Sebile 1
Chciałbyś poinformować o ciekawym i ważnym wydarzeniu? Wyślij info na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.



Joanna_Mucha- Jeśli ktoś ma hobby, musi sobie znaleźć sponsora - mówi wędkarzom minister sportu Joanna Mucha.
Jej zdaniem to zawodnicy bez sukcesów
"o których większość nic nie wie".
- W ubiegłym roku reprezentanci Polski, zdobyli prawie trzydzieści medali na mistrzostwach świata i Europy. W tym prestiżowy tytuł mistrzów świata w wędkarstwie spławikowym - odpowiada rzecznik PZW, Antoni Kustusz.





Minister sportu Joanna Mucha ogłosiła we wtorek, że ostro zabiera się za zmiany w finansowaniu dyscyplin sportowych. Podzieliła je na te, które dają szanse medalowe i te "o których większość nic nie wie, które najczęściej nie mają sukcesów i są realizacją hobby". Ministra uznała, że najwięcej pieniędzy należy się kolarzom, narciarzom, pływakom, sztangistom, zapaśnikom, żeglarzom, lekkoatletom, a także kajakarzom
i wioślarzom. Pozostałe popularne w oczach Joanny Muchy dyscypliny dostaną nieco mniej, a wszelkie "hobbystyczne" na pieniądze z budżetu państwa w ogóle nie mają już szans.

Wędkarstwo, czyli prawdziwy sport narodowy

Ten plan brzmiałby wyśmienicie, gdyby tylko ministra przedstawiła racjonalne uzasadnienie nowego podziału dotacji. - Jeśli ktoś ma hobby, musi sobie znaleźć sponsora - mówiła wczoraj wędkarzom.

Problem w tym, że polscy wędkarze to jedni z najbardziej utytułowanych reprezentantów naszego kraju. Wyczynowcy, którzy co roku przywożą z różnych imprez międzynarodowych ponad 20 medali.
W statystykach medalowych wyprzedzają żeglarzy, kajakarzy, czy reprezentantów sportów siłowych.
Większe żniwo medalowe od wędkarzy zgarniają w barwach Polski tylko zawodnicy taekwondo i kick-boxingu.

Medalista olimpijski, prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów i zapalony wędkarz, czyli Szymon Kołecki w rozmowie z naTemat przyznaje, że o wędkarstwie też długo myślał stereotypowo. - Muszę przyznać, że wędkarstwa nigdy nie rozpatrywałem w kategoriach dyscypliny sportowej, choć niejednokrotnie uczestniczyłem w zawodach wędkarskich w naszym kole. Traktowałem to zawsze jako hobby. Nie oznacza to jednak, że odebranie funduszy związkowi wędkarskiemu oceniam pozytywnie - mówi.

- W przepisach polskiego prawa napisano, że wśród dyscyplin dopuszczonych do uprawiania w naszym kraju jest wędkarstwo sportowe. Sądziłem, że pani minister Joanna Mucha zna tę listę - podkreśla tymczasem rzecznik prasowy Polskiego Związku Wędkarskiego, Antoni Kustusz.

To nie są sportowcy?

- W ubiegłym roku reprezentanci Polski, zdobyli prawie trzydzieści medali na mistrzostwach świata i Europy. W tym prestiżowy tytuł mistrzów świata w wędkarstwie spławikowym. A tego tytułu będziemy bronili w tym roku na mistrzostwach świata, które odbędą się w Warszawie. Zupełnie nie rozumiem więc, jak teraz pani minister chciałaby pomóc w obronie tego trofeum i organizacji imprezy - zastanawia się Kustusz.

Rzecznik PZW tłumaczy też, wyczynowy wędkarz wkłada taki sam wysiłek w walkę o medal, co zawodnicy innych dyscyplin. - Ten wysiłek jest ogromny, pomijając nawet wydatki finansowe na sprzęt, zanęty i przynęty. Szczególnej sprawności wymagają na przykład dyscypliny rzutowe, w których jesteśmy światową potęgą,
a które zmuszają do celności i wybitnego posługiwania się sprzętem - tłumaczy.

Podobnego poziomu sprawności wymaga też wędkarstwo podlodowe, w którym właśnie trwa sezon najważniejszych zawodów. - Tu dochodzi spory wysiłek, który wiąże się z tym, że musimy wiercić dziury
w lodzie, a później szybko i sprawnie przemieszczać się po lodzie tak, jak zmienia swoje położenie ryba. Wcześniej długo też w takich trudnych, zimowych warunkach trenujemy. To dyscyplina sportowa, jak każda inna - mówi naTemat Mariusz Bernatowicz, jeden z najlepszych zawodników na świecie.

Tymczasem prezes związku sztangistów podkreśla jednak, że poniekąd decyzje o nowym podziale ministerialnych środków rozumie. - Uważam, że każda dziedzina, w której się rywalizuje, może być sportem. Natomiast nie każdą da się finansować z budżetu państwa. Zawsze w pierwszej kolejności muszą być finansowane dyscypliny olimpijskie. Uważam, że to jest poza jakimkolwiek sporem, ponieważ dyscypliny znajdujące się w programie olimpijskim to zupełnie inny poziom rywalizacji - komentuje Szymon Kołecki.

Olimpijczyk i wędkarz-hobbysta dodaje jednak, że gdyby to zależało tylko i wyłącznie od niego, wędkarze z pewnością mieliby zapewnione środki. - Gdybym miał odjąć sobie, chętnie bym to zrobił. Na przykład wówczas, gdy byłem w klubie "Polska-Londyn" i dysponowałem 500 tys. zł rocznie na przygotowania. Wtedy mogłem zdecydować, że oddam cześć z tego dyscyplinie, która właśnie finansowanie utraciła. Jednak jako szef związku nie miałbym takiego prawa - stwierdza.

Wędkarze sobie poradzą

Rzecznik PZW zapewnia jednak, że polscy wędkarze bez pieniędzy od ministry Muchy także sobie poradzą. Zwłaszcza, że bardzo dobrze radzili sobie bez nich dotąd. Ostatnimi czasy ministerstwo sfinansowało bowiem jedynie kilka biletów na imprezy zagraniczne dla zawodników. - Nasz budżet składa się główne ze składek członków. Prowadzimy też działalność z zakresu zagospodarowania i ochrony wód. Dla nas głównym partnerem jest właściwie Ministerstwo Rolnictwa. W zasadzie wygląda to tak, że papiery mamy u ministra sportu, a żyjemy dzięki ministrowi rolnictwa - podsumowuje Antoni Kustusz.

źródło: natemat.pl

{fshare}

zawody
Cytat Antoni Kustusz - rzecznik prasowy ZG PZW . „Tak więc stowarzyszenie, takie jak PZW, które budowało swoje zasady działania, struktury i przepisy przez 68 lat, z dnia na dzień ma zmienić całkowicie swój charakter i cele działalności, przebudować struktury, tylko po to by stać się polskim związkiem sportowym,
tak jak to sobie wymyslili Panowie z MsiT ”

Może dotrze do świadomości niektórych decydentów, że to nie wymyślili Panowie z MsiT tylko ustawodawca. Jest to według mojej opinii pewien przywilej który to daje związkowi sportowemu prawo do dotacji. Ustawodawca uznał PZW  za związek sportowy.
Z dofinansowania PZW korzystało  ale nic nie zrobiło  aby dostosować się do przepisów prawnych.
Nie skorzystano z tego przywileju jakim jest bycie związkiem sportowym. Teraz żadna organizacja sportu wędkarskiego nie będzie miała możliwości utworzenia wędkarskiego związku sportowego mającego uprawnienia wynikające z ustawy o sporcie. Brak możliwości  przedstawienia zaświadczenie
o przynależności do międzynarodowej federacji sportowej działającej w sporcie olimpijskim
lub paraolimpijskim lub innej uznanej przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Zawody oparte na żywej rybie nigdy nie zostaną uznane za sport przez MKOl.
Z tego obowiązku zwolniony został PZW bo został uznany za związek sportowy ustawowo.
Związek tego nie wykorzystuje.
Tu rodzi się pytanie kto zapłaci za brak dotacji ze strony ministerstwa. Chyba nie wszyscy członkowie PZW .
Czy jest jeszcze szansa na utworzenie niezależnego związku wędkarstwa sportowego i niezależnego PZW opartego o stowarzyszenie i działalność gospodarcza i rolniczą ze swoim niezależnym od związku sportowego statutem.?
Czy PZW na bazie klubów sportowych wędkarskich  utworzy związek sportowy  ze swoim statutem zgodny
z ustawą ?

Pozdrawiam. Wędkarz rekreacyjny a w zasadzie wędkarski rolnik z przymusu, dokonujący rybactwa
za pomocą wędki i podrywki.
Aleksander Domański.

{fshare}


Dziś 26.01.2013 roku strażnicy Społecznej Straży Rybackiej PZW Kamienna Góra pomimo niesprzyjającej aury wykonali kontrolę uprawiających połów ryb na zbiorniku wodnym Bukówka.

Rano temperatura  wynosiła -11 stopni, do tego wiał przeszywający wiatr. Strażnicy po zbiórce i krótkiej dyskusji  wyruszyli na lód  w celu przeprowadzenia kontroli wędkujących.

Grubość lodu wynosiła około 10-13 cm.  Na zbiorniku było około 30 uprawiających połów ryb. Ryby w tym dniu jednak nie brały. Jeden z wędkarzy posiadał 2 nieduże okonie, drugi 6 jazgarzy, jak stwierdził - wspaniałe dla jego kota.

Po  wykonanych czynnościach kontrolnych nie stwierdzono większych nieprawidłowości . Poza jednym przypadkiem kontrola przebiegła w przyjaznej atmosferze. Planowane są dalsze kontrole na zbiorniku wodnym Bukówka.

 http://www.spoleczna-straz-rybacka.com.pl

{fshare}


Zibi_i_JareckiTadziu_i_ZibiDruga część kleniowego tryptyku Wędkarstwo Moje Hobby ! (więcej informacji TUTAJ)
Tym razem zapraszamy Was nad małą rzekę, gdzie wspólnie z dwoma starymi wygami wybraliśmy się
na połów spławikowy.

Dowiecie się, jak spisuje się w takich warunkach pracowicie podrasowany tradycyjny kołowrotek o ruchomej szpuli (bynajmniej nie jest to bardzo drogi centrepin), a jak kołowrotek o szpuli stałej.
Na zmianę brodząc i przedzierając się z nami przez nabrzeżne krzaki zobaczycie różne metody łowienia
na przepływankę - ze spławikiem i bez spławika.
Poznacie skuteczne przynęty i metody nęcenia, jak też będziecie świadkami epickiego... polowania na koniki polne w wykonaniu dwóch poważnych panów.
Atutem filmu są także rewelacyjne ujęcia kleni w krystalicznie czystej wodzie.

Druga odslona kleniowego cyklu  już niebawem w sprzedaży wraz z najnowszym numerem czasopisma
Wędkarstwo Moje Hobby !


{fshare}

altUSA jest o krok od poczęstowania świata pierwszym genetycznie modyfikowanym mięsem: mutantem łososia, który może zniszczyć dzikie populacje tej ryby i zagrozić zdrowiu ludzkiemu - powstrzymajmy ten proces zanim na naszych talerzach pojawi się podejrzana ryba Frankensteina.

sejmKomisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi obradująca pod przewodnictwem posła Krzysztofa Jurgiela (PiS), przewodniczącego Komisji, zrealizowała program dzienny:

– informacja Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi na temat gospodarki rybackiej prowadzonej na wodach śródlądowych kraju, w świetle wystąpień użytkowników i samorządów lokalnych, dotyczących sposobu gospodarowania w obwodach rybackich i połowów sieciowych.




W posiedzeniu udział wzięli: Kazimierz Plocke sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi wraz ze współpracownikami, Tomasz Nawrocki dyrektor Departamentu Rybołówstwa w MRiRW, Adam Sudyk naczelnik Wydziału Rybactwa w Departamencie Rybołówstwa w MRiRW, Monika Banaszek starszy specjalista w Departamencie Polityki Regionalnej i Rolnictwa Ministerstwa Finansów, Marian Kostka zastępca prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Dariusz Zdybel dyrektor Departamentu Wsparcia Rybactwa w ARiMR, Helena Kamińska zastępca dyrektora Departamentu Ochrony Przyrody w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Lidia Sternik-Stempkowska starszy specjalista w Departamencie Ochrony Przyrody Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Tomasz Kiedryński naczelnik Wydziału Majątku Skarbu Państwa w Departamencie Inwestycji i Nadzoru Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, Andrzej Abramczyk wiceprzewodniczący Związku Producentów Ryb, Marek Lesiak starszy specjalista w Krajowej Radzie Izb Rolniczych, Artur Furdyna przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat”, Marek Szymański zastępca redaktora naczelnego wydawnictwa „Wędkarski Świat”, Szymon Bzoma prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych „Kuling”, Mirosław Purzycki prezes Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Toruniu, Arkadiusz Siemieniuk prezes koła PZW Orzysz, Andrzej Siemieniuk prezes koła PZW Topiło, Robert Stabiński dyrektor gospodarstwa rybackiego PZW Suwałki, Zbigniew Szczepański przedstawiciel Polskiego Towarzystwa Rybackiego, Robert Barma radny powiatu piskiego, Przemysław Mielcarski z Biura Zarządu Głównego Polskiego Związku Wędkarskiego oraz Dariusz Całka, Dariusz Chilimoniuk, Tomasz Olejnicki – członkowie PZW oraz Karol Krajewski – stały doradca Komisji.

W posiedzeniu udział wzięli pracownicy Kancelarii Sejmu: Ewa Karpińska-Brzost, Agnieszka Jasińska, Danuta Winiarczyk – z sekretariatu Komisji w Biurze Komisji Sejmowych.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Dzień dobry państwu. Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Witam przybyłych gości, witam pana ministra, witam posłów. W dzisiejszym porządku przewidujemy dwa punkty. Pierwszy punkt – poszerzenie składu podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia poselskiego projektu… Nie trzeba? A dzisiaj czemu nie? Przepraszam, wspólne posiedzenie Komisji z samorządem będzie jutro. Przepraszam. W takim razie pierwszy punkt – informacja Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi na temat gospodarki rybackiej prowadzonej na wodach śródlądowych kraju, w świetle wystąpień użytkowników i samorządów lokalnych, dotyczących sposobu gospodarowania w obwodach rybackich i połowów sieciowych. Punkt drugi ewentualnie – sprawy różne. Czy są jakieś inne propozycje? Jeśli nie ma, to przystępujemy do realizacji porządku dziennego.

Wysoka Komisjo, przedstawiciele rybaków woj. olsztyńskiego i podlaskiego wystąpili z pismami do Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi z prośbą o przeanalizowanie obecnej gospodarki wodnej prowadzonej na wodach śródlądowych w kraju, a w szczególności na Mazurach i na zalewie Siemianówka. Proponuję przyjąć takie procedowanie, żeby osoby, które skierowały pisma do Komisji, przedstawiły problemy, które ich zdaniem są najważniejsze, następnie poprosimy o zajęcie stanowiska pana ministra, potem dyskusja i pytania posłów. Później bym proponował ewentualnie powołanie zespołu składającego się z przedstawicieli każdego klubu, co najmniej jednego, do ewentualnego opracowania jakiegoś stanowiska, jeśli taka będzie oczywiście wola Komisji po tej debacie, która się tutaj odbędzie. Czy są jakieś inne propozycje, jeśli chodzi o sposób procedowania? Jeśli nie, to proszę zgłosić osoby, które by prezentowały te problemy, o których państwo informowali w swoich pismach. Bardzo proszę o przedstawienie się, najpierw ustalimy kolejność wypowiedzi. Do mikrofonu proszę się przedstawiać.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


Wysoka Komisjo, panie przewodniczący…

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Ale najpierw imię i nazwisko a potem ustalimy, kto będzie zabierał głos.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


Artur Furdyna, Towarzystwo Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat”.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Artur Furdyna. Kto jeszcze chciałby zabrać głos?

Prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych „Kuling” Szymon Bzoma:


Szymon Bzoma.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Kto by jeszcze chciał zabrać głos? Proszę się przedstawić

Prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych „Kuling” Szymon Bzoma:


Jestem autorem krajowej strategii projektu zarządzania populacją kormorana.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Kto jeszcze chciałby zabrać głos? Nie ma na razie chętnych. Na tym etapie zamykamy listę. Proszę panów o przedstawienie stanowisk. Czasu nie ograniczamy, ale oczywiście nie możemy też przesadzać. Bardzo proszę.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


Wysoka Komisjo, co prawda liczyliśmy na możliwość przedstawienia w formie prezentacji, ale ze względów technicznych nie możemy tego zrobić. Pozwolę sobie odczytać wspólną opinię przedstawicieli społeczności mazurskiej oraz redakcji „Wędkarskiego Świata”. Powodem powstania opracowania jest narastający sprzeciw społeczeństwa wobec monopolistycznych praktyk w użytkowaniu wód przez część użytkowników kosztem rozwoju niektórych sektorów gospodarki, jak turystyka wędkarska oraz regionów i ich mieszkańców od tych sektorów zależnych. U źródeł tego zjawiska leży naruszenie konstytucyjnych zasad sprawiedliwości społecznej, o dziwo, usankcjonowanej przez niektóre zapisy prawne, jak ustawa – Prawo wodne oraz ustawa o rybactwie śródlądowym. Zasoby naturalne, do których należą ekosystemy wodne, są własnością całego społeczeństwa, zaś ich użytkowanie przez pewne grupy musi wiązać się, po pierwsze, z gwarancją zachowania ich dla kolejnych generacji, na prawidłowym, samoodtwarzalnym poziomie. Na straży tego zgodnie z konstytucją naszego kraju ma stać administracja od rządu po samorządy gminne a użytkownik ma stosować się do zasad narzuconych przez reprezentację skarbu państwa pod rygorem cofnięcia dzierżawy oraz nakazu zadośćuczynienia rekompensaty szkód. Tymczasem nasze niektóre przepisy wykonawcze zdają się stać w sprzeczności z tymi oczywistymi zasadami.

Jeszcze gorzej wygląda nadzór nad realizacją prawem narzuconych zasad korzystania z naturalnych zasobów. Sytuacja ta jest tym bardziej niezrozumiała, że możemy obecnie porównać naszą politykę wodną, której elementem jest gospodarka rybacka, oraz jej skuteczność, z politykami innych krajów członków Unii Europejskiej. Porównanie to wypada druzgocąco dla usilnie kontynuowanej w naszym kraju polityki zarządzania wodami z przywilejami dla pewnych grup. Gdy w Niemczech, ale nie tylko, od ponad dwóch dekad są realizowane działania renaturyzacyjne z oddawaniem rzekom tysięcy hektarów terenów zalewowych, w naszym kraju kolejne miliardy są przeznaczane na skompromitowaną gdzie indziej politykę regulacji rzek. Koronnym przykładem bezzasadności takiej polityki jest opracowana przez niemieckich ekonomistów z Politechniki Berlińskiej analiza ekonomicznych skutków renaturyzacji prawie 40 tys. ha łąk nad Łabą, w efekcie czego państwo niemieckie w ciągu kilku lat zaoszczędziło 2,5 mld euro, wydając wstępnie 700 mln euro. Przy okazji działań przeciwpowodziowych, w zgodzie z naturą, osiągane są powroty ginących do niedawna gatunków ryb, zwłaszcza cennych gatunków wędrownych ryb łososiowatych oraz innych chronionych, jak krągłouste czyli minogi. Ponieważ w naszym kraju jednym z istotnych elementów, ale całkowicie jakby pomijanym, jest właśnie wartość samej natury, to za chwilę powiąże się również z użytkowaniem rybackim tych ekosystemów.

A więc tutaj chcieliśmy w formie prezentacji – którą udostępnimy panu przewodniczącemu – wartości ekosystemów rzecznych, pokazać przykłady z wielu krajów, gdzie właśnie uszanowanie i docenienie zasobów naturalnych i praw rządzących naturą sprzyja odtwarzaniu się ekosystemów, w tym ichtiocenoz wielu akwenów, z korzyścią m.in. dla dość intensywnego rozwoju turystyki wędkarskiej jako sektora gospodarki. Takim bardzo znamiennym przykładem jest realizowany w latach 1995-2012 projekt reintrodukcji łososia w rzece Testeboan w Szwecji, gdzie projekt przeprowadzono tak skutecznie, że w 2006 r. można było zaprzestać sztucznych zarybień. To pokazuje, w jakim kierunku powinny iść działania na rzecz użytkowania przyrody, bo u nas projekt reintrodukcji łososia trwa znacznie dłużej i nadal tego łososia w naszych wodach nie ma. Rzeka Testeboan obecnie wróciła na listę rzek rozrodczych dla łososia w rejonie Morza Bałtyckiego. Podobny kierunek realizowany jest nie tylko w Europie, ale również w USA, Kanadzie. Nowej Zelandii, Australii. Na naszym kontynencie w całej Skandynawii, Irlandii, Niemczech, Słowenii czy Islandii, gdzie turystyka wędkarska stanowi istotny wkład do krajowych budżetów. I mogę powiedzieć, że np. w Norwegii podatki w 2009 r. – to są oficjalne dane z ministerstwa…Teraz nie mam dostępu do tej prezentacji, więc nie podam nazwy ministerstwa, ale to są oficjalne dane norweskie: w 2009 r. z tytułu przychodów z turystyki wędkarskiej podatki, które wpłynęły do budżetu, osiągnęły wartość 700 mln euro – 300 mln z wód śródlądowych i 400 mln z wód morskich. Oczywiście wszyscy powiedzą, że Norwegia to tyle a tyle tysięcy brzegów, kilometrów wybrzeża i bogata woda. Ale jest ona bogata również dzięki temu, że jest tam wielka dbałość o te zasoby i na śródlądziu praktycznie nie ma rybołówstwa komercyjnego ze względu na to, że wartość ekonomiczna ryb łowionych przez wędkarzy jest wielokrotnie wyższa. Wielu wędkarzy te ryby wypuszcza, w związku z tym łowienie ich po prostu siecią i sprzedaż jako mięsa jest w naszej opinii marnowaniem kury złotonioski.

Niestety, u nas w kraju, w pewnych regionach mimo ich ogromnych walorów naturalnych, przede wszystkim w takich regionach jak Pomorze, Mazury oraz w rejonie pogórza, gdzie są ogromne zasoby… Mamy poza tym jeszcze kilka wspaniałych dzikich rzek, jak np. Bug z Narwią, czy też Wisła i Odra, które mogłyby stanowić doskonały produkt wędkarski – opieram to na opinii fachowca w branży, właściciela największego przedsiębiorstwa turystycznego w Polsce, obecnie oferującego, niestety, nam Polakom wyjazdy za granicę, za ciężkie pieniądze, pana Piotra Motyki i firmy Eventur Fishing, który wskazał, że właśnie tutaj mamy ogromne zasoby potencjału, tylko całkowicie niewykorzystanego, z prostej przyczyny: w naszych wodach nie ma ryb.

Jak widać z przykładu Mazur oraz np. okolic zbiornika Siemianówka i wielu innych akwenów, zasobne w ryby akweny nie są już dziś bez znaczenia dla żyjących nad nimi lokalnych społeczności. Poziom przełowienia znakomitej większości naszych wód śródlądowych świadczy jednoznacznie przeciwko dotychczasowej tzw. racjonalnej gospodarce rybackiej. Tłumaczenie wyrybiania dzikich ekosystemów rzekomymi skutecznymi sztucznymi zarybieniami mija się z prawdą. Gdyby taka gospodarka była skuteczna, nie byłoby obecnego spotkania. Stojąc nad coraz bardziej bezrybnymi dziś wodami, trzeba wreszcie odrzucić chory układ. Aby to było możliwe, niezbędne są zmiany w naszych regulacjach prawnych.

Za najważniejsze uważamy w układzie dzierżawy wód wprowadzenie zapisu równoważącego kwoty na ochronę i odtwarzanie naturalnych, dzikich ryb, tarła, siedlisk wobec dotychczas stosowanych tzw. kwot zarybieniowych jako jedynego wykładnika przetargu na dzierżawę obwodów rybackich. Należy zakończyć traktowanie dzikich wód jak stawów hodowlanych, gdzie ile się wpuszcza, tyle można wyjąć. Sztuczne zarybienia muszą przestać być traktowane jako główne narzędzie gospodarki rybackiej w naturalnych ekosystemach na rzecz ochrony naturalnego rozrodu jako podstawy. Jednocześnie użytkownik rybacki winien odpowiadać za powierzony rybostan pod rygorem naprawy na jego koszt. Niezbędny jest zapis o konieczności zachowania prawidłowych struktur wiekowych dzikich populacji oraz gwarancja ich utrzymania na poziomie samoodtwarzalnym.

Obecny model rybactwa , trzeba powiedzieć, częściowo wymuszony niejako przez oczekiwania rynku, powoduje, że rybacy są zainteresowani głównie połowami ryb średnich i małych rozmiarów, ponieważ rynek oczekuje takich rozmiarów. Tymczasem jest to niestety w przypadku spojrzenia na…

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Proszę o uwagę, bo pan jednak mówi. Proszę kontynuować.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


W przypadku dzikich populacji musimy mieć świadomość, że w wielu gatunkach ryb im większa ikrzyca czyli samica przystępująca do tarła, tym lepsze są efekty jej rozrodu i im więcej tych roczników ryb mogących przystąpić do tarła, tym bardziej jest zapewniony sukces rozrodczy. Dla każdego akwenu lub obwodu rybackiego niezbędne jest wyznaczenie limitów połowowych na poszczególne gatunki ryb. Szanowni państwo, czy nie jest kuriozum, że na wszystkich akwenach morskich rybacy morscy mają limitowane połowy a na wodach śródlądowych takich limitów nie ma? Na dużo mniejszych akwenach, gdzie naprawdę sprawna jednostka rybacka jest w stanie wyłowić wszystko w ciągu jednego sezonu, nie ma limitów! Tu jest coś nie tak, tak nie może być dłużej.

Zmienić się także musi status lokalnej społeczności i samorządów w zarządzaniu zasobami na swoim terenie. Nie może być tak, że lokalne społeczności nie mają nic do powiedzenia na temat sposobu użytkowania wód na swoim terenie. Przykład Mazur świadczy koronnie, że dzisiaj część ich atrakcyjności turystycznej w okresie tzw. niskiego sezonu czyli po okresie letnim, znikła, ponieważ w mazurskich wodach nie ma ryb i nie przyjeżdżają już tam wędkarze, którzy uzupełniali nie-sezon turystyczny i istotnie podbudowywali budżety przedsięwzięć agroturystycznych i tym podobnych podmiotów.

Za niezbędne uważamy skuteczne podniesienie odpowiedzialności użytkowników zasobów wodnych za ich stan. Konieczny jest nowy system skutecznej konsekwencji prawnej ewentualnych szkód w środowisku. Mamy na myśli również zjawisko kłusownictwa, które, mimo że jest specjalnie do tego powołana policja, czyli Państwowa Straż Rybacka, to po wnikliwej analizie przeprowadzonej dwa lata temu w woj. zachodniopomorskim możemy jednoznacznie stwierdzić, że służba ta dwie trzecie czasu spędza na przejażdżkach samochodami, bo taki jest system organizacji tej służby np. w naszym regionie, ale podobnie jest w wielu regionach. Po prostu przy tym systemie organizacji, który jest zły, ta służba w ogóle nie jest w stanie zwalczać patologii i kłusownictwa. Zamiast służb powiatowych jest służba wojewódzka, która pokonuje po 200 km pojazdami terenowymi, które same z siebie nie jeżdżą za szybko, więc po prostu ich wizyty na wielu łowiskach są możliwe raz na kilka lat. W ten sposób z kłusownictwem nigdy nie skończymy.

Odrębna kwestia to sposób traktowania samego czynu kłusownictwa. Co prawda, w nowelizacji ustawy o rybactwie śródlądowym jest nieco zaostrzeń, ale jednocześnie jest tam wiele rzeczy, z którymi się nie zgadzamy i pewne zmiany spowodowały mniejszą przychylność innych służb mundurowych do zwalczania kłusownictwa na skutek komplikacji proceduralnych.

Należy jak najszybciej przyspieszyć powstawanie zapisów wykonawczych do ustawy o rynku rybnym, bo jest to kolejny problem, który w naszym kraju w wielu regionach powoduje, że patologia kłusownicza ma się doskonale, ponieważ jest słaba kontrola miejsc, gdzie dochodzi do obrotu rybą i w efekcie kłusownictwo kwitnie.

To minimum niezbędnych zmian, by nasze wody na powrót były pełne ryb a nadbrzeżne społeczności mogły efektywnie korzystać z ich zasobów.

To jest pierwsza część, panie przewodniczący. Ale pozwoliłbym sobie na drugą, bo tu już jest konkretnie odnośnie do Mazur…

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Dostaliśmy wasze wystąpienia i odpowiedzi resortu. Prosiłbym bardziej się skupić na wnioskach czyli konkretnie, jaki plan… Bo dostarczyliście taki roboczy materiał, nazywając go „propozycje wniosków”. Oczekiwałbym od pana bardziej informacji, jakie wnioski stawiacie, żeby rząd się do nich ustosunkował, bo potem jak powołamy zespół, będziemy mieli w protokóle te stanowiska i ewentualnie… Na razie nie wiem, co większość Komisji będzie chciała… Jeśli to możliwe, proszę powiedzieć, jakie konkretnie wnioski postulujecie. Jeszcze raz podkreślam: sytuację mamy opisaną, każdy dostał materiały, jeszcze możemy się z nimi zapoznawać, ale trzeba już konkludować. Jaki wniosek wynika z pana wystąpienia?

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


Jedną chwilkę.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Bo z tego co pan mówi, musi coś wynikać np. zmienić ustawę, zmienić rozporządzenie czy jakiś program, który nadzoruje resort. Inaczej, to sobie porozmawiamy i nic z tego nie będzie wynikało.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


Naczelnym wnioskiem, który zwłaszcza wysuwa społeczność mazurska, jest postulat, żeby zmienić sposób rybackiego użytkowania jezior na Mazurach. Obecnie Polski Związek Wędkarski prowadzi tam normalną, komercyjną gospodarkę rybacką przez połowy sieciowe i w efekcie tej gospodarki wody stały się puste. Wniosek zarówno wędkarzy, jak i przedstawicieli samorządów, którzy może jeszcze uzupełnią to w dalszej części dyskusji jest taki: chodzi po prostu o zmianę sposobu gospodarowania na tych wodach.

Jednocześnie zwracamy się z wnioskiem w ogóle o analizę, czy jest zasadne wobec ewidentnie wyższych efektów ekonomicznych turystyki wędkarskiej, dalsze sankcjonowanie gospodarki poprzez połowy komercyjne sieciowe na wodach śródlądowych, gdzie te zasoby są bardzo ograniczone. Trzeba wziąć pod uwagę ich walor ekonomiczny dla rozwoju nie tylko turystyki wędkarskiej – to przede wszystkim – ale dookoła jest wiele innych sektorów, które mogą na tym zyskać, ponieważ wiąże się to z agroturystyką i w ogóle z aktywnym sposobem spędzania czasu nad wodą. Uważamy, że to jest nasz główny wniosek, żeby zrewidować politykę na śródlądziu.

No i dodatkowy wniosek, który mi umknął, panie przewodniczący, to jest oczywiście wprowadzenie na tych akwenach – ponieważ są niewątpliwie akweny, gdzie występują gatunki nieatrakcyjne wędkarsko a atrakcyjne gospodarczo i gdzie te połowy mogą być dopuszczone, typu np. sielawy – w ogóle na wszystkich akwenach, gdzie są połowy, powinny być wprowadzone limity połowów. Nie może być tak, że można z tej wody wyjąć wszystko.

I ostatni wniosek, który już wcześniej wymieniałem – zmiana kryteriów przetargów, żeby była równowaga nie tylko w kwotach zarybieniowych, ale również kwotach ochronnych, żeby mogły być równoważnie traktowane dla ochrony naturalnych ekosystemów.

Głos z sali:


Panie przewodniczący, jeżeli mogę uzupełnić jako samorządowiec…

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Może ja uporządkuję dyskusję. Panowie poza wystąpieniami przysłali szereg wniosków. Proponuję, żeby panowie ewentualnie z tych wniosków korzystali, one są uporządkowane. Potem rząd by zajął stanowisko i następnie posłowie jeszcze ewentualnie przeprowadzą dyskusję. Napisaliście tak: „1. Zapewnienie samorządom lokalnym możliwości decydowania o sposobie użytkowania wód powierzchniowych znajdujących się w ich obrębach georealnych”. Tak? To jest wasz wniosek?

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


To jest nasz wniosek, panie przewodniczący, tylko ja akurat czekam, bo niestety, tam gdzie mieszkam, zima prąd zabrała i nie zdążyłem wydrukować tekstu. Dlatego usilnie szukam go teraz w komputerze i z tego to wynika, że tak chaotycznie to przedstawiam.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Proszę w tym uporządkowaniu przedstawić wnioski, to będzie materiał do pracy podkomisji.

Przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy „Wędkarski Świat” Artur Furdyna:


W grupie A są wnioski: zapewnienie samorządom lokalnym możliwości decydowania o sposobie użytkowania wód powierzchniowych znajdujących się w ich obrębach terytorialnych poprzez opodatkowanie gruntów pod wodami powierzchniowymi użytkowanymi gospodarczo i umożliwienie samorządom ustalania wysokości tych podatków.

2. Wprowadzenie konieczności opiniowania przez rady gmin warunków przetargu na użytkowanie rybackie wód powierzchniowych skarbu państwa.

To jest taki jeden podzielony wniosek.

Grupa B) Zmiana nieefektywnego systemu rybackiego polegającego na intensywnych odłowach gospodarczych i rzekomo kompensujących je zarybieniach na system pozwalający odbudować i utrzymać w równowadze biologicznej zasoby wód, w tym populacje ryb w różnym wieku i różnej wielkości, wspierający rozwój turystyki i agroturystyki opierający się na wędkarstwie poprzez:

1. zmianę zapisów ustawy – Prawo wodne. Dyrektor regionalnego zarządu gospodarką wodną oddaje wody skarbu państwa w użytkowanie ekologiczno-wędkarskie zamiast w użytkowanie rybackie (wędkarstwo jest prawem powszechnym obywateli wynikającym z ustawy – Prawo wodne, a użytkowanie rybackie jest działalnością gospodarczą wynikającą z ustawy o rybactwie śródlądowym). Dopuszcza się rybackie użytkowane wód śródlądowych, przeznaczając je do tego celu uchwałą rad gmin, na których terenie znajdują się te wody, po pozytywnym zaopiniowaniu przez RDOŚ. Na wodach użytkowanych ekologicznie-wędkarsko dopuszcza się gospodarcze odłowy siei i sielawy po pozytywnym zaopiniowaniu tych odłowów przez RDOŚ. Odłowy te nie mogą prowadzić do spadku zasobów tych gatunków.

2. Zmianę rozporządzenia o warunkach przetargu na użytkowanie rybackie a w szczególności: a) likwidację punktów za doświadczenie w gospodarce rybackiej. Z obecnych doświadczeń wynika, że rybacy nie są właściwymi podmiotami do dbania o zasoby naturalnych wód skarbu państwa; b) likwidację punktów za posiadanie środków trwałych służących do odłowu lub hodowli ryb. Sprzęt do odłowów jest sprzętem właściwym dla ekip rybackich, który użytkownik w razie konieczności może wynająć. Środki trwałe do hodowli ryb są właściwe dla hodowców ryb i narybku na sztucznych zbiornikach hodowlanych; c) likwidację punktów za zaoferowane wielkości zarybień. Gospodarka ma być prowadzona w celu zachowania właściwej struktury pogłowia ryb a nie hodowli ryb w naturalnych zbiornikach wodnych. Zarybienia mają być jedynie dodatkowym, nie zawsze stosowanym elementem, wspomagającym właściwą gospodarkę a ich wielkość powinna wynikać z potrzeb, a nie być warunkiem koniecznym uczestniczenia w przetargu.

3. W układzie dzierżawy wód wprowadzenie zapisu równoważącego kwoty na ochronę i odtwarzanie naturalnych dzikich populacji ryb, tarła, siedlisk wobec dotychczas stosowanych tzw. kwot zarybieniowych. Należy zakończyć traktowanie dzikich wód jak stawów hodowlanych, gdzie ile się wpuszcza, tyle można wyjąć. Sztuczne zarybienia muszą przestać być traktowane jako główne narzędzia gospodarki rybackiej w naturalnych ekosystemach na rzecz ochrony naturalnego rozrodu jako podstawy.

4. Wprowadzenie przynajmniej czasowo górnych wymiarów ochronnych wybranych gatunków ryb, w szczególności drapieżnych, w celu odbudowy zasobów naturalnej struktury wiekowej ich populacji.

5. Wprowadzenie limitów połowowych rybakom śródlądowym wzorem rybactwa morskiego oraz opracowanie i wdrożenie systemu kontroli przestrzegania tych limitów.

6. Odebranie użytkownikom rybackim obowiązku prawa przygotowywania operatów rybackich. Operaty rybackie powinny prowadzić do odtworzenia naturalnych ekosystemów.

7. Opracowanie metodologii badania i oceny wielkości zasobów ryb i struktury gatunkowej w zbiornikach śródlądowych.

8. Zmiany wysokości opłat za użytkowanie wód, a w szczególności: a) zmiana stawki za użytkowanie ekologiczno-wędkarskie z maksimum hektara obwodu rybackiego na minimum hektar obwodu rybackiego; b) w przypadku użytkowania rybackiego pięciokrotny wzrost stawki. Opłata kilku złotych za hektar powoduje, że użytkownik rybacki nie szanuje powierzonego mu majątku skarbu państwa, traktuje zasoby wód publicznych jako źródło łatwego zarobku, stąd sukcesywny, coroczny spadek wydajności rybackiej z hektara. Użytkownicy rybaccy poprzez brak nadzoru ze strony władz lokalnych czują się bezkarni w swojej rabunkowej działalności. Należy się zastanowić, czy rozsądny gospodarz-inwestor oddałby gotowe stawy rybne z wpuszczonym narybkiem w dzierżawę za kilka złotych za hektar i zwolnił użytkownika z opłat gruntowych?

9. Wypowiedzenie umów użytkownikom rybackim, którzy wbrew obowiązującemu prawu doprowadzili do spadku zasobów ryb w użytkowanych przez siebie wodach oraz wystąpienie do nich o odszkodowania niezbędne do odbudowy ekosystemu wód.

10. Wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do osób i instytucji nadzorujących z ramienia skarbu państwa gospodarkę rybacką, odpowiedzialnych za spadek zasobów ryb.

11. Likwidację instytucji karty wędkarskiej. Dubluje ona zapisy art. 7.2a ustawy o rybactwie śródlądowym i jest elementem minionej epoki reglamentującej dostęp do towarów i usług.

12. Likwidację Społecznej Straży Rybackiej. Społeczna Straż Rybacka powinna być zlikwidowana w 1989 r. razem z Milicją Obywatelską i Ochotniczą Rezerwą Milicji Obywatelskiej (ORMO). Do ochrony państwowych zasobów i wód służą państwowe instytucje do tego powołane.

13. Zmiana Państwowej Straży Rybackiej na Państwową Straż Ekologiczną oraz systemu organizacji na powiatowy bądź regionalny, by służba ta mogła skutecznie realizować swe zadania. Państwowa Straż Ekologiczna ma dbać o zasoby publiczne wód powierzchniowych a nie pilnować sieci komercyjnych użytkowników rybackich.

To wszystko. Przepraszam za zamieszanie.

Przewodniczący poseł Krzysztof Jurgiel (PiS):


Proszę bardzo. Pan przedstawił szereg postulatów. Rząd już je otrzymał. Teraz bardzo proszę, pan Bzoma. Czy pan będzie do swojego materiału coś dodawał, czy jakieś nowe elementy przedstawi? Bardzo proszę.

Prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych „Kuling” Szymon Bzoma:


Szymon Bzoma. Zostałem poproszony również o przedstawienie problemu, jaki pojawia się w trakcie wszystkich dyskusji nad współczesną kondycją gospodarki rybackiej na wodach śródlądowych, mianowicie problemu szukania winnych poza człowiekiem i jego działalnością, w tym przypadku kormorana, który oskarżany jest wprost lub pośrednio o dzisiejszą sytuację, tę, która przed chwilą została bardzo negatywnie przedstawiona przez mojego przedmówcę. I tutaj problem jest o tyle interesujący… Jestem oczywiście naukowcem i mam za sobą dekadę doświadczeń, w tym wykształcenie rybackie na studiach, z funkcjonowania i działalności ekosystemów wodnych i także wpływu na ten ekosystem przyrody, ptaków, kormoranów w szczególności.

Ostatnio problem kormorana stał się bardzo gorący do tego stopnia, że organizowane są niemal co tydzień jakieś spotkania, na których dyskutuje się problematykę. Wśród prezentowanych poglądów można spotkać się również z takim, że rybacy od kilkudziesięciu lat gospodarują wodami, gospodarowali z sukcesami aż pojawiły się kormorany, które w zasadzie zrujnowały ten model gospodarki. Teza, którą teraz będę prezentował i która wynika też z dwuletnich prac nad strategią i próby zrozumienia tych wszystkich zależności, jest temu przeciwna.

Teza jest taka, że kormorany nie są problemem, tylko objawem pewnej choroby. Są objawem takim jak gorączka. Jest nam z nią bardzo niedobrze i trudno jest uwierzyć w to, że gorączka jest naszym sprzymierzeńcem. Przeważnie jeśli mówimy o chorobie i o gorączce, to utożsamiamy to ze sobą. Podobnie jest z kormoranami. One są objawem pewnej choroby i wbrew pozorom ich obecność w sytuacji, jaką mamy dzisiaj, jest dla ekosystemów naturalnych korzystna.

Kormoranów jest bardzo dużo. Nie jest to w żaden sposób polska specyfika. W całej Europie jest dużo takich kormoranów jak u nas, a w świecie różnych innych gatunków i jest ich nadal dużo pomimo tego, że w wielu miejscach przedsięwzięto wiele różnych sposobów, żeby ich populację ograniczyć czy zredukować. W zasadzie to się nie udaje. Nie udaje się dlatego, że pozostawiono przyczynę bez próby zmiany.

W Polsce też mówi się, że sytuacja jest katastrofalna, że kormoranów jest strasznie dużo, przybywa ich i w krótkim czasie doprowadzą do wyniszczenia ekosystemów wodnych. W tym roku w Polsce oszacowano populację kormoranów na 27 tys. par lęgowych. To są setki tysięcy ptaków, które narodzą się żywe, bardzo dużo. Ale proszę państwa, innych ptaków jest więcej. Podobnych do kormoranów np. bocianów białych, o których nie mamy tak negatywnej opinii, jest jeszcze więcej. To są podobnej wielkości ptaki, mają podobny wpływ, są drapieżne, nie są oskarżane o niszczycielski wpływ na środowisko. Pojęcie więc, czy jest to dużo, czy mało, to jest bardziej kwestia prób oceny ich wpływu na ekosystem i naszych odczuć, bo to się głównie do odczuć sprowadza. Ile było kormoranów rok temu? Nie wiadomo. Nikt tego nie policzył. Ale dwa lata temu było ich dokładnie tyle samo ile w tym roku. Pięć lat temu – nie wiadomo, ale sześć lat temu było ich prawie tyle samo co teraz. Z dużym prawdopodobieństwem, analizując podobne zachowania się populacji kormoranów w innych krajach europejskich, gdzie ten trud corocznego liczenia jest podejmowany, można powiedzieć, że kormoranów jest tyle, ile być może. I raczej ich nie przybędzie. Chyba że jeszcze bardziej ułatwimy im życie, degradując jeszcze bardziej zasoby ryb w wodach.

Dlaczego tak jest? Kormorany są problemem przede wszystkim tam, gdzie jest intensywna hodowla ryb – w stawach rybackich, górskich potokach, gdzie są intensywnie zarybiane..., gdzie ryby nie mają się gdzie ukryć. Podobnie jest z wieloma innymi gatunkami zwierząt: bobry w wałach przeciwpowodziowych, lisy w kurnikach – znany syndrom. Ale z tego powodu trudno jest oczekiwać, że racjonalne podejście będzie postulowało wyniszczenie całej populacji, żeby uniknąć szkód w miejscach, które są stosunkowo niewielkie, ograniczone przestrzennie i można spróbować sposobów zabezpieczania tych miejsc zamiast walki z całą przyrodą.

Na morzu kormorany nie są dzisiaj problemem, ponieważ jest tam realizowana bardzo ekstensywna gospodarka rybacka, nie ma zarybień ryb cennych, w związku z czym kormorany