Berkley 1
kłusownocza łódź- Jesteśmy sławni, przyjeżdża prasa, a wszystko z powodu "łodzi podwodnej” - śmieje się Robert Bielaszewski, komendant policji. Stróże prawa do spółki ze strażą rybacką ujęli na jeziorze bardzo cwanych kłusowników.
- Od trzech lat wiedzieliśmy o procederze kłusowania na Błędnie, ale nie dało się tych cwaniaków nakryć na gorącym uczynku, choć już dwa lata temu ściągnęliśmy im 800 m sieci - mówi Robert Nowak, komendant posterunku Państwowej Straży Rybackiej w Chrzypsku (pow. międzchodzki). - Dopiero teraz się udało...
- Wśród naszych funkcjonariuszy są prawdziwi wodniacy, wędkarze, których i prywatnie, i służbowo interesuje to, co dzieje się na jeziorze lub na Obrze - opowiada asp. sztab. Robert Bielaszewski, komendant policji. Ma na myśli zwłaszcza asp. Marka Madaja, który startuje w zawodach branżowych, zdobywa trofea wędkarskie. I jest uczulony na nieprawidłowości z tym związane. Od jakiegoś czasu w wolnych chwilach obserwował pojazdy pojawiające się nad Błędnem, notował ich rejestracje. Ktoś ewidentnie kłusował. Policja powiadomiła więc posterunek PSR w Chrzypsku. Strażnicy wspólnie z policją założyli pułapkę.
- To było wieczorem, przy brzegu jeziora od strony wsi Nądnia - wyjaśnia komendant straży R. Nowak.
- Kłusownicy wracali do brzegu, zupełnie ich wtedy zaskoczyliśmy, nie spodziewali się - tłumaczy st. sierż. Bartłomiej Dynowski, który brał udział w zasadzce. - Widocznie wyczerpały im się baterie w tej "torpedzie”, bo schodzili z lodu dość wcześnie, była gdzieś 20.30.

Do pomocy w zasadzce wezwano jeszcze patrol policyjny. Straż rybacka zatrzymała dwóch mężczyzn oraz kobietę, która czekała w samochodzie; jeden z kłusowników uciekł. Schwytanych przekazano policji. Zatrzymani mężczyźni, 32-letni mieszkaniec wsi Dopiewo i jego o 12 lat młodszy wspólnik z gminy Komorniki pod Poznaniem, natychmiast trafili do aresztu. Za nielegalny połów ryb oprócz wysokich kar pieniężnych grożą im nawet dwa lata więzienia.
Zarekwirowano sprzęt służący do kłusowania. Pięć odcinków sieci po 200 m, świder do wiercenia otworów w lodzie, a przede wszystkim słynną już w Polsce "torpedę”, która zwróciła uwagę wielu mediów na jezioro Błędno, policję i straż, ale i cwanych kłusowników.
- Jakie przemyślne urządzenie skonstruowali - demonstruje R. Bielaszewski, bowiem cały sprzęt jest zabezpieczony w komisariacie. - Przy okazji dowiedziałem się z TVN, że nasz komisariat awansował do rangi komendy miejskiej - śmieje się aspirant sztabowy.

Zarekwirowana torpeda służyła do rozciągania sieci pod lodem. Kłusownicy wiercili otwór w lodzie, wprowadzali do wody urządzenie napędzane silniczkiem i w ten sposób przeciągali liny, a dzięki nim mogli potem rozciągać sieć.
Torpedę zbudowano z metrowej rury kanalizacyjnej, do której doklejono stateczniki, zamontowano haki, zaś z tyłu mały wirnik, który popychał rurę pod wodą. Dziób został skonstruowany z przeciętej przeźroczystej butelki po wodzie mineralnej. W dziobie zainstalowano lampkę, żeby miniłódź była widoczna pod lodem.
Ryszard Krawczyk, gospodarz jeziora, szef spółki Gospodarstwo Rybackie, aż się trzęsie na wieść o kłusownikach. - To, co oni robią, powoduje niepoliczalne straty! - podnosi głos. - Nam się nigdy nie zdarza prowadzić odłowu zimą, bo ryby powinny odpoczywać. A ile przy takiej okazji marnuje się materiału rozrodczego?!

Zbąszyńskie Gospodarstwo Rybackie działa w trzech powiatach, świebodzińskim wolsztyńskim i nowotomyskim. Ma również swoich strażników, jest ich 12, ale są wyłącznie społecznymi aktywistami, nie mają wielu uprawnień. - Nasza straż ma obserwować i informować policję i Państwową Straż Rybacką - wyjaśnia pan Ryszard. Jego zdaniem kłusownicy ogołocili już sporo jezior. Skala zjawiska jest bowiem duża.
- Głównie idzie o jeziora "sandaczowe” - R. Nowak wyjaśnia tajemnicę kłusowania na Błędnie. - A to w Wielkopolsce głównie Błędno i Niepruszewskie koło Buku.
Szef PSR z Chrzypska wylicza: rok temu kilogram sandacza chodził za 32 zł. W tym może iść po 35 zł. A filet z sandacza nawet za 58 zł. Inne ryby "się nie kalkulują”. Sandacza biorą restauracje, smażalnie. Herszt kłusowników ponoć ma stawy hodowlane i prowadzi własną gospodarkę rybacką. Na skradzione ryby może wystawić legalne faktury...

Bielaszewski spokojnie czeka na ujawnienie się trzeciego kłusownika. Uważa, iż zgłosi się na komisariat. Zdaniem R. Nowaka, kłusownicy chętnie się poddadzą karze i nawet zapłacą grzywnę. Tak już bywało. - Jeśli z jednej nocy potrafią wyciągnąć 4 tys. zł, to jaki dla nich problem z grzywną - sugeruje komendant straży.

źródło: Gazeta Lubuska

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się