Robinson Super Cup” to cykl ogólnopolskich zawodów, które cieszą się dużą popularnością wśród wędkarzy sportowych.
- W opinii organizatorów, doszło do bezprecedensowej interwencji - twierdzi Paweł Górny, członek Zarządu Koła nr 4 Polskiego Związku Wędkarskiego w Bydgoszczy. - Wielu mistrzów Polski i członków kadry narodowej zostało zmuszonych do uczestnictwa w spektaklu, zafundowanym przez urzędników podległych wojewodzie. Niektórzy zawodnicy podkreślali, że podczas wielu lat startów na całym świecie nie spotkali się z podobna sytuacją. To wstyd dla naszego regionu.
Nie zapłacili za Brdę
Jarosław Bochocki, komendant Państwowej Straży Rybackiej w Kujawsko-Pomorskiem, mówi, że podczas zdarzenia był na zwolnieniu lekarskim. - Ale doskonale znam tę sprawę - zaznacza - Poleciłem sporządzenie notatki służbowej na temat zajścia. Wszystkie odbyło się zgodnie z prawem i obowiązującymi przepisami. Kontrola była uzasadniona.
Okazało się, że z zawodami nie wszystko było tak, jak trzeba. - Na zawodników nałożono w sumie jedenaście mandatów, ponieważ nie przedstawili dowodów uiszczenia opłat za korzystanie z rzeki, na której łowili.
W skrócie mówiąc - prawo jest takie, że zawodnicy przyjezdni, spoza województwa, nawet za uczestnictwo w zawodach muszą zapłacić.
- Według naszych informacji, pieniądze przeznaczone na opłaty pobrano od uczestników zawodów, ale nie przekazano ich do PZW - mówi komendant Bocheński.
Okazuje się, że straż rybacka przeprowadziła kontrolę, opierając się na zawiadomieniu złożonym przez Zarząd Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Bydgoszczy.
Wojewoda wyjaśni...
- Nie ma żadnego uzasadnienia dla takiej skali działań straży - twierdzi Paweł Górny. Mówi, że Zarząd Okręgu PZW wiedział o zawodach, więc niedopatrzenie w sprawie opłat można było załatwić od ręki. Za mandaty wlepione wędkarzom zapłacił jeden z organizatorów zawodów.
Paweł Górny skierował do Ewy Mes, wojewody kujawsko-pomorskiej, pismo z żądaniem wyjaśnienia działania podległej jej Państwowej Straży Rybackiej.
- Pismo dotarło do nas w poniedziałek - mówi Bartosz Michałek, rzecznik prasowy wojewody. - W zależności od wagi zawartych w nim zarzutów, albo podejmiemy stosowne działania kontrolne, albo nie.
źródło: Express Bydgoski