuację i uspokoić zdenerwowanych mieszkańców oraz wędkarzy. Ale zanim doszło do tego spotkania mieszkańcy postanowili powiadomić prokuraturę o „możliwości popełnienia przestępstwa”. Za jakiś czas powinniśmy się dowiedzieć, co ustalili śledczy. Skąd taki pomór? Najprawdopodobniej śnięcie powoduje choroba bakteryjna. - Czekamy na wyniki badań - mówi Piotr Tomasik. Andrzej Zakrzewski, dyrektorem okręgu PZW w Gorzowie informuje: - Na nasze zlecenie w najbliższy piątek firma zajmująca się utylizacją padliny zajmie się sprzątaniem tych ryb w drezdeneckich jeziorach.
Strefa Argo

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się