Penn Slammer III
Wszystkie mają wspólny mianownik, utworzono je jeszcze w PRL lub tuż po jego upadku. To Polskie Związki: działkowców, wędkarzy, piłki nożnej, Ochotnicze Hufce Pracy. Okres zmian przetrwały bez szwanku i funkcjonują do dziś, obracając setkami milionów złotych.

Jednym z najpotężniejszych "związkowych" reliktów PRL odziedziczonych przez niepodległą Polskę jest Polski Związek Wędkarski. To masowa organizacja, której członkiem jest formalnie 630 tysięcy ludzi. Z ich składek i opłat związek rocznie uzyskuje niebagatelną sumę ponad stu milionów złotych rocznie. Z tych pieniędzy jest utrzymywanych około 600 etatowych pracowników i są finansowane cele statutowe, czyli przede wszystkim dbanie o dwudziestoma tysiącami hektarów wód śródlądowych.

Nad wszystkim czuwa niezmiennie od 1989 roku ten sam człowiek, prezes Eugeniusz Grabowski. W PRL od lat 50-tych był pracownikiem służb bezpieczeństwa, w 1989 roku jako były generał trafił na stanowisko prezesa PZW. - Ja nie zabiegałem o tę funkcję. To mnie znaleziono - zapewnia Grabowski.

               

źródło: tvn24.pl

{fshare}

Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się