- Szczegóły
- Odsłony: 6912
Brytyjska policja wszczęła dochodzenie ws. znaków zabraniających mieszkańcom Europy Wschodniej korzystania ze stawu wędkarskiego w Anglii. Właściciel stawu podejrzewa, że to oni są winni kradzieży ryb wartych 10 tys. funtów.
Wielu ludzi z Europy Wschodniej przychodzi późnym popołudniem, bardzo często tuż przed zamknięciem i zabiera ryby ze sobą. W Polsce, czy skąd tam pochodzą, można jeść to, co się złowi, ale oni muszą zrozumieć, że są w Anglii i tak nie wolno - stwierdził 75-letni Eddie Whitehead, właściciel stawu w miejscowości Napton-on-the-Hill.
Staw służy wyłącznie rekreacyjnemu wędkowaniu. Na jego obszarze obowiązuje bezwzględny nakaz wypuszczania złowionej ryby z powrotem do wody, o czym informowani są wszyscy klienci - podkreślił właściciel stawu.
Znaki głoszące "Wschodnim Europejczykom wstęp wzbroniony" właściciel postawił po stwierdzeniu, że w stawie brakuje ryb. Straty ocenia na 10 tys. funtów (ok. 48 tys. zł). Dziesięć tysięcy kosztowały mnie nowe ryby, a przecież z czegoś muszę się utrzymywać - powiedział Whitehead.
Po kilku skargach na znaki, określonych jako rasistowskie, w ubiegłym tygodniu policja wszczęła dochodzenie. Obecnie sprawdzamy, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Poważnie traktujemy i dokładnie badamy wszystkie zgłoszenia przestępstw na tle rasistowskim - zapewnił policyjny rzecznik.
Media w Wielkiej Brytanii wielokrotnie pisały o przypadkach nielegalnego łowienia ryb, a nawet zjadania łabędzi przez imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polaków.
źródło: RMF24
- Szczegóły
- Odsłony: 6574
Podczas marcowego spotkania w Dziwnowie bałtyccy rybacy przekonywali wiceministra rolnictwa, że wędkarze łowiący ryby łososiowate z morskich plaż stanowią zagrożenie dla stabilności ich populacji. Na pewno nie chodziło tu o ochronę rybostanu przed masowym wyławianiem, bo to, co złowią wędkarze, stanowi znikomy procent połowów rybackich. Można więc spokojnie założyć, że takie stwierdzenie to odegranie się na „konkurencji”, która patrzy na ręce nieuczciwym, łamiącym przepisy rybakom i popierającemu ich lobby handlowo-przetwórczemu. Każdy, kto widział zastawione sieciami ujścia rzek trociowych i zna inne przypadki naruszenia
lub obchodzenia prawa, wie, o czym piszę.
Przypomnę fakty:
- W 2007 r. Komisja Europejska (KE) na skutek lobbingu World Wide Fund for Nature (WWF) wprowadziła zakaz używania pławnic (sieci do połowu łososi). Pretekstem były przypadki uśmiercania morskich ssaków (np. morświnów). Zakaz ten, obowiązujący w naszym kraju od 2008 r., został zaskarżony do unijnego Rzecznika Praw Obywatelskich (Polska jako jedyny kraj UE poparła rybaków), ale na szczęście skargę oddalono i z Bałtyku zniknęły te najbardziej trzebiące łososie sieci.
- W 2012 r. KE znów za sprawą WWF zmniejszyła limit rybackich połowów bałtyckich łososi o 59%. Jaka była reakcja środowisk rybackich? Prezes Związku Rybaków Polskich zarzucił Komisji Europejskiej, że ogranicza rybakom połowy do kilkudziesięciu sztuk na armatora, podczas gdy – cytuję – „pojedynczy wędkarz, który za 40 zł wykupi zezwolenie na wędkowanie, może złowić dziennie dwie sztuki, czyli, uwzględniając okres ochronny, 600 sztuk rocznie”. (Życzyłbym tego wszystkim wędkarzom łowiącym i wypuszczającym srebrne ryby.)
- W marcu 2013 r. odbyło się wspomniane wcześniej dziwnowskie spotkanie zachodniopomorskich rybaków z wiceministrem rolnictwa Kazimierzem Plocke. Tu, w kontekście zagrożeń dla rybostanu, można było usłyszeć m.in., że: „Pojawiły się grupy, które łowią na wędkę łososia z brzegu”. Dokładnych danych o liczbie sztuk na głowę tym razem nie było – a szkoda.
Komentarz do tych rewelacji pozostawię Wam, drodzy Czytelnicy.
Ochrona ryb bałtyckich jest słuszna i uzasadniona, ale przepisy niech ograniczają wszystkich po równo! Póki co mamy sytuację paranoiczną, że np. wędkarzy obowiązuje wymiar ochronny na śledzia 16 cm, a rybacy mogą bez przeszkód legalnie odławiać sztuki o wiele mniejsze, albo też ci pierwsi łowiąc na wędkę belony (zazwyczaj odbywa się to w okresie jej tarła), mogą zabrać ze sobą tylko 5 sztuk, rybacy natomiast nie mają żadnych limitów i masowo zagarniają sieciami całe trące się stada! O co zatem tu chodzi? O pokazanie światu, że „władza” coś robi? Bo na pewno nie o ochronę ryb.
Pozdrawiam
Paweł Mirecki
Dołączony film:
Szczupaki z płytkiej wody.
Wielu wędkarzom szczupak nierozerwalnie kojarzy się z łowieniem wśród grążeli i trzcinowisk. Cętkowany drapieżnik zajmuje stanowiska na płytkiej wodzie nie tylko w maju, ale również w pełni sezonu oraz jesienią, kiedy to po grążelach zostają jedynie gnijące resztki łodyg.
Warto zatem odpowiednio przygotować się do wędkowania w bardzo płytkich łowiskach. Film, który mamy przyjemność Wam przedstawić, to obowiązkowa pozycja dla łowców szczupaków. Doskonale wszystkim znany Piotr Piskorski pokaże przynęty, jakimi kusi zębate drapieżniki żerujące na płytkich wodach. Dowiecie się m.in., czym różnią się crankbaity od twitchbaitów oraz jakie jekrbaity i powierzchniowce goszczą w jego pudełkach. Przy prezentacji każdej z przynęt Piotr opowie o najskuteczniejszych technikach prowadzenia oraz doradzi, jaki zastosować zestaw – zaczynając od wędki, a na przyponach kończąc. Podpowie też, jakie kolory wabików są najbardziej łowne i czym warto się kierować podczas ich doboru.
Słowem – pasjonująca opowieść o łowieniu szczupaków z płytkiej wody, przeplatana emocjonującymi holami walecznych drapieżników. Widowiskowe ataki, jazda na ogonie oraz silne odjazdy „złapane” w niestandardowych ujęciach kamery. Musimy również wspomnieć o nowej formule montażu, która miejmy nadzieję przypadnie Wam do gustu.
Spis treści:
- Pan Bolek 6 – 8
- Szczupak na gumojerka 10 – 13
- Maj – nizinne muchowanieP 14
- Szczupakowa mucha na sbirulino 16
- Blachy na „bociany” 18
- Szczupaki na muchę 20 – 23
- Żyłki, na które łowią mistrzowie 24 – 25
- Wymiatacz zębatych 26 – 29
- Majowy szczupak 30 – 33
- Nie dajmy się zwariować 34
- Sposoby na majowego pasiaka 36 – 38
- Majowy pstrąg – ryba dla... 40 – 42
- Majowe rozlewiska 44 – 45
- Okonie na leniwego 46 – 48
- Majowy „skok o tyczce” 50 – 52
- Polowanie na płochliwego lina 54 – 56
- Mało, drobno, nietypowo... inaczej niż wszyscy 58 – 62
- Karpiowanie nad Odrą, czyli gdzie i jak łowić w rzece 64 – 68
- Karpiowym szlakiem 72 – 74
- Okiem kobiety karpiarza 75
- Aby spełnić szczupakowe marzenia 76 – 80
- Jej „Płaskość” flądra 82 – 85
- Pierwsza muchówka 86 – 88
- Sakura, oferta dla polskich wędkarzy 91
- Polecamy 92 – 93
- W następnym numerze m.in. 94
- Założenie Polskiej Federacji Wędkarstwa Morskiego
- Szczegóły
- Odsłony: 9945
Z tym, że rzekę Bóbr, przepływającą przez pod jeleniogórskie wsie: Łomnicę, Wojanów, Trzcińsko i Bobrów, trzeba ująć w karby, zgadzają się wszyscy. Przy większych opadach oraz wiosennych roztopach woda w rzece przybiera w błyskawicznym tempie
i zagraża okolicznym gospodarstwom.
Ludzie od dawna domagali się zabezpieczenia przeciwpowodziowego. Dlaczego zatem pojawiły się protesty przeciwko tej inwestycji?
- Bo jej zakres jest ogromny i naruszy biologiczną równowagę w tym regionie - alarmuje dr Przemysław Nawrocki, konsultant WWF Polska ds. ochrony ekosystemów wodnych.
Jego zdaniem, regulacja, którą zaplanował Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, doprowadzi do degradacji bardzo dobrze zachowanego, bliskiego naturalnemu, fragmentu rzeki o górskim charakterze.
- Na tym odcinku Bóbr ma naturalne, dobrze ustabilizowane, urozmaicone kamieniste dno. Jest ono znakomitym siedliskiem dla wielu rzadkich gatunków organizmów wodnych, w tym ryb, takich jak pstrąg i chroniony prawem krajowym i unijnym głowacz białopłetwy - tłumaczy Przemysław Nawrocki.
- Regulacja rzeki i wycinka ponad tysiąca drzew oraz wyrównanie koryta rzeki i likwidacja naturalnych zagłębień, dołków i skał doprowadzi do wyginięcia także lipienia i pstrąga oraz innych zwierząt i roślin - wtóruje ekologom Jarosław Krempa, wiceprezes koła grodzkiego Polskiego Związku Wędkarskiego.
W ubiegłym roku, w tym miejscu na Bobrze odbyły się mistrzostwa świata w wędkarstwie spiningowym. Na zarybienie wydano tysiące złotych. Wielu wędkarzy z całej Polski przyjeżdżało potem łowić nad Bóbr. - Po tej regulacji pies z kulawą nogą się tu nie pojawi - martwi się pan Jarosław. Do sprzeciwu wędkarzy i ekologów dołączyła się Elisabeth von Kuster, właścicielka hotelu - pałacu w Łomnicy. Jak tłumaczy, dzika, niezabetonowana rzeka dodaje uroku miejscowemu krajobrazowi. Gdy żyje się z turystyki, piękna okolica jest ważna.
Prace na Bobrze już ruszyły. Regulacja 6-kilometrowego odcinka rzeki ma kosztować ok. 10 mln zł.
- Taniej byłoby wysiedlić gospodarstwa znajdujące się w sąsiedztwie rzeki - twierdzi Jarosław Krempa. - Koszty wysiedlenia budynków i gospodarstw oraz likwidacji przyległej do koryta rzeki infrastruktury znacznie przewyższają koszty wykonania robót regulacyjnych - zapewnia Anna Zięba z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Podkreśla, że nie ma mowy o zabetonowaniu Bobru.
- Do zabezpieczenia brzegów i dna użyte będą naturalne materiały, kamienie i drewno - wyjaśnia. Na dnie koryta rzeki zostaną umieszczone głazy, co pomoże napowietrzyć wodę i stworzy schronienie dla ryb.
Na razie protesty wędkarzy i ekologów sprawiły, że RZGW jest skłonny rozważyć dodatkowe rozwiązania, by poprawić warunki bytowania fauny i flory.
źródło: gazetawroclawska.pl
{fshare}
- Szczegóły
- Odsłony: 7655
Odebranie głosu delegatowi z Bydgoszczy podczas zebrania oraz krytyczne uwagi pod adresem Polskiego Związku Wędkarskiego na łamach prasy sprawiły, że wiceprezes koła w Gniewkowie,
Dawid Rogalski, stanie przed sądem koleżeńskim.
Od momentu kiedy Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Wędkarskiego w Bydgoszczy podjął uchwałę o zmianie statusu koła z gospodarza na opiekuna, sytuacja pomiędzy gniewkowskimi wędkarzami,
a władzami okręgu stała się napięta. Zmiana ta oznacza bowiem, że wszystkie pieniądze ze składek członków koła trafiają do Bydgoszczy i to władze okręgu nimi rozporządzają, decydują o zarybieniach oraz wszelkich kosztach, jakie koło ma ponosić.
- Najbardziej jednak krzywdzące jest to, że uchwała tworzy z wód gniewkowskich akweny ogólnodostępne. Oznacza to, że wędkarz, który wykupi gdziekolwiek zezwolenie, może wędkować w gminie Gniewkowo. Dotąd było tak, że musiał być członkiem gniewkowskiego koła. Nawał wędkarzy z okolicznych miejscowości może doprowadzić do tego, że zabraknie miejsca dla członków z Gniewkowa, gdyż Jeziora Stare, Nowe i glinianki w Michałowie nie należą do dużych zbiorników - twierdzą członkowie gniewkowskiego koła.
Ta decyzja sprawiła, że wędkarze z Gniewkowa rozpoczęli walkę o to, by na powrót mogli samodzielnie gospodarować akwenami znajdującymi się na terenie gminy.
W styczniu, podczas walnego zebrania członków koła nr 80 PZW w Gniewkowie, Dawid Rogalski odebrał głos jednemu z bydgoskich delegatów, Henrykowi Wełniakowi. Skutek tej decyzji jest taki, że za kilka dni stanie przed sądem koleżeńskim PZW w Bydgoszczy.
- Kiedy jeden z oddelegowanych z OPZW krzyknął do zebranych: Wy nie jesteście wędkarzami, tylko „hapaczami”! - odebrałem mu głos. Nie chciałem pozwolić, aby obrażano naszych członków. Kilka dni później w rozmowach z dziennikarzami użyłem mocnych słów, przyrównując demokrację stosowaną w PZW do tej z PZPR-u, a po kilku dniach otrzymałem pismo od rzecznika dyscyplinarnego OPZW, informujące o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego przeciwko mnie - mówi Dawid Rogalski, który złożył już wyjaśnienia w tej sprawie, jednak nie zadowoliły one rzecznika dyscyplinarnego.
- W ocenie rzecznika wyjaśnienia w tej części pokazują dokładanie, jakim człowiekiem jest kolega Dawid Rogalski. Bagatelizuje on swoje zachowanie, pomówienia o kradzież, stosuje skandaliczne porównania PZW do PZPR i próbuje zdyskredytować tych, którzy próbują mu się przeciwstawić, działając w słusznym interesie PZW - czytamy we wniosku o ukaranie podpisanym przez rzecznika Krzysztofa Szałkowskiego.
Wiceprezesa w obronę biorą członkowie zarządu gniewkowskiego koła oraz wędkarze, którzy podzielają zdanie Dawida Rogalskiego na temat krzywdzącej uchwały podjętej przez PZW w Bydgoszczy.
- Będziemy bronić wiceprezesa na sądzie koleżeńskim. Racja jest po naszej stronie. Więcej jednak będę mógł powiedzieć po rozprawie - zapewnia prezes koła nr 80, Józef Plis.
- To, co robi zarząd okręgowy, to polowanie na członków z Gniewkowa, bo ośmieliliśmy się mieć inne zdanie niż w Bydgoszczy. A my po prostu walczymy o nasze wody - mówi skarbnik koła, Jerzy Kuraszkiewicz.
Dawid Rogalski nie zamierza wycofać się ze swoich słów, chociaż bez wędkowania nie wyobraża sobie życia.
- Może gdybym nie wypowiadał się w emocjach, użyłbym lżejszych sformułowań niż wtedy. Moje słowa jednak odzwierciedlają nastroje i opinie członków gniewkowskiego koła. Jeśli któryś z wędkarzy poczuł się urażony porównaniem demokracji PZW do PZPR-u, to przepraszam. Jednak krytycznego zdania na temat decyzji okręgu nie zmienię. Poza tym, nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieć zakaz połowu ryb. Wykluczenie spowoduje, że nie będę mógł wędkować na żadnej wodzie w administracji PZW. Wędkuje mój dziadek, wędkuje mój ojciec, wędkuję ja i chciałbym, by kiedyś koło mnie usiadł mój roczny teraz synek Danielek i zaraził się tym niesamowitym hobby jak jego tata - dodaje Dawid Rogalski.
źródło: http://www.express.bydgoski.pl
{fshare}
- Szczegóły
- Odsłony: 8791
Wiosna. Razem z nią budzą się wędkarskie apetyty.
Coraz wyższe temperatury i wracająca do życia przyroda skłaniają rzesze wędkarzy do wypraw nad wodę.
I jakby w sukurs im przychodzi sama natura, oferując stada wygłodzonych po zimie ryb. Płocie, okonie, klenie… Nic, tylko korzystać z tej obfitości. A ryby są grube, ciężkie.
Niejedna życiówka padła wczesną wiosną. I w tym momencie szydło zaczyna wyłazić z worka, bo te ryby są grube bynajmniej nie z przeżarcia sypaną im przez wędkarzy ochotką czy wypłukiwanymi przez przybór dżdżownicami. Są takie, bo szykują się do tarła, a te najgrubsze to nic innego, jak samice nabrzmiałe ikrą.
I tu dochodzimy do sedna problemu.
Każdy rozsądnie myślący hodowca otacza szczególną troską samice spodziewające się przychówku.
Nie ma tu znaczenia, czy są to krowy, świnie czy ryby. Właściciel lub dzierżawca dba o pogłowie hodowanych zwierząt, bo od tego zależą jego zyski. Nie jest to zresztą tylko wynik trzeźwej kalkulacji, ale także coś
w naszej kulturze oczywistego i niepodlegającego dyskusji, że zabijanie ciężarnych samic jest uważane za barbarzyństwo. Niestety, nie dotyczy to wszystkich gatunków ryb. Obowiązujące w Polsce prawo dzieli je na lepsze i gorsze. Te „lepsze”, jak szczupaki, sandacze, pstrągi potokowe, brzany czy sumy, są jako tako chronione przepisami w okresie przedtarłowym. Te „gorsze” mają natomiast pecha.
Można je w majestacie prawa odławiać w najważniejszym dla nich okresie. Ktoś kiedyś słusznie zauważył, że regulamin to tylko pewne minimum etyczne. Zapominają o tym ci z nas, którzy lekką ręką wyławiają gotowe do rozrodu, cieknące ikrą i mleczem sztuki. Jedynie brzana ma to szczęście, że jej mięso w okresie tarła jest trujące. Inne ryby są po prostu niesmaczne, co – jak się wydaje – nie przeszkadza amatorom liczonego na kilogramy rybiego mięsa.
Leszczowa wysypka tarłowa również nie sprawia problemów miłośnikom mordowania samic z brzuchem nabrzmiałym przychówkiem – żeby uderzyć w ton lekko patetyczny. Jeśli coś jest legalne, to wcale nie znaczy, że jest w porządku. Tego powinni się nauczyć nasi wędkarze. Jeśli kwestie etyczne dla wielu z nich nie mają znaczenia, to chociaż we własnym interesie powinni zmienić swoje postępowanie, bo jeśli sami nie przestaną prowadzić na łowiskach krótkowzrocznej gospodarki rabunkowej – na co przyzwalają obecne przepisy – to nie będą mogli liczyć na poprawę ich rybności. Naprawę świata należy zacząć od siebie samego.
Paweł Mirecki
Dołączone filmy:
Klenie z małej rzeczki
Trzecia i zarazem ostatnia część filmowej opowieści o łowieniu kleni. Tym razem Paweł, Grzesiek oraz Arek postanowili sprawdzić, jakie niespodzianki kryje w sobie nurt pewnej niewielkiej i niezwykle urokliwej rzeczki.
Strome brzegowe skarpy, powalone do wody drzewa, podmyte korzenie oraz łany podwodnej roślinności – to bardzo trudne technicznie warunki do spinningowania. Dodajmy do tego krystalicznie czystą wodę oraz rybę, o której się mówi, że „ma oko w każdej łusce”, i mamy prawdziwe polowanie… Duża populacja kleni stwarzała wręcz idealne warunki do testowania różnych przynęt, technik ich podania oraz prowadzenia. Nasi specjaliści kusili ryby smużakami, woblerami o długości kilku centymetrów, ale również tymi najmniejszymi, które nie przekraczały jednego centymetra. Z filmu dowiecie się, jak dobrać najlepszą w danych warunkach przynętę spinningową, jak ją poprowadzić, aby wzbudzić w kleniach instynkt łowcy, oraz jakim sprzętem powinien dysponować wędkarz podczas polowania na klenie. Przekonacie się ponadto, jak istotne jest ciche i ostrożne podejście do łowiska oraz na co warto zwrócić uwagę podczas trudnego doboru kleniowych przynęt. Piękne ryby zacinane w malowniczej scenerii, emocjonujące hole w trudnych warunkach oraz fascynujące podwodne zdjęcia – tego filmu po prostu nie można przegapić.
{youtube}bB5uFtpzG8s{/youtube}
Spis treści:
- Krasne piórka 6 – 8
- Boczny trok w rozmiarze XL10 – 14
- Kwietniowe podchody16 – 19
- Przystawka. Sposób na „wielką wodę”20
- Mikrowiosna21
- Przynęty na morską troć z brzegu22
- Hornet – czyli: co jeszcze mogę dla Pana złowić?24 – 26
- Srebrna furia28 – 29
- Kwietniowe klenie30 – 31
- Pezon & Michel32 – 33
- Pstrągowe wahania34 – 35
- Duże klenie z wielkiej rzeki36 – 38
- Cztery składniki sukcesu40 – 41
- Obrotówka – najskuteczniejsza przynęta wiosny42 – 44
- Liny na płyciznach46 – 48
- Wiosna w kolorze srebra50 – 52
- Magia jokersa sposobem na trudne płocie54 – 56
- Savage Gear57
- Pasty pelletowe i ich wykorzystanie58 – 62
- Żółta i czerwona64 – 68
- Na sztywno72 – 74
- Cormoran. Czterdzieści lat minęło75
- Najważniejsza jest jakość75
- Ebro nietypowo – okonie i nie tylko76 – 80
- Wielkanocna choinka82 – 84
- Mucha „pieczona”86 – 87
- Zanęty Marcela Van Den Eynde88 – 89
- Zakazany owoc90 – 91
- Polecamy92 – 93
- Nabici w butelkę94
- W następnym numerze m.in.95
- Jest taki okręg... 96 – 97
{fshare}
- Szczegóły
- Odsłony: 8200
11 stycznia pisaliśmy o stosie zrobionym z kłusowniczych sieci, żaków, buczy, kłomli, wierszy i innych urządzeń do kłusowania. Stos został podpalony na ternie parku przez jego pracowników. O zajściu dowiedział się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku Delegatura w Łomży i przeprowadził w BPN kontrolę.
W jej trakcie potwierdzono fakt spalenia odpadów w postaci zużytych sieci kłusowniczych. Ponieważ przepisy zabraniają termicznego przekształcania odpadów poza odpowiednią instalacją, uznano, że dyrekcja Parku dopuściła się wykroczenia. Inspektorzy WIOŚ ustalili, że działania Biebrzańskiego Parku Narodowego wynikały z niewiedzy o obowiązujących przepisach i zostały podjęte w dobrej wierze. Ponadto nie są codzienną praktyką, a pojedynczym zdarzeniem.
Biorąc powyższe pod uwagę, kontrolujący ograniczyli się do pouczenia osób odpowiedzialnych za takie postępowanie, o zakazie spalania odpadów (w tym przypadku w postaci sieci rybackich) poza specjalnie do tego celu przeznaczoną instalacją.
Największy Park w Polsce (Biebrza z dopływami liczy 300 km) ma zaledwie 10 strażników. Walka jest nierówna. Za kłusownictwo Kodeks karny przewiduje nawet 2 lata więzienia, ale nikt o orzeczeniu przez sąd takiej kary jeszcze nie słyszał. Z reguły kończy się na niewielkim mandacie i konfiskacie sieci.
źródło: Grajewo24.pl
{fshare}