- Nie pamiętam takiej drugiej akcji. Wszystko trwało prawie trzy godziny. Trzeba było przedzierać się ze specjalistycznymi saniami przez zaspy śniegu, a potem nasi ratownicy co chwila wpadali do wody, bo kruchy lód łamał się pod ciężarem sań i ich samych. Ci dwaj wędkarze mieli więcej szczęścia, niż rozumu, ponieważ ich łakomstwo na parę rybek mogło skończyć się tragicznie - opowiada o poniedziałkowej akcji Jarosław Pieszko, rzecznik prasowy ełckiej straży pożarnej.
Ratownicy ściągnęli wędkarzy z kry. Nic im się nie stało, ale byli w szoku po tej podróży.
Ryzyko nie ma jednak większego znaczenia dla amatorów wędkowania pod lodem.
- Czekaliśmy na sezon i tak za długo. Lód ma tu grubość ok. 7 cm, więc można całkiem bezpiecznie wędkować. Tu jest zresztą płytko, co najwyżej zamoczymy się trochę - żartowali dziś z rana mężczyźni wędkujący na Jeziorze Ełckim.
- Szaleńcy! Tu akurat jest bardzo głęboko, a lód kruchy i cienki. Znam te jezioro jak własną wannę i za nic nie wejdę na lód, zanim mróz nie skuje jeziora na skałę - zauważył ełczanin Tadeusz Piechowski.
Ratownicy z WOPR przypominają, że bezpieczna grubość lodu to co najmniej 10 cm.
- Przy roztopach i taki lód kruszeje, więc na taflę można wchodzić tylko przy porządnym mrozie - przestrzega prezes olsztyńskiego WOPR.
źródło: Gazeta Współczesna