- Szczegóły
- Odsłony: 11121
Podczas konferencji pt. „Rybactwo i wędkarstwo - stan obecny i przyszłość", która odbyła 20 czerwca 2013 r. w Sali Kolumnowej Sejmu RP, prezes Okręgu Mazowieckiego PZW Zbigniew Bedyński naświetlił kwestię corocznych, ogromnych strat w rybostanie spowodowanych przez kormorany.
W konferencji wzięli udział posłowie i senatorowie oraz przedstawiciele Organizacji Producentów Ryb Jesiotrowatych, Polskiego Towarzystwa Rybackiego, Morskiego Instytutu Rybackiego, Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb oraz Polskiego Związku Wędkarskiego. Gospodarzem konferencji był sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Kazimierz Plocke. Zebranych przywitała w Sejmie pani marszałek Ewa Kopacz.
Prezes Bedyński poinformował zebranych, że badania presji kormorana na wodach Wisły Narwi i Jeziora Zegrzyńskiego, które na zlecenie Okręgu Mazowieckiego w latach 2009 - 2012 prowadzili naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego, prof. Andrzej Martyniak i dr Bogdan Wziątek, potwierdziły najgorsze przypuszczenia. Okazało się bowiem, że coroczne straty spowodowane przez kormorany sięgają średnio ponad 900 tys. zł!
Prezes zaznaczył, że na objętych badaniami akwenach naukowcy stwierdzili, że decydujący wpływ na wartość wyjadanych przez kormorany ryb miał duży udział narybku, zwłaszcza szczupaka i sandacza, oraz że łupem ptaków padały również tak cenne gatunki, jak sum, węgorz, miętus, jaź, brzana i zagrożona wyginięciem certa. Na zakończenie swojego wystąpienia prezes Bedyński dodał, że zawarta w tytule konferencji „przyszłość" rybactwa i wędkarstwa musi wiązać się z ograniczeniem populacji kormorana.
Ciekawe, czy nasz głos w Sejmie przyniesie jakieś decyzje w sprawie kormoranów.
źródło: PZW Okręg Mazowiecki
- Szczegóły
- Odsłony: 8377
Bałtyckie dorsze, do niedawna prawie symbol polskiego wędkarstwa morskiego, są dziś bez porównania mniejsze
i chudsze niż jeszcze parę lat temu. Nagłe pogorszenie się stanu ich populacji nastąpiło mniej więcej rok
po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Wtedy to na nasze wody zaczęły wpływać wielkie oceaniczne trałowce pod banderami Danii i Szwecji i masowo wyławiać drobne ryby morskie, takie jak śledzie i szproty, stanowiące główny pokarm dorszy. Czemu akurat u nas? Bo Skandynawowie doskonale zdają sobie sprawę ze szkodliwości tych tzw. połowów paszowych i wolą... wejść w szkodę sąsiadowi.
A dlaczego w ogóle buszują na Bałtyku, zamiast w znacznie bardziej rybnym Morzu Północnym?
Bo tam te ryby dorastają do godziwych rozmiarów (w związku z większym zasoleniem) i są o wiele bardziej atrakcyjne pod względem konsumpcyjnym i handlowym. A po „paszę” wysyła się trałowce na polskie wody terytorialne po chudą, ościstą drobnicę. I co z tego, że dzieje się to niezgodnie z prawem, jak zaznacza wiceminister gospodarski Kazimierz Plocke. (A tak na marginesie, wiceminister w wypowiedzi zamieszczonej w artykule w „Portalu Morskim” z 18 lutego br. przyznał, że nigdy nie słyszał o tym, aby zagraniczne statki paszowe odławiały ryby w naszej strefie połowowej.)
O wielu bolących problemach dotyczących polskich łowisk (także śródlądowych) mówi się głośno od lat, tylko nikt „na górze” tego nie słucha.
Władze unijne od pewnego czasu są informowane o problemie „paszowców” i być może w końcu coś się
w tej sprawie ruszy. Kurczące się zasoby podstawowego pokarmu to tylko jedna strona medalu.
Według naukowców z Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni (znów odsyłam do wspomnianego wcześniej artykułu) Bałtyk robi się coraz cieplejszy, co odbiera chłodnolubnym dorszom ochotę na żerowanie.
Na dodatek rozległe głębsze, a zatem i chłodniejsze akweny naszego morza są często pozbawione tlenu
(a nawet przesycone toksycznym siarkowodorem).
Na dodatek na dnie Bałtyku zalega mnóstwo trujących obiektów, np. beczki z parzącym ryby iperytem, a w toni dryfuje multum zagubionych sieci (trzeba przyznać, że usuwa się je, ale jest to działanie raczej w skali mikro w stosunku do potrzeb). Należy do tego dodać odłowy naszych rybaków, aby otrzymać odpowiedź, czemu tak trudno dziś o okazałego dorsza z Bałtyku.
Nie poprawimy wszystkiego od razu, tak jak nie cofniemy zmian klimatycznych. Uważam, że w obecnej chwili „być albo nie być” dla dorszy jest wprowadzenie zakazu odłowów paszowych i poważne zmniejszenie limitów zwykłych rybackich połowów sieciowych. Już niebawem to nie Komisja Europejska, tylko kraje członkowskie UE będą decydowały o europejskim rybołówstwie. Czy dla bałtyckich ryb (nie tylko dorszy) to dobra wiadomość? Być może łatwiej będzie wygonić „paszowców” z naszych wód, ale za to prawie na pewno
nie będzie mowy o zmniejszeniu limitów dla rybaków…
Dołączone filmy
Sum po polsku
W naszych wodach żyje ryba, która jest uznawana za prawdziwego króla. Rozmiary, jakie osiąga, stawiają ją na szczycie łańcucha pokarmowego w rzekach i jeziorach. Krążą legendy o wąsaczach, które wciągały do rzeki krowy pijące wodę, porywały pływające psy, a nawet kąpiące się małe dzieci. Udokumentowane są przypadki pożarcia kaczek i nie są to zdarzenia sporadyczne.
Tym razem zapraszamy na spotkanie z sumem. Nie zabierzemy Was jednak nad hiszpańską rzekę Ebro
czy włoski Pad, lecz nad jedną z polskich rzek. Dwóch Pawłów oraz Łukasz wybrali się na kilkudniową sumową zasiadkę, podczas której próbowali swych sił w starciu z najsilniejszym w naszym kraju przedstawicielem wodnego świata. Bohaterowie filmu stosują różne techniki i metody, aby skusić do brania wąsatego siłacza.
W potencjalne miejscówki wywożą zestawy z żywcami, uzbrajając je w podwodne spławiki oraz boje.
Dla urozmaicenia sięgają też po zestawy spinningowe, penetrując rzeczne odmęty zarówno z brzegu,
jak i pokładu łódki. Która z tych metod okaże się najskuteczniejsza i czy uda się złowić prawdziwego króla? Zobaczcie sami…
Spis treści
- Stare koryto Redakcja łowi 6 – 11
- Sum na zrywkę Redakcja łowi 12 – 15
- Wakacyjna wędka dla dziecka Porady zza lady 16
- Sandacz pod włos Porady zza lady 18
- Slider – recepta na udany połów Porady ekspertów 20 – 22
- Ślicznotka z litoralu cz. I Porady ekspertów 24 – 26
- Letnie klenie z małych rzeczek Porady ekspertów 28 – 29
- Sandaczowy antyzaczep Porady ekspertów 30 – 31
- Fluorokarbon dla spinningisty Porady ekspertów 32 – 33
- Mała – duża rzeka, czyli moja śląska Wisła Porady ekspertów 34 – 36
- Operacja Dwieście Trzydzieści Dziewięć Porady ekspertów 38 – 42
- Na pstrąga w dużej rzece Porady ekspertów 44 – 46
- Odległościówka dla początkujących cz. II Porady ekspertów 48 – 52
- Fenwick. Wędka idealna Art. sponsorowane 53 – 53
- Ciężkie karasie Od spławika do gruntu 56 – 58
- Potyczka z brzaną Od spławika do gruntu 60 – 63
- Karpiowanie podczas upałów Wędkarstwo karpiowe 64 – 68
- Zawodowe karpie Wędkarstwo karpiowe 70 – 73
- Finlandia Za granicą 74 – 77
- Kraina wody i lasu Za granicą 78 – 81
- „Śliski” na piasku Wędkarstwo morskie 82 – 84
- Sznury muchowe i podkłady Wędkarstwo muchowe 86 – 88
- Dwoistość natury Felieton 89
- „Konina” dla klenia Wędkarstwo muchowe 90 – 92
- W następnym numerze m.in. Inne 93 – 93
- Polecamy Inne 94 – 95
- Wakacyjne muchowanie Wędkarstwo muchowe 96 – 97
- Szczegóły
- Odsłony: 6734
"Ty rudy ch... gestapowcu" - powiedział wędkarz do funkcjonariusza Państwowej Straży Rybackiej. I choć został uznany za winnego znieważenia, to sąd podkreślił, że strażnicy także zachowali się niekulturalnie i nieprofesjonalnie.
Oprócz wędkarza za winną znieważenia funkcjonariuszy publicznych uznano również będącą z nim na biwaku kuratorkę społeczną, cieszącą się nieposzlakowaną opinią podczas 36 lat pracy. Kobieta powiedziała strażnikom, że zachowują się jak gestapowcy. Skradający się strażnicy Było tak: 20 września 2011 roku do obozowiska, w którym przebywali wędkarz i kuratorka, około godz. 20 podeszło trzech funkcjonariuszy Państwowej Straży Rybackiej. Kuratorka opisała to później w sądzie jako "zakradanie się".
- Powiedziałam im, że gdybym była tam sama, to dostałabym zawału. Usłyszałam, że skoro jestem tak słaba psychicznie, to nie powinnam na łowisko przyjeżdżać - opowiadała kobieta.
Zaznaczyła, że był to kolejny dzień ich biwaku i że każdego dnia byli kontrolowani przez straż rybacką. Ostatnim razem kontrola trwała do północy, czyli cztery godziny. Poszło o wędkę. Znajomy kuratorki miał wszystkie niezbędne dokumenty, ale strażnicy uznali, że łowi na trzy wędki, a nie na dwie, jak stanowią przepisy. Wędkarz z kolei tłumaczył, że posiada jedynie dwie wędki.
Bardzo drobiazgowa kontrola
Strażnicy przeszukali samochód wędkarza w poszukiwaniu nielegalnie złowionych ryb. Niczego nie znaleźli, nie chcieli jednak sporządzić protokołu z przeszukania samochodu. Nie chcieli również oddać wędkarzowi dokumentów, bo gdy odjeżdżali, ten stanął tak, by zablokować ich samochód. Wtedy strażnicy wyszli z samochodu, chwycili wędkarza pod ramiona i użyli gazu łzawiącego. Wędkarz zeznał również, że został kopnięty.
Podczas kontroli strażników dwa razy wzywano policję. Pierwszy raz wezwali ich sami strażnicy, którzy mimo okazanych im dokumentów chcieli potwierdzić tożsamość wędkarza. Za drugim razem policję wezwał wędkarz, by opowiedzieć, jak został potraktowany.
Po zdarzeniu strażnicy oskarżyli wędkarza i kuratorkę o znieważenie ich na służbie. Mężczyzna miał to zrobić, m.in. mówiąc, że są z gestapo, szarpać się podczas interwencji, a innego dnia pokazać im obelżywy gest. Kuratorkę również oskarżono o znieważenie poprzez przyrównanie strażników do gestapo.
Sąd skazuje, ale i krytykuje
Nyski sąd rejonowy, który zajmował się tą sprawą, uznał, że wędkarz i kuratorka są winni zarzucanych im czynów, argumentując, że "przyrównanie do gestapo musi być w polskich warunkach uznane za znieważające".
Jednocześnie sąd uznał, że zachowanie strażników przyczyniło się do całej sytuacji, dlatego postępowanie wobec oskarżonych umorzył.
Sąd zaznaczył, że zeznania strażników były nakierowane na to, by pogrążyć wędkarza i kuratorkę, oraz że ich interwencja - choć dotyczyła błahego powodu - trwała aż cztery godziny.
Sąd podkreślił również, że zachowanie strażników było nieprofesjonalne i niekulturalne.
źródło: gazeta.pl Opole
- Szczegóły
- Odsłony: 8661
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) w Warszawie i Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych POL-AQUA podpisały umowę na realizację przebudowy i remontu obiektów stopnia wodnego we Włocławku (Kujawsko-Pomorskie).
Inwestycja potrwa do końca 2014 r. Jak poinformował warszawski RZGW, teren robót zostanie przekazany wykonawcy 7 czerwca, prace budowlane rozpoczną się 19 czerwca.
Wykonane zostaną roboty przy zaporze na Wiśle, w tym dotyczące m.in. rozbudowy automatycznego systemu pomiarowo-kontrolnego, remontu jazu i śluzy oraz przebudowy tzw. przepławki, umożliwiającej migrację ryb rzeką przez tamę.
Inwestycja będzie realizowane w ramach większego projektu „Poprawa stanu technicznego i bezpieczeństwa powodziowego Stopnia Wodnego Włocławek”, który do 2015 r. pochłonie 161 mln zł, z czego 100 mln zł pochodzić będzie ze środków Unii Europejskiej. Realizacja projektu ma m.in. zwiększyć zdolności retencyjne Zbiornika Włocławskiego, największego sztucznego akwenu w Polsce, który rozciąga się na Wiśle na długości około 58 km - od Płocka do Włocławka.
Poprawi się także bezpieczeństwo powodziowe mieszkańców terenów położonych na odcinku Wisły środkowej. Stopień wodny we Włocławku zbudowano w latach 1962-70. Na Dolnej Wiśle miało powstać jeszcze siedem zapór: przed Włocławkiem - w Wyszogrodzie i Płocku, a za nim - w Ciechocinku, Solcu Kujawskim, Chełmnie, Opaleniu i Tczewie, choć były także projekty postawienia na Wiśle ponad 30 zapór.
Jak poinformował RZGW, na początku lutego przekazano teren robót w dzielnicy Płocka - Borowiczki, gdzie do końca 2014 r. potrwają prace przy rozbudowie wałów przeciwpowodziowych: w tym wałów rzeki Słupianki
i Rosicy, dopływów Wisły. Wcześniej RZGW podawało, że inwestycje związane z modernizacją zabezpieczeń przeciwpowodziowych w okolicach Płocka, prowadzone w latach 2013-14, będą w sumie kosztować blisko 15 mln zł.
RZGW w Warszawie zarządza obszarem o powierzchni ponad 111 tys. km kw. (to ok. 1/3 powierzchni Polski). Obejmuje on dorzecze Wisły (region wodny Środkowej Wisły) i regiony wodne rzek Jarft, Świeżej, Łyny, Węgorapy i Niemna, a także Wielkie Jeziora Mazurskie.
źródło: onet.pl
- Szczegóły
- Odsłony: 7565
Drogie Panie, drodzy Panowie
Już niecałe dwa tygodnie pozostały do pierwszego spotkania wędkujących Pań!
Przypominamy, że już 8 czerwca spotykamy się nad Bobrem w Pilchowicach. Gospodarzem imprezy będzie Tartak Fly Fishing Center.
Zapraszamy zarówno łowiące Panie, jak i te, które chciałby się czegoś dowiedzieć na temat wędkowania metodą muchową. Odwróćmy stereotypy – niech tym razem to Wasi mężczyźni będą osobami towarzyszącymi na tej jedynej w swoim rodzaju muszkarskiej imprezie. Zapraszamy całe rodziny!
W programie między innymi:
- wykonywanie sztucznych much,
- wspólne łowienie z przewodnikiem,
- ognisko,
- niebanalna i serdeczna atmosfera,
- niespodzianki.
Informacje i zapisy: www.tartaknadbobrem.com
Serdecznie zapraszamy!
zespół „Sztuki Łowienia”
- Szczegóły
- Odsłony: 8931
Od dziś w Rudzie Żmigrodzkiej na wędkarzy czeka kilka tysięcy karpi milickich (niektóre okazy mają nawet 25 kg), 120 ha łowiska i aż 60 miejsc do łowienia. Łowisko Karpiowe "Rudy" w Rudzie Żmigrodzkiej leży wśród stawów i lasów Doliny Baryczy na terenie chronionym w ramach Europejskiej Sieci Natura 2000.
Do wędkowania udostępniono wszystkie brzegi, na których znajduje się 60 stanowisk. Na łowisku wolno łowić na trzy wędki w dzień i w nocy od kwietnia do października. Głębokość wody jest niemal równa na całym zbiorniku i wynosi od 1,30 m do 1,60 m. Dno jest muliste, miejscami twarde, a brzegi zbiornika porośnięte trzciną. Dozwolone jest łowienie z rzutu oraz z łódek zdalnie sterowanych.
Dzień wędkowania kosztuje 50 zł. Na łowiskach karpi nie chodzi o to, by złapać rybę i ją zjeść (stare, wielkie karpie są paskudne w smaku), ale aby złowić jak największy okaz. Ryba jest wyciągana na brzeg, układana na specjalnej macie z miarką, fotografowana i filmowana, po czym wraca do wody. Podczas wędkowania można także obserwować ptaki, m.in. mewy śmieszki, rybitwy rzeczne, kaczki, łabędzie i czaple.
strona łowiska http://lowiska-stawymilickie.pl/