Było około godziny 15.00 , gdy jechaliśmy z kolegą Robertem przez stary most w Płocku załatwić prywatną sprawę , gdy odezwał się mój telefon od wędkarza który łowił ryby pod mostem ( biorą jeszcze karpie--- przed zimą
chcą się najeść ) , znajomy wędkarz już wyjeżdżał z łowiska , ale wcześniej obserwował 3 osobników z osobowym biskupim kolorem , którzy zachowywali się niespokojnie i czekali , aż wszyscy
wędkarze opuszczą
stanowiska nad Wisłą . Lecz starszy etyczny wędkarz , choć nie mógł zauważyć numeru rejestracji
podejrzanego samochodu , to jednak odjechał pod mostem i podejrzał , jak z samochodu wyjmowane są worki z sieciami i ponton ( który nie był jeszcze gotowy do użycia ) Zjechaliśmy na rondzie w stronę starego mostu i zatrzymaliśmy samochody idąc dalej pieszo. Robiła się już szarówka i oni byli oddaleni od nas o jakieś 600 m . Wyjąłem telefon i dodzwoniłem się do kolegi strażnika , lecz nagle bateria w komórce padła , a kolega zapomniał swej zabrać z domu . Nie mieliśmy latarek , bo kto mógł przewidzieć taką sytuację ( ale zawsze noszę przy sobie blachę, legitymację i notatnik SSR ) , spytałem się kolegi czy ma jeszcze tą małą latareczkę przy breloku do kluczy , wtedy ona się zaświeciła i chyba kłusownicy zobaczyli z daleka fioletowe światełko , gdyż zaczął się ruch koło samochodu . Byliśmy od nich jakieś 150 m , gdy samochód zaczął odjeżdżać bez świateł , cały
zapakowany. Uciekało też 2 osobników w stronę działek ogrodniczych
przez rów z wodą . Myśleliśmy , że tylko spłoszyliśmy ich , ale idąc za Portem Jachtowym w stronę Wisły przez błotnistą i zakrzaczoną drogę , w świetle diodowej latarki zauważyłem sieć kłusowniczą , a obok pusty worek . Droga prowadzi do Wisły , gdzie jest głęboko i jest tam zawsze dużo ryb , zwłaszcza w nocy . Także nasza wędrówka nie poszła na marne , choć mieliśmy buty wyjściowe , które przypominały jakbyśmy je kąpali w błocie , ale zapobiegliśmy kradzieży ryb z rzeki
Wisły , a sieć była dosyć duża i przygotowana do złodziejskich odłowów . Dopiero potem zauważyliśmy w jakim byliśmy niebezpieczeństwie , oni nadal byli we trzech w pobliżu .
Jak to dobrze , że jeszcze są etyczni wędkarze , a poznałem tego Pana , gdy pomagałem mu przy połowie karpi i teraz się odwdzięczył . My wędkarze musimy reagować gdy kradną Nasze ryby . Oby takich ludzi było jak najwięcej .
Społeczny strażnik Jurek Suchodolski .